Rozmowa z Pawłem Wichowskim, pisarzem i muzykiem z Drogiszki (gm. Strzegowo), autorem książki "Wahadło sumienia". O jego debiucie pisarskim, niebanalnym stylu i planach twórczych.
*Przedstawmy pana osobę czytelnikom. Kim pan jest i czym pan się zajmuje?
- Moim głównym zajęciem jest działalność twórcza, czego pierwszym efektem jest książka "Wahadło sumienia". Ale to wierzchołek góry lodowej. Można ją podzielić na trzy części: literatura (czyli pomysły na książki i jakieś mniejsze formy), muzyka (od bardzo dawna komponuję, aranżuję i piszę teksty piosenek) oraz scenariusze filmowo-kabaretowe, oparte w dużej mierze na brytyjskim poczuciu humoru - vide Monty Python. Moja szuflada jest bardzo głęboka. Obrałem dość specyficzną ścieżkę tworzenia wszystkiego zawczasu i wychodzenia z tym do ludzi dopiero wtedy, gdy mam naprawdę sporo gotowych lub przynajmniej rozpoczętych rzeczy w walizce. Poza tym pracuję zawodowo, ale nie jest to praca związana z moimi pasjami. Niemniej, moim orężem zawsze było słowo i najbardziej zależy mi na tym, by zajmować się tym, co podobno wychodzi mi najlepiej.
*Skąd pomysł na napisanie książki? Od zawsze pan pisał?
- Tak. Jako dziecko czytałem Stephena Kinga. Inspirując się nim napisałem wtedy kilka opowiadań, ale potem zacząłem interesować się nieco innymi autorami, dużo bardziej odległymi czasowo. Należeli do nich np. Edgar Allan Poe albo Agatha Christie. Jeśli zaś chodzi o pomysł na moją powieść, to zacznijmy od tego, że napisałem wcześniej konspekt książki, która była szalenie awangardowa. Ludzie z branży mówili, że to świetna rzecz, bardzo oryginalna, ale⌠nie przejdzie. Trzeba by znaleźć kilka tysięcy ludzi, którzy zrozumieliby swoisty kontekst i dyskurs z innymi awangardowymi pozycjami, a to może być trudne. Zirytowałem się wtedy i pomyślałem: "no dobra, to napiszę wam przystępną książkę z pierwszoosobową narracją, w której będzie trup, na którego wszyscy czekają". I to był strzał w dziesiątkę, a przy okazji fantastyczna przygoda. Generalnie jestem bardzo zadowolony z ostatecznego efektu. Cieszę się też z umiejscowienia akcji na tych terenach, bo jestem do nich bardzo przywiązany. Mieszkam na pograniczu powiatów mławskiego i ciechanowskiego (w Ciechanowie uczyłem się w liceum).
Cała rozmowa w dzisiejszym numerze TC
fot. Paweł Wichowski