Ogród w kieszeni
Rozmaite odcienie zieleni, żółci, różu, czerwieni, bieli – wybuch kolorów i wysyp kwiatów nastąpił w tym roku szybciej. Cieszymy się tą bujnością przyrody, i wokół nas, i utrwaloną na zdjęciach, które, po zalewie podobizn kandydatów w ostatnich wyborach, są miłym urozmaiceniem. Z drugiej strony wiemy, że ten rozkwit nastąpił za wcześnie i że meteorolodzy zapowiadają przymrozki.
A na razie radość ogrodniczo-rekreacyjna, jak oznajmiają znajomi, trwa. W ogródku, na działce, po pracy można … grillować, nasunie się części z nas odpowiedź. Niektórzy to zrobili. Można potańczyć lub pochodzić boso po trawie; odważni już się znaleźli. Można też wyjść z robótką, narzędziami, laptopem czy książką.
Po co sięgamy najchętniej? I nie mam na myśli szydełka czy wiertarki. Zaskoczenia nie będzie. Najczęściej wybieramy literaturę sensacyjno-kryminalną (28 procent z nas), w tym powieści detektywistyczne, rozmaite odmiany kryminalnej, thrillery. Króluje niepodzielnie, od lat, jak można się domyślić, Remigiusz Mróz. Podążamy ponoć za nowościami, ale i odnajdujemy jego wcześniejsze książki. I tu przyznam się do czegoś. Proszę wszystkich „kryminalistów”, czyli autorów tego gatunku i ich czytelników o wyrozumiałość. Nie przepadam za tym typem literatury z małymi wyjątkami, bo kryminał kryminałowi nierówny i na moje szczęście istnieją na przykład następcy Joanny Chmielewskiej, którą darzyłam sentymentem nie tylko ze względu na jej pseudonim, będący nazwiskiem moich trzy razy pradziadków po kądzieli. Cieszy mnie bardzo, że tym śladem zaczęła podążać Joanna Wtulich, pisarka z naszego regionu, której komedia kryminalna będzie miała premierę już za tydzień. O jeszcze większą wyrozumiałość poproszę fanów Remigiusza. Wstyd się przyznać, nic jego autorstwa nie czytałam. Nadrobię. Może sięgnę po coś z serii z Joanną Chyłką w roli głównej, skoro powstał serial? Na drugim miejscu wybieramy: literaturę obyczajową, romanse i powieści erotyczne (22 proc.), następnie non-fiction, w tym biografie, publicystykę, historię XX wieku (17 proc.), a także poradniki (16 proc.). Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że sięgam po różne gatunki, co zależy m.in. od wizyty danego autora na naszym terenie choćby w miejskiej ciechanowskiej książnicy.
Nie tyle typ czytanych książek mnie cieszy, co fakt, że 43 procent z nas przeczytało w minionym roku co najmniej jedną książkę. W końcu coś ruszyło. Jest nas więcej! O 9 punktów procentowych. Przypomnę, że wskaźnik ten przez niemal całą dekadę, nie licząc roku 2020, utrzymywał się na niższym poziomie, o czym informowały raporty o stanie czytelnictwa. Najnowszy wniósł więcej optymizmu. Nie oznacza to, że można już odtrąbić sukces. To, że więcej z nas czyta, nie oznacza, że intensywnie i dużo. Odsetek osób, które czytały siedem lub więcej książek w ciągu roku, wynosi 8 procent, czyli porównywalnie do ubiegłych lat. I tu nie do końca mieszczę się w statystykach, bo nie żyję w dużym mieście, a takie osoby są przeważnie czytelnikami. Płeć pasuje, bo to nadal my, kobiety, więcej czytamy, choć są oczywiście wyjątki jak mój mąż i syn; z tym że ten ostatni woli wersje elektroniczne lub audio, i to po angielsku. Co ciekawe, podobno wzrosło zainteresowanie bibliotekami u młodych mężczyzn w wieku 25–39 lat. Jeśli są wśród nich młodzi ojcowie, dają dobry przykład.
To kto już spędził czas w ogrodzie, nie tylko na związanych z nim pracach? Kto czytał wśród kwitnących roślin? Rozkoszowanie się przyrodą i książką, brzmi dobrze, prawda? Tym bardziej, że książka, jak głosi chińskie przysłowie, jest „niczym ogród, który można włożyć do kieszeni”. Jeśli nie do kieszeni, to do torebki, torby czy plecaka.
Komentarze obsługiwane przez CComment