Ostatnia egzekucja w Auschwitz
Noah Zabludowicz szedł ciemnym korytarzem bunkra więziennego bloku 11 w obozie Auschwitz I. O tym, że w celi śmierci zobaczy swoją koleżankę z Ciechanowa dowiedział się kilka dni wcześniej od więziennego strażnika. Jakub "Bunkier" Kozielczyk, człowiek wielkiej postury, wskazał mu ciasne pomieszczenie na końcu korytarza. Dał im godzinę.
W zimnej i wilgotnej celi Noah przez dłuższy moment nie mógł przyzwyczaić oczu do ciemności. Wreszcie ją dostrzegł, prawie nagą, leżącą na zimnym cemencie.
Roza Robota była zmasakrowana, z ran sączyła się krew. W trakcie przesłuchań nieludzko ją bito i torturowano. Była ledwo przytomna, ale wydusiła z siebie kilka ważnych słów. - Wiem, że nie wyjdę stąd żywa. Powiedz wszystkim, że przeze mnie nikt nie zostanie aresztowany.
6 stycznia 1945 r., w ostatniej publicznej egzekucji w Auschwitz - Birkenau, wraz z trzema innymi kobietami działającymi w żydowskim ruchu oporu, Roza Robota została powieszona. Niecałe trzy tygodnie później obóz wyzwolili radzieccy żołnierzy.
Młodość, która skończyła się tak szybko
Przed wojną Roza, podobnie jak większość jej kolegów i koleżanek, przesiąkali duchem syjonistycznym. W przypadku Rozy mogło to wynikać z pochodzenia. Jej rodzice przy ulicy Żydowskiej w Ciechanowie prowadzili sklep z narzędziami. Ale na zapleczu ojciec dziewczyny (Isaiah) prowadził bibliotekę Peretza - to tam zbierała się żydowska zaangażowana społeczność miasteczka, by dyskutować o kulturze, literaturze i przyszłości. Już jako młoda dziewczyna Roza przystała do syjonistycznego i świeckiego ruchu młodzieżowego Hashomer Hatzair (Młody Strażnik).
Grupa spotykała się w "spichlerzu z drewnianymi filarami, o mokrych wilgotnych ścianach, nieopodal rzeki Łydynia". W piątki młodzież śpiewała, tańczyła, słuchała wykładów, uczyła się hebrajskiego. Roza zaczęła używać hebrajskiej wersji swojego imienia - Shoshanah. Zaprzyjaźniła się z Godelem Silberem, a z czasem zostali parą. Ich młodzieńczy entuzjazm syjonistyczny zamieniał się w sprecyzowane plany na przyszłość, przekonywali o konieczności Aliyah, czyli powrocie wszystkich Żydów do historycznych granic Izraela.
Sny o wyjeździe z Polski, marzenia i młodość dla 18-letniej Rozy i jej rodziny, skończyły się wraz z wejściem do miasta wojsk niemieckich, a potem gestapo. Brutalność nazistów skupiła się na Żydach z ciechanowskiego sztetla. Większość żydowskich domów Niemcy nakazali rozebrać. Utworzone wkrótce getto, mimo że otwarte utrudniło żydowskim mieszkańców kontakt ze światem. W getcie, stłoczeni do granic, Roza i jej bliscy doświadczyli czym jest codzienne upokorzenie, strach i śmierć.
Równocześnie w młodej kobiecie narastał sprzeciw i opór wobec okupanta. Młodzież próbowała organizować coś na kształt podziemnej organizacji. Prawdopodobnie wtedy poznała o dwa lata starszego Noaha, który wspólnie z braćmi Pinhasaem i Hananem, Mosze Kulką i Godelem Silberem starali się pomagać swojej społeczności. Noah (Nocek) Zabludowicz, posiadający "dobry wygląd", na podrobionych papierach volksdeutcha dostał pracę kierowcy i mechanika u niemieckiego przewoźnika Kesslera. Dzięki wyjazdom Noah (teraz Robert) był w stałym kontakcie z gettami w Mławie, Strzegowie, Nowym Mieście, Płońsku i Płocku. Przekazywał informacje, a w skrajnych sytuacjach przewoził całe rodziny z getta do getta.
Radosław Marut
Cały artykuł w papierowym wydaniu Tygodnika Ciechanowskiego (nr 5/22)
Komentarze obsługiwane przez CComment