W poprzednim numerze TC poruszyliśmy temat kontrowersyjnego konkursu Ministerstwa Edukacji i Nauki skierowanego do pozarządowych organizacji oświatowych, w ramach którego przyznawane zostały granty na zakup, budowę lub przebudowę oraz wyposażenie nieruchomości.

W tym artykule przyjrzeliśmy się bliżej transparentności przyznawania tego dofinansowania z perspektywy jednego z ciechanowskich wnioskodawców - Społecznego Towarzystwa Oświatowego, prowadzącego przedszkole i szkołę przy ulicy Wyspiańskiego.
- Nasza szkoła wzięła udział w programie MEiN - mówi Katarzyna Rogowska, prezes zarządu STO. - W odpowiednim terminie złożyliśmy wymagany wniosek, przedstawiając cały program inwestycji, wszystkie wymogi, które trzeba było spełnić. Program ten miał wypełniać lukę i umożliwiać takim szkołom jak nasza pozyskanie środków, których tak naprawdę nie mamy skąd pozyskać. Jesteśmy organizacją pro bono, wszystkie pieniądze uzyskane z czesnego od rodziców wykorzystujemy na utrzymanie szkoły. Szukamy więc wszelkich możliwych pieniędzy, bo samorządy, gdyby chciały bardziej wspomóc oświatę, muszą same szukać źródeł takiego finansowania.
- Nieruchomość jest własnością stowarzyszenia - dodaje Katarzyna Stawicka, dyrektorka szkoły. - Jednostki samorządowe nie są w stanie nam pomóc, zwłaszcza, że cięcia w oświacie są ogromne, a my przecież nie jesteśmy szkołą publiczną. Minister mówi, że subwencja wzrasta. Owszem, ale środki przekazywane do samorządów są nieadekwatne do wzrostu subwencji. Nie łapiemy się nawet na budżety obywatelskie. To była dla nas najlepsza okazja dofinansowania. Jako organizacja non profit nie możemy gromadzić oszczędności. Wszystko wydajemy, ewentualnie możemy inwestować, jeśli nas na to stać. A niestety nie jest nas stać. Czesne mamy niewielkie, od 1 stycznia jest to 500 zł. Uczniów jest ponad 200. 90% budżetu to wynagrodzenia. Wydawało nam się, że ten program to ogromna szansa, aby zdobyć środki na to, co najbardziej potrzebne.

Wydawało nam się...

Cały artykuł w aktualnym wydaniu TC (nr 8/2023)