Dysproporcje w budżecie Żuromina
Podczas sesji Rady Miejskiej w Żurominie doszło do sprzeczki w związku ze szkoleniem rolniczym, które odbyło się w urzędzie. Radni zażądali zapłaty za wynajem sali, dlatego burmistrz o nią wystąpiła. To nie spodobało się sołtysom. Jeden z nich zwrócił uwagę, że sala jest ich, mieszkańców, a nie samorządowców.
W sali konferencyjnej Urzędu Gminy i Miasta w Żurominie odbyło się dwudniowe szkolenie rolnicze, które poprowadził Adam Witkowski, kierownik lokalnego oddziału Ośrodka Doradztwa Rolniczego. I nie byłoby w tym temacie nic interesującego, gdyby nie spór pomiędzy kierownikiem ODR-u i sołtysami a radnymi, którym nie spodobała się sytuacja, iż gmina, nie dość, że nie wzięła pieniędzy za wynajęcie sali, to jeszcze zapłaciła za szkolenie dwóch pracowników. Jak ustaliliśmy, jeden z nich przeszedł pełne szkolenie, które kosztowało samorząd 120 zł, natomiast drugi odbył szkolenie uzupełniające za kwotę 80 zł.
Na czwartkową sesję RM w Żurominie (24 marca br.) przybył Adam Witkowski, który, jak zaznaczył na wstępie, chciał ustosunkować się do, w jego ocenie, dezinformacji, jakie pojawiają się w przestrzeni publicznej. Kierownik wspomniał, że od 30 lat prowadzone są takie szkolenia i nigdy żaden burmistrz nie wymagał opłaty za użyczenie sali. Jak wyjaśniał, w związku z pretensjami radych, ustalił z Anetą Goliat, że zapłaci za salę 240 zł (za dwa dni po 120 zł). Był jednak oburzony całą sytuacją. Witkowski wyjaśnił również, że w razie potrzeby jest na miejscu, może przyjść na komisje, wszystko wyjaśnić, jednak nikt go nie zapraszał i stąd aktualne zamieszanie.
Wtórowali mu również sołtysi obecni na sali.
- Przecież to nasza sala, nie wasza. Za co chcecie pieniądze?! - pytał poddenerwowany sołtys Jan Wysocki.
Z kolei radny Wojciech Rochna pytał Adama Witkowskie go dlaczego gmina miała zapłacić za szkolenie pracowników skoro za darmo użyczyła sali. Na zarzuty sołtysów odpowiadał zaś pytając, czemu nie zrobią szkolenia u siebie, gdzie musieliby sami posprzątać. Sugerował tym samym, że pracownicy sprzątający salę konferencyjną po szkoleniu nie robią tego przecież pro publico bono. Do sprawy odniosła się także przewodnicząca rady Barbara Michalska, która wyjaśniała i sołtysom, i kierownikowi ODR-u, że sytuacja ta wynika z trudnego budżetu gminy, a każda złotówka się liczy. Chwilę wcześniej burmistrz Aneta Goliat wycofała z porządku obrad uchwały dotyczące budżetu, zapowiadając zwołanie sesji nadzwyczajnej w przyszłym tygodniu. To jednak zaogniło sytuację, sołtysi zaczęli wskazywać na podniesienie sobie diet przez radnych i zaproponowali rezygnację z nich na rzecz budżetu, tymczasem Barbara Michalska, nie pozostając im dłużna, zaznaczyła, że diety są podniesione, ale tylko sołtysom. Uchwała w sprawie diet radnych została unieważniona przez wojewodę, a rada od tamtego czasu nie wróciła do tematu i nie wiadomo czy w ogóle wróci.
Zaogniającą się sytuację próbował załagodzić radny Waldemar Bukowski, który zaapelował o stonowanie nastrojów, a sprawę uznał za rozwiązaną. Przy okazji okazało się, że samorząd ma poważne problemy ze "spięciem" budżetu. Jak wyjaśniła nam skarbniczka Grażyna Sikut, nie chodzi o braki środków, ponieważ gmina ma pieniądze na inwestycje. Problemem mają być dochody i wydatki bieżące, które powinny przynajmniej się bilansować, jednak jest rozbieżność, a wydatki bieżące (utrzymanie urzędu i pozostałych instytucji, diety itd.) przewyższają dochody gminy (głównie podatki, dzierżawy). Uchwała budżetowa, w której występuje niekorzystna dysproporcja między wydatkami a dochodami nie zostałaby zaakceptowana przez Regionalną Izbę Obrachunkową, dlatego podjęcie tych uchwał burmistrz przełożyła, aby znaleźć rozwiązanie tej sytuacji.
Problem finansów Żuromina był omawiany podczas środowej sesji nadzwyczajnej. Sprawa jest poważna. Relacja w najbliższy wtorek na naszych łamach.
Komentarze obsługiwane przez CComment