Rozmowa z międzykontynentalnym maratończykiem z Przasnysza
Naszym gościem jest w tym tygodniu wielokrotny uczestnik maratonów na całym świecie Jacek Gadomski. Na co dzień przasnyszanin pracuje w branży logistycznej, w jednej z firm transportowych. Nam opowiedział o swoich przygotowaniach i treningach, a także o tegorocznym osiągnięciu - został bowiem przyjęty do Seven Continents Club, a aby się do tego klubu dostać trzeba przebiec siedem maratonów na siedmiu kontynentach.
Do mety przez siedem kontynentów
*Dlaczego wybrał pan bieganie?
- W bieganiu bardzo lubię prostotę tej aktywności. Do rozpoczęcia i wystartowania wystarczy po prostu założyć buty wyjść z domu i biec... W niewielu dyscyplinach można sobie na to pozwolić.
*Czy biegowe początki były łatwe? Podobno bieganie jest jednym z łatwiejszych sportów, czy to prawda?
- Początki faktycznie nie są łatwe, ale tak naprawdę każdy z nas może zacząć biegać. Nie jest istotne jak szybko czy wolno, ani jak daleko czy blisko - wystarczy przebiec chociaż kawałek. To prawda, że najtrudniej jest zacząć zdobyć się na odwagę. Jeśli przezwycięży się ten pierwszy strach, potem może być już tylko lepiej.
Z żoną Basią
*Startuje pan w maratonach - czemu akurat taki dystans?. Czy od razu chciał pan w nich uczestniczyć?
- Wyzwania stawiłem sobie stopniowo, a dystans zwiększał się w miarę upływu czasu. Pomysł na maraton pojawił się w mojej głowie z biegiem czasu. Po przebiegniętych kilometrach, odbytych treningach każdy biegacz zaczyna marzyć o sprawdzeniu się dłuższych biegach pojawiają się marzenia o półmaratonie, maratonie. Tak właśnie było w moim przypadku. Krok za krokiem podążałem do celu.
*Jak sprostać takiemu wyzwaniu? Jak wyglądają pana treningi i przygotowania, na co warto zwrócić szczególną uwagę?
- W Przasnyszu, dzięki władzom miasta mamy możliwość trenowania pod okiem trenera Grzegorza Łuniewskiego, który prowadzi bardzo ciekawe treningi biegowe. Wspólne bieganie, między innymi w Klubie Sportowym Przaśnik Przasnysz, jest dla nas wszystkich kluczowe gdyż w grupie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie więcej, a każdy trening jest miło spędzonym czasem. Do tego między zawodnikami wytwarza się wzajemna motywacja i rywalizacja, która napędza nas do zdobywania lepszych wyników.
Kadr z maratonu w Indiach
*Czy jest pan zadowolony ze swoich wyników? Wiele biegów już za panem, nie tylko w Polsce ale i na świecie.
- W bieganiu staram się za każdym razem "zrobić" dobry wynik. Czasem się uda zrealizować założenia i cały plan treningowy, ale niestety innym razem się nie uda. Nie zawsze można osiągnąć cel. Niekiedy może pojawić się też kontuzja i trzeba zrobić coś inaczej, coś zmienić w okresie przygotowawczym bądź podczas samego biegu na takie wypadki nie ma się wpływu, ale nad formą można pracować cały czas. Natomiast biegi masowe są doskonałym sposobem na zwiedzanie ciekawych miejsc, poznawania ciekawych ludzi z całego świata których łączy wspólna miłość do biegania. Muszę przyznać, że mam duże szczęście dzielić pasję biegania wspólnie z moją żoną Basią. Byliśmy uczestnikami maratonów z niedużą liczbą uczestników, jak np. w stolicy w Nowej Zelandii - Wellington, gdzie liczba uczestników zamknęła się na około 250 jak i w maratonie w Nowym Jorku, gdzie liczba zawodników sięga 55 tys. Takie biegi to coś niesamowitego.
*W lutym został pan członkiem wyjątkowego klubu. Jak udało się zdobyć członkostwo Seven Continents Club? Jak wyglądał ten siedmioetapowy maraton?
- Podczas maratonu w Republice Południowej Afryki w roku 2017 spotkałem osoby, które były w trakcie realizacji projektu biegów maratońskich na siedmiu kontynentach i bardzo mnie to zainteresowało. Po tych rozmowach podjąłem decyzję o spróbowaniu swoich sił i sprawdzeniu się. Największym zaskoczeniem okazało się, że najbliższy możliwy termin uczestnictwa w maratonie na Antarktydzie to rok 2021, czyli przede mną były 4 lata oczekiwania⌠Finalnie okazało się jednak, że w związku z pandemią bieg odbył się w roku 2022 i trzeba było poczekać jeszcze jeden rok dłużej. Maratony w których uczestniczyłem odbywały się m.in. we Frankfurcie w 2016 r. i w 2021 w Paryżu. Natomiast pierwsza próba maratonu w Azji była nieudana. W Japonii, niestety po przybyciu na miejsce i odebraniu pakietów startowych na kilka godzin przed startem bieg został odwołany z powodu nadchodzącego huraganu. Razem z żoną uczestniczyliśmy w biegu w Hong Kongu gdzie mieliśmy przyjemność poznać AttachĂŠ Ambasady Polskiej, który też biega i udzielił nam kilku pomocnych wskazówek. Marathon w Indiach był zupełnie inny. Na kilkanaście tysięcy osób startujących było nas troje Europejczyków i byliśmy dużą sensacją podczas biegu - każdy podbiegał do nas i chciał rozmawiać. Podczas biegu w Afryce (Big 5 Marathon) towarzyszyły nam dzikie zwierzęta: zebry, żyrafy, słonie, hipopotamy i antylopy, a także lwy, ale jednocześnie byliśmy też pod czujnym okiem strażników (śmiech). Maraton w Nowej Zelandii to z kolei kameralny bieg w stolicy Wellington lecz odbywający się w przepięknej scenerii. Maraton w Ameryce południowej to KLM Marathon w Curacao, tam spotkaliśmy grupę 10 biegaczy z Polski. Miłym akcentem jest to, że rekordzistą tej trasy jest Polak Wojciech Kopeć. Bieg w Nowym Yorku to wydarzenie, które pozostanie długo w mojej pamięci. Na początku płynie się promem na State Island, następnie autobusami docieramy na miejsce startu. Trasa przebiega przez pięć nowojorskich dzielnic, a kilka milionów kibiców zagrzewa do biegu w towarzystwie orkiestr. Na Brooklynie sam Antonio Banderas grał nam na gitarze. Meta była wyznaczona w Central Parku.
*Co kontynent to inne warunki klimatyczne, inne podłoże. Jak trenować do takiego wyzwania w Polsce? Czy wyjeżdżał pan wcześniej, bo ćwiczyć już na miejscu maratonu?
- Niestety nigdy nie wyjeżdżałem wcześniej żeby trenować w innym miejscu. Jak to zwykle bywa, życie weryfikuje nasz plany i niestety zawsze brakuje czasu - praca i inne obowiązki uniemożliwiają dłuższe wyjazdy. Każde miejsce startu jest inne, ale w związku z tym bardzo ciekawe. Dzięki maratonom odwiedziłem wiele interesujących miejsc. Start w maratonie w New Delhi w Indiach odbywał się o 2 w nocy, a to dlatego żeby uniknąć upału i w jak najmniejszym był on utrudnieniem dla kierowców, natomiast podczas maratonu Big 5 South Africa słoń blokował nam drogę i start się opóźnił o 30 minut. Czasami pewnych sytuacji nie da się przewidzieć i trzeba⌠poczekać (śmiech).
Bieg w Paryżu
*Ostatni międzykontynentalny maraton odbył się na Antarktydzie, na wyspie Króla Jerzego. Co było w nim najtrudniejsze?
- Bieg odbywał się w czasie okresu pandemicznego, a każdy kraj jak i przepisy organizatora wymagały codziennych testów na Covid-19. Będąc w Buenos Aires , a także płynąc statkiem każdego dnia poddawani byliśmy testom. Więc tak naprawdę to te kilkanaście testów i oczekiwanie na wynik były najtrudniejsze, bardzo stresujące. W przypadku uzyskania pozytywnego wyniku niemożliwym było uczestniczenie w biegu. Dodatkowo każdy zawodnik w takim przypadku zobowiązywał do odbycia dwutygodniowej kwarantanny. Bieg odbywał się między Antarktycznymi Bazami Polarnymi w terenie górzystym. Mieliśmy spore szczęście bo warunki pogodowe były wręcz doskonałe bo temperatura wahała się w okolicy -1 stopnia C z niewielkim wiatrem. Słyszeliśmy opowieści od organizatorów, że zdarzały się historie w poprzednich edycjach biegu, że warunki pogodowe powodowały przerwanie zawodów, a uczestnicy musieli powrócić na statek mimo że byli już w połowie dystansu. Innym razem pogoda uniemożliwia zejście na ląd i osoby przebiegły dystans maratoński na statku.
*Jakie wyzwanie stawia pan sobie teraz? Jak widzi swoją przyszłość i cele?
- W czerwcu razem z Kubą Długołęckim będziemy wspólnie biegli Bieg Rzeźnika, jest to bieg który biega się parami. Odbywa się on w Bieszczadach, a jego długość to 84 km. Jest jeszcze wiele biegów, w których warto wystartować, a do kilku miejsc z przyjemnością chciałbym wrócić żeby jeszcze raz to wszystko przeżyć.
Rozmawiała Natalia Mieszkowska
Komentarze obsługiwane przez CComment