Gdy rolnik traci palce
Spada liczba nieszczęśliwych wypadków w rolnictwie na terenie powiatu mławskiego. O ile tutejsza placówka terenowa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w 2019 r. odnotowała ich (przyjęła zgłoszeń) 38, a w 2020 r. - 40, o tyle w ostatnim roku już tylko 30.
Samodzielny inspektor Krzysztof Bartosiewicz przypomina sobie, że ostatnie zdarzenie ze skutkiem śmiertelnym miało tu miejsce w 2016 r. - wtedy przyczepa przycisnęła rolnika. Ale nie popadajmy w przesadny optymizm, nadal bowiem dochodzi do drastycznych sytuacji. Np. w gminie Lipowiec Kościelny mężczyzna, naprawiając rozrzutnik obornika, potknął się tak pechowo, że uderzył w maszynę. W konsekwencji amputowano mu trzy palce u prawej ręki. Niełatwo wyobrazić sobie wykonywanie codziennych robót w gospodarstwie, gdy ma się niekompletną dłoń⌠Inny rolnik, kiedy ścinał drzewo w lesie, spadł konar i trafił w stojącą obok jego żonę. Właśnie połowa wszystkich nieszczęść to upadki i przygniecenia podczas pracy w budynku, na posesji czy na polu. Nietrudno jest się potknąć szczególnie na śliskiej posadzce w oborze czy na zagraconym podwórku albo spaść z drabiny. Zdarzają się też wypadki z udziałem zwierząt hodowlanych, zwłaszcza podczas udoju.
Więcej w papierowym wydaniu "TC" z 9 sierpnia.
Komentarze obsługiwane przez CComment