ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Płacić jak za zboże

Prezes Jarosław Kaczyński dość długo nie pojawiał się na spotkaniach z wiernym ludem pisowskim, ale kiedy wrócił od razu z pełnym przetakiem obietnic. W Łysych k. Ostrołęki na tle przebranych za Kurpiów zwolenników swojej partii przedstawił założenia swojej polityki rolnej.



Teraz, przed wyborami będzie ona polegała głównie na dopłatach i dotacjach. Rolnicy oprócz zagwarantowanych unijnych dopłat do hektara otrzymają "rekompensatę Kaczyńskiego". Za wojną w Ukrainie, za drożyznę, za inflację, a przede wszystkim za ukraińską pszenicę, której nikt w Polsce nie chciał, a ona sama wsypała się do naszego kraju. No i jeszcze… żeby zagłosować na PiS.

Jak tylko głos dał prezes, mógł się odezwać świeżo powołany minister rolnictwa. Robert Telus, który zastąpił Henryka Kowalczyka na stanowisku ministra rolnictwa zapowiedział, że rząd chce "zdjąć" z rynku 3-4 mln ton zboża. Zostanie ono wywiezione z Polski najpóźniej do lipca br., tak aby przed żniwami można było opróżnić zapchane ziarnem magazyny. "Zdejmowanie", czyli koszty interwencyjnego skupu mają obciążyć budżet państwa, czyli nas podatników kwotą 5-10 mld zł (nie mniej niż 1400 zł za każdą tonę). Rząd ma udrożnić nasze porty oraz pomóc w budowie silosów (dopłaty). Jednym słowem - będziemy płacić jak za zboże, nie licząc się z ceną rynkową.

Skąd się wzięła ta nadwyżka zboża? Ano stąd, że ubiegłoroczne zbiory były całkiem dobre, a cena na rynkach światowych była niska. Rolnicy nie spieszyli się więc ze sprzedażą swoich plonów, czekali na lepszą cenę, mimo, że do Polski wjeżdżały już pierwsze transporty z ukraińską pszenicą, po tym jak UE zniosła cło na tamtejsze produkty rolne. Ale jeszcze dodatkowo utwierdzał ich w tym postanowieniu o niesprzedawaniu zbiorów sam minister Kowalczyk. "Co do ukraińskiego zboża na polskim rynku, to apeluję o zachowanie spokoju. Polscy rolnicy, zupełnie niepotrzebnie, mogą wyprzedawać polskie zboże. W przyszłym półroczu zboże nie będzie tanieć." - zapewniał na antenie ogólnopolskiego radia. Ale ono taniało…

Za tą wypowiedź, ale przede wszystkim za bierność, niezdecydowanie i spóźnione decyzje, które mogły ochronić nasz rynek zbożowy przyszło mu zapłacić utratą fotela ministerialnego. Ale Kowalczyk raczej się tym nie przejął, bo dla osłody został mu wygodny fotel wicepremiera. Nowy minister energicznie zajął się teraz pilnowaniem transportów ukraińskiego zboża, tak aby przez nasz kraj tylko przejeżdżała tranzytem. Zobaczymy czy się to uda.

Czy polscy rolnicy są poszkodowani. Zapewne tak, ale…

W Polsce, podobnie jak w wielu krajach europejskich rolnicy są grupą społeczno-zawodową potrafiącą walczyć o swoje. Gdy są tylko niezadowoleni z opłacalności swojej pracy (np. niskich cen skupu) organizują happeningi, blokady szos, wysypują niesprzedane ziarno lub owoce przed sejmem, a nawet obrzucają jajkami ministrów.

Rolnicze hasła przemawiają do wyobraźni, w Polsce szczególnie - "Chłopi żywią i bronią". Ale kiedy odłożymy na bok całą tę otoczkę historyczno-patriotyczną, zobaczymy, że rolnicy (farmerzy, producenci rolni) są również uczestnikami rynku, i tak jak wszyscy odgrywają na nim co najmniej dwie role. Gdy eksportują swoje produkty, są przeciwnikami protekcjonizmu, ale gdy na krajowym rynku pojawiają się produkty zagraniczne - są przeciwnikami konkurencji, którą zawsze określają jako "nieuczciwą". Obecnie bronią się przed napływem produktów rolnych z Ukrainy, a jednym z ich argumentów jest to, że nie zostały one odpowiednio przebadane i z pewnością są niezdrowe. Ale nie wiadomo czy tak jest, bo nikt nie wykonał i nie pokazał takich próbek badań. Uknuto natomiast określenie "zboże techniczne", które ma pejoratywny wydźwięk. O takiej "kwalifikacji" zbóż nie słyszeli do tej pory żadni naukowcy, również sami rolnicy.

Zdaniem polskiego chłopa zagraniczny produkt jest niezdrowy, a najlepszy jest ten, który on sam wytworzy. Ale tak samo uważają niemieccy, czescy czy włoscy rolnicy. Konsumenci często mają inne zdanie, ale wtedy są wrogami.

Wiadomo, że rolnictwo to branża podlegająca naturalnym wahaniom cyklicznym, także warunkom pogodowym. Wspólna polityka rolna UE ma na celu ujednolicenie wsparcia dla wszystkich rolników. Temu służą np. dopłaty do produkcji roślinnej do każdego hektara, pomoc w przypadku klęsk żywiołowych, i inne. W jednym roku cena może być niższa, za rok, dwa wyższa… Ale żeby dopłacać dlatego, że rolnik słuchał ministra Kowalczyka, który sugerował żeby się nie spieszyć..?

 RYSZARD MARUT

Komentarze obsługiwane przez CComment