Doliną Łydyni
Kajakiem po Łydyni? Pan Wojtek, właściciel wypożyczalni kajaków (na Wkrze w Sochocinie) kręci głową: i owszem są tacy którzy próbowali, ale opinie nie są zachęcające.
--Wie pan, to rzeka kręta, wąska, na dokładkę płytka i niemiłosiernie zarastająca.I panoszące się wszędzie bobry, ale jeśli pan chce...
Chcę. Choćby sprawdzić, czy rację miał poeta pisząc:I spędziłem trzy dni na Łydyni - na trasie od Ciechanowa do Gutarzewa.
Sosnowe lasy i piaski Mazowsza milej mojej stawiają się pamięci niż urocze doliny i wzgórza brzegów Lemanu.
Ciechanowskie wieże piękniej wznoszą się w moim wspomnieniu niż Mont-Blanc, która do nieba dotyka, a wody Lidyni milej mi szemrzą w moich uszach niż wodospady
rozbijające się z szumem o Helwecji skały
(z listu Zygmunta Krasińskiego do ojca.
Genewa, 9 listopada 1829 roku)
Więc odbijamy: wyprawa na trzy dni, trasa Ciechanów - Gutarzewo, do ujścia Łydyni do Wkry. Niewielki pływający pomost zakotwiczony na wskroś obracającej się w ruinę cukrowni "Ciechanów" (kiedyś im. ...Marcelego Nowotki) daje oparcie pistacjowemu kajakowi powoli wypełniającemu się niezbędnym wyposażeniem - w planach mamy przecież dwa biwaki. Trasa liczy bowiem ponad trzydzieści kilometrów. Rytm rejsu wyznaczą mijane mosty, kładki, przepusty i progi - te ostatnie widome pozostałości po częściowej regulacji koryta rzeki.
Rozświetloną słonecznym blaskiem toń pokrywa dywan rozmaitej roślinności tworzącej wyspy szuwarów przez które przyjdzie się nam przebija- to czas sierpniowej bujności cieszącej oczy, odurzającej zapachami i zniewalających barwą. Pierwsze kilometry to jeszcze krajobraz miejski - potem już tylko komin ciepłowni górujący nad horyzontem przypominać nam będzie o sąsiedztwie miasta. Ale najpierw, po lewej rozległe przestrzenie łąk na wysokości Szczurzyna. Potem minąwszy most kolejowy i niewielki
lasek osiągamy Bielin. Nurt przegradza nieczynny już przepust, betonowy,z żelazną barierką. Wcześniej jednak zapora naturalna - gęste zarośla pałki szerokolistnej, czyli przeciąganie kajaka. W jej objęciach a także trzciny pospolitej oraz oczeretu jeziornego dane nam będzie spędzić jeszcze długie chwile...
Przestrzeń między roślinami wypełnia nierzadko rzęsa wodna i może też wywłócznik tworząc gruby, gąbczasty, malowniczy kożuch skutecznie opierający się wysiłkom wiosłujących. W strefie wody głębokiej spotykamy roślinę o skórzastych liściach pływających, przypominających liście grzybieni białych nazywanych zwyczajowo nenufarami lub liliami wodnymi. Tu jednak mamy do czynienia z grążelem żółtym o kwiatach - wynurzających się ponad taflę wody. Kwiaty te, migotliwość barw, refleksy światła słonecznego w rozedrganej powierzchni rzeki dostrzegamy w obrazach impresjonistów.
Za Nużewem, na horyzoncie majaczy linia lasu - jeszcze przed wsią Gołoty, śródleśnej osadzie, dawnej siedzibie leśnictwa. Kompleks to stary, ongiś należący do opinogórskiej ordynacji hrabiów Krasińskich, dziś zarządzany przez Lasy Państwowe - dokładniej Nadleśnictwo Ciechanów. Wkraczamy w granice leśnictwa Gołoty. Kajak cumujemy przy starej, nieużywanej już chyba kładce - prostej, stalowej kratownicy z deskowanym pokryciem. Las liczący 1260 hektarów, o wyraźnych dwóch strefach: północnej wyższej i bardziej suchej i południowej - podmokłej i wilgotnej, pierwotnej w swym charakterze i właściwie niedostępnej. Widać tu pracę nie tylko służby leśnej, ale też licznej bobrzej kolonii... Na skra- ju osady, w miejscu dawnej leśniczówki rozparł się potężnie Jesion wyniosły pomnik przyrody. Ponad trzydziesto-metrowy, w obwodzie mający - bagatela - 6 metrów 40 centymetrów liczy sobie lat około 160 ! Gatunkowi temu przypisywano właściwości magiczne... sen pod jesionem koił nerwy a pochówek w jesionowej trumnie zapewniał wieczne odpoczywanie a żywym pozwalał uniknąć nawiedzenia przez pokutującą duszę - o czym informuje bardzo porządna tablica edukacyjna.
Czy wszyscy którzy odeszli z tego świata ta w gołockim lesie zaznali spokoju -nie wiemy. Czy zaznali go zastrzeleni w 1928 roku przez kłusownika synowie leśniczego Pyszniewskiego? Czy zaznali go również mordowani przez pracowników Urzędu Bezpieczeństwa w trudnych powojennych latach żołnierze podziemia? O tych ostatnich
przypomina skromny pomnik na skraju miejscowości.
Płyniemy dalej mając po lewej stronie las ustępujący z wolna łąkom i polom uprawnym; po prawej mijając przysiółkowe wsie Kownaty - Wojnowe i Borowe. Prosty, długi odcinek rzeki przegrodzony jest znów bliźniaczą kratownicą kładki prowadzącej donikąd... Już późne popołudnie i czas rozejrzeć się za biwakiem. Niecały kilometr dalej stajemy na nocleg .Trzeba tylko wciągnąć kajak na wysoki w tym miejscu brzeg, rozwiesić mokre rzeczy, rozbić namiot i przyrządzić kolację. Namiot rozstawiam na nieużytku z widokiem na rzekę. Do gotowania służy palnik klasyczny Primusa z dokręcanym
pojemnikiem gazu, a zestaw naczyń stalowych z patelnią
dopełnia reszty. Na kolację podano kaszę z warzywami, na deser czekoladę pełną bakali. Przed snem jeszcze łyk czerwonego grzanego wina...
MAREK GIERLACH
fot. M. Gierlach, akwarela Kinga Przepiórkiewicz
Cały artykuł w papierowym nr 51/52 TC lub w wersji elektronicznej na ciechpress.pl
Komentarze obsługiwane przez CComment