

W minionym tygodniu wszyscy zainteresowani śledzili rozwój sytuacji w sprawie planów prezydenta Donalda Trumpa dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie. Wypowiedzi jego i przedstawicieli amerykańskiej administracji wywołały niepokój w Europie co do dalszych losów Ukrainy, ale też starego kontynentu.
Od początku swojej drugiej prezydentury Donald Trump raczej negatywnie wypowiada się o Unii Europejskiej, za to głównie pozytywnie jeśli chodzi o Rosję i jej prezydenta, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne, Władimira Putina.
Po rozmowie telefonicznej przywódców obydwu krajów, po której prezydent USA stwierdził, że Rosja powinna wrócić do grupy G7, ale także po wypowiedziach amerykańskiego sekretarza obrony o nierealności powrotu Ukrainy do granic sprzed 2014 roku i wstąpienia do NATO, pojawiły się negatywne odczucia co do planowanego przez USA sposobu zakończenia wojny. Z ust komentatorów i polityków padły nawet porównania do układu monachijskiego. Czy Ukrainie grozi rozbiór?
- To najlepszy moment dla krajów Europy na refleksję i zmianę kierunku polityki zagranicznej. Nowy rząd USA odkrywa karty i pokazuje, co jest jego prawdziwym celem (dbałość tylko o swoje interesy - przyp. red.). Wszyscy wiemy, jak kończą się rozbiory państw, dlatego nie można do tego dopuścić. Do tego jest potrzebne w Europie silne przywództwo i, jak już kiedyś wspominałem, wspólna, europejska armia - wskazuje Wiesław Chrzanowski, pułkownik WP w stanie rezerwy, obecnie wójt gminy Rzewnie (pow. makowski).
Pułkownik dodaje również, że w jego ocenie to właśnie Amerykanie sprowokowali tę wojnę zachęcając Ukrainę do wstąpienia do NATO, co zaogniło stosunki z Rosją.
Teraz sekretarz obrony USA twierdzi, że Ukraina do NATO nie wejdzie. Czy zdanie Ukraińców nie ma już żadnego znaczenia?
- Gdzie są siły pokojowe ONZ? Dlaczego to nie one, a więc siły z całego świata, zapewnią pokój na granicy Ukrainy z FR, tylko prezydent USA chce tam wysłać wojska europejskie? To są pytania, na które nie znajduję racjonalnej odpowiedzi - zastanawia się Wiesław Chrzanowski.
W weekend odbyła się Monachijska Konferencja o Bezpieczeństwie, której głównym tematem była sytuacja Ukrainy. Nie było na niej przedstawicieli Federacji Rosyjskiej. Natomiast z wypowiedzi przedstawicieli USA jasno wynika, że kraje europejskie nie zasiądą do rozmów pokojowych.
"Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, bo nie chcemy powtórki z Mińska" - stwierdził podczas konferencji w Monachium specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji generał Keith Kellogg.
Takie stwierdzenia budzą obawy krajów UE, a przede wszystkim napadniętej przez Rosję Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Załenski wprost stwierdził, podczas rzeczonej konferencji, że rozmowy Donalda Trumpa z Władimirem Putinem stanowią ryzyko dla całego świata.
Według niemieckiego ministra obrony Borisa Pistoriusa, bez współpracy na linii USA-Europa nie ma możliwości zapewnienia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa w nadchodzących latach.
Będziemy się przyglądać rozwojowi sytuacji. Jakakolwiek decyzja zapadnie - będzie miała wpływ na życie Europejczyków, w tym także, a może przede wszystkim, Polaków i mieszkańców państw bałtyckich.
Komentarze obsługiwane przez CComment