Baba z wozu. Komu lżej?
Głośnym echem w regionie odbiła się zmiana władz powiatu ciechanowskiego. Nie dziwi to wcale, bo Joanna Potocka-Rak należała do najbardziej medialnych starostów, a może nawet, gdyby zorganizować konkurs w tej dziedzinie, zdobyłaby palmę pierwszeństwa.
Była jedną z dwóch kobiet starostów i jedną z siedmiu kobiet u władzy samorządowej. Poza tym odwołanie starosty i zarządu jest zjawiskiem rzadkim, zwłaszcza na niemal ostatniej prostej kadencji. Co prawda głosowanie tego typu, i to dzień po Ciechanowie, miało miejsce w Kielcach, ale wniosek nie zyskał większości i starosta kielecki (PiS) pozostał na stanowisku. Być może na taki przebieg sesji liczyła i pani starosta.
Czy przypuszczała, że jeśli odejdzie z Polskiego Stronnictwa Ludowego, z ramienia którego znalazła się w zarządzie i to jako jego przewodnicząca, odbije się to nie tylko echem, ale i czkawką? Czy myślała, że skoro została lokomotywą wyborczą ludowców do powiatu (uzyskała niemal o tysiąc głosów więcej niż poprzedni starosta i najwięcej ze wszystkich kandydatów na radnych), zmieniła ich wizerunek w powiecie oraz samego powiatu, to mimo złożonej legitymacji, w uznaniu jej zasług, pozwolą jej pozostać w klubie radnych tej partii? Gdy tak się nie zadziało, założyła własny klub WiR (Współpraca i Rozwój), uszczuplając o trzy mandaty, o ironio, klub ludowców (co się stało, że aż cztery panie zmieniły barwy?). Czy rozpatrywała sytuację, że skoro powiatowe struktury partii cofnęły jej rekomendację do pełnienia funkcji starosty, pojawi się wniosek o jej odwołanie, podpisany przez byłych już kolegów i radnych opozycji (PiS)? Dla opozycji nie była "jej" starostą, więc pewnie to nie bolało. Ale koledzy? Były starosta a obecnie przewodniczący, członek zarządu, szef komisji rewizyjnej, czyli osoby blisko ze starostą współpracujące, w dodatku nie mające wcześniej uwag i zastrzeżeń do jej pracy. Przedstawione przez wnioskodawców argumenty zdały mi się niewystarczające do odwołania starosty, bo współpracując od wielu lat z samorządami, nie takie zarzuty słyszałam i nie takie błędy obserwowałam, lecz nikt wniosku nie pisał. Z drugiej strony przekonałam się, że i w samorządzie nie zawsze decydują wiedza, umiejętności, działanie, ale przynależność do tej czy innej drużyny, lub jej brak. Czy Joanna Potocka-Rak pamiętała o tym? Czy rozważając rozmaite scenariusze, wzięła pod uwagę i ten - dla niej - czarny? Myślę, że tak, choć wydawało się podczas sesji, że sytuacja może pozostać nierozstrzygnięta. Czy była zaskoczona zjednoczeniem PiS, PSL i PO, tym bardziej, że jeden z radnych ostatniego ugrupowania zasiadał w zarządzie powiatu? I czy żałuje opuszczenia ludowców, czy nie?
W nowy rok powiat ciechanowski wszedł z nowym starostą (PiS) i nowym zarządem (wicestarosta i etatowy członek pozostali ci sami). Brzydszym, bo nie ma w nim płci pięknej, i starszym (ktoś wyliczył średnią wieku: 66 lat, a była 54). Ale nie płeć i wiek się liczą. Miejmy nadzieję, że nastąpi kontynuacja podjętych już inwestycji, szczególnie z dziedziny społecznej, a nowy (stary) zarząd zaprezentuje się od jak najlepszej strony. Jak powiedziała kiedyś Izabela Sosnowicz-Ptak, pierwsza kobieta w zarządzie sąsiedniego powiatu pułtuskiego, szefowa klubu radnych PSL, która wystąpiła z partii, a potem została odwołana ze swojej funkcji (głosami PSL-SLD, broniła ją opozycja SPZP, obecnie PiS), parafrazując styl wypowiedzi ówczesnego starosty pułtuskiego: "Baba z wozu, koniom lżej". Jej miejsce w zarządzie zajął mężczyzna. Nie wiem, czy Joanna Potocka-Rak pomyślała to samo, ale mogła, skoro w emocjach wyrwało jej się określenie dotyczące wnioskodawców o "funkcjonowaniu na podstawie sznurka do snopowiązałki i kawałka druta". A komu lżej? To już temat na inny felieton.
Izabela Koba
Felieton ukazał się w nr 2 "TC" z 10.01.2023
Komentarze obsługiwane przez CComment