Karniewo -społeczność wielkich serc
O planach inwestycyjnych samorządu, ale także niezwykłej mobilizacji społecznej w obliczu wojny w Ukrainie i kryzysu uchodźczego rozmawiamy z wójtem gminy Karniewo Michałem Jasińskim.
* Panie wójcie, jakie inwestycje udało się Panu zrealizować w roku ubiegłym?
- Oczywiście, jak w większości samorządów, także u nas priorytetem jest modernizacja dróg. W ubiegłym roku udało nam się wyremontować blisko 7,5 km dróg, na co pozyskaliśmy pieniądze z tzw. "Tarczy" i Urzędu Marszałkowskiego. Jesteśmy także na etapie remontu świetlic, których w naszej gminie jest 14. Wyremontowanych dotychczas zostało 8, jeszcze 6 wymaga dalszych drobnych prac, głównie termomodernizacyjnych. Zagospodarowaliśmy poprzez budowę wiat turystycznych trzy działki gminne (największa przy rok wcześniej wybudowanym zbiorniku wodnym w Rafałach). Jesienią planujemy wraz z Lasami Państwowymi i dziećmi sadzenie lasu, będą alejki, a w przyszłym roku powstanie ścieżka dydaktyczna przy naszej tzw. " Bieli". Na taką ścieżkę udało się już nam pozyskać środki zewnętrzne w kwocie 75000 zł z WFOŚiGW w Warszawie i w najbliższych tygodniach powstanie przy szkole w Karniewie. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach ruszy także budowa dla dzieci i młodzieży w naszym gminnym parku w Karniewie placu zabaw, między innymi z kamiennymi stołami do gry w pin-ponga i warcaby, a nawet mini ścianką wspinaczkową. W ubiegłym roku pozyskaliśmy również duże środki finansowe z Polskiego Ładu, które będziemy realizować w roku bieżącym.
* Gmina Karniewo pozyskała aż niemal 6 mln zł z tego funduszu. Na co zostaną przeznaczone te pieniądze?
- Złożyliśmy 3 wnioski, które zostały zaakceptowane. Także w tym przypadku stawialiśmy na modernizację sieci dróg. Przebudowane zostaną ulice w Karniewie: Piaskowa, Brzozowa Olszynowa i Młodzieżowa, na co otrzymaliśmy dofinansowanie w wysokości 2,05 mln zł. Zbudujemy także stację uzdatniania wody w Żabinie Łukowskim wraz ze zbiornikiem wyrównawczym, na co również otrzymaliśmy 2,05 mln zł dofinansowania. Zależy nam na tej inwestycji, mamy świetnie rozbudowaną sieć wodociągową, ale chcemy w tamtym rejonie mieć nowoczesną stację uzdatniania wody. Planujemy też przełączenie naszej wsi Tłucznice, które były do tej pory podłączone do SUW w Gołyminie, a tam w ubiegłym roku występowały liczne problemy ze zdatnością wody do spożycia. Zależy mi, żeby nasi mieszkańcy mieli nieprzerwany dostęp do wody. Jeszcze z końcem kwietnia ogłosiliśmy przetarg na wykonanie tej inwestycji. Pozyskaliśmy także 1,5 mln zł na budowę paneli fotowoltaicznych na budynkach użyteczności publicznej. Ogłosiliśmy już przetarg. Panele zostaną zamontowane na szkole, urzędzie gminy, ośrodku zdrowia i wszystkich świetlicach. Nie mam jednak zamiaru spocząć na laurach. Do kolejnego naboru w ramach Polskiego Ładu zgłosiliśmy kolejne trzy wnioski, tym razem na łączną kwotę niemal 10 mln zł.
* Duża kwota do dyspozycji. Czego dotyczyły złożone wnioski?
- Sukcesywnie modernizujemy nasze drogi, jednak potrzeby w tym zakresie wciąż są duże. Do remontu mamy jeszcze ponad 30 km dróg gminnych i właśnie o to wnioskowaliśmy do tego naboru. Chcielibyśmy otrzymać dofinansowanie w wysokości 5 mln zł na ten cel, ale również 2,5 mln zł na remont ulic w samym Karniewie. Planujemy także zmniejszyć wydatki na utrzymanie budynku urzędu, dlatego złożyliśmy wniosek na jego modernizację tj.: wymianę źródeł ogrzewania na pompę ciepła, poprawę termomodernizacji i dostosowanie budynku do potrzeb osób niepełnosprawnych poprzez montaż windy. Ten wniosek opiewa na kwotę 2,4 mln zł. Wspomnę również, że nasza gmina otrzymała 1 mln zł z tzw. funduszu covidowego w związku z największym wzrostem osób zaszczepionych w powiecie makowskim w okresie badanym, co znacząco zwiększa nasze możliwości inwestycyjne, a jest zasługą naszych odpowiedzialnych mieszkańców.
* Wiele samorządów coraz częściej narzeka na finanse, a składa się na to szereg czynników. Czy w karniewskim samorządzie też zmagacie się z niedoborami?
- Inflacja doskwiera wszystkim, nie tylko mieszkańcom, firmom, ale także samorządom. Z niepokojem obserwuję wzrastające rachunki za prąd, dlatego staramy się minimalizować te koszty poprzez modernizację źródeł energii. Budżety, choć w teorii wydają się coraz większe, w praktyce są pochłaniane przez wzrastające wydatki bieżące. Staramy się odpowiedzialnie zarządzać finansami gminy, a to niestety oznacza także trudne decyzje. W tym roku musieliśmy zlikwidować Szkołę Podstawową w Szwelicach (czynna do końca bieżącego roku szkolnego - przyp. red.). Problemem jest brak odpowiedniego finansowania oświaty. Co roku dokładamy z własnego budżetu ok. 50 procent do subwencji. Płace nauczycieli i personelu rosną, mierzymy się z niżem demograficznym, a subwencja w przeliczeniu na ucznia pozostaje na tym samym poziomie. Rosną również koszty utrzymania obiektów, tj.: ogrzewania, koszty energii, utrzymania czystości. To trudne decyzje, ale jako osoba odpowiedzialna za rozwój gminy muszę dbać o dobro wszystkich mieszkańców. Budynek po szkole w Romanowie w której do sierpnia ubiegłego roku istniała jeszcze szkoła zarządzana przez Stowarzyszenie Edukator w Łomży miał zostać zaadaptowany w części na świetlice dla mieszkańców oraz dom dziennego pobytu dla seniorów. Opieka nad osobami w podeszłym wieku staje się nowym wyzwaniem dla gmin ze względu na starzejące się społeczeństwo. Jednak, ze względu na kryzys uchodźczy, plany te zostały tymczasowo wstrzymane.
* Wstrzymane ze względu na utworzenie w dawnej szkole w Romanowie największego w gminach powiatu makowskiego ośrodka dla uchodźców. Przybliży Pan kulisy jego powstania?
- Z racji tego, że od zamknięcia budynku nie minęło dużo czasu nie było tam większych strat, jeśli chodzi o stan, więc otwarcie tam ośrodka dla uchodźców było możliwe. Otrzymaliśmy informację z powiatu w sobotę (26 lutego br. - przyp red.), że musimy być gotowi na przyjęcie dużej liczby uchodźców, choć na ten moment nie wiedzieliśmy jeszcze ilu konkretnie. Już w poniedziałek zaczęliśmy przygotowywać obiekt. Uruchomiliśmy ogrzewanie, nasze lokalne firmy zamontowały kabiny prysznicowe, darczyńcy przekazali niezbędne wyposażenie: pralki, kuchenki, łóżka, pościele, zabawki. Zapamiętam to jako niesamowity zryw serc naszych mieszkańców, zaprzyjaźnionych przedsiębiorstw, pracowników urzędu gminy i szkoły oraz strażaków. Dzięki ich staraniom ośrodek był gotowy w zaledwie kilka dni. Byliśmy przygotowani na przyjęcie nawet do 50 osób, ale na pierwszych uchodźców musieliśmy poczekać, ponieważ sama ucieczka do obcego kraju była dla nich wielkim szokiem, bali się opuszczać większe miasta w obawie przed brakiem możliwości łatwego powrotu do Ukrainy, ale też, w razie dłuższego pobytu, brakiem perspektyw zatrudnienia.
* Ale mimo takich obaw, z tego co wiem, w ośrodku są uchodźcy, a nawet część z przebywających tam pań pracuje.
- Na początku przybyła do nas ośmioosobowa rodzina, babcia, mama i sześcioro dzieci. W komunikacji pomagały nam dwie wolontariuszki - Ukrainki, które od lat mieszkają w Polsce. Powiem szczerze, że spodziewaliśmy się wówczas większego kryzysu uchodźczego, większych problemów logistycznych z tym związanych, a tymczasem otrzymaliśmy trochę dodatkowego czasu, aby móc wszystko usprawnić, ponieważ większa grupa uchodźców przybyła do nas później. Wspomniana pierwsza rodzina już wróciła do ojczyzny, mamy z nimi cały czas kontakt, ale rozważają możliwość ponownego powrotu do Polski. Okazuje się, że choć ich dom przetrwał, to w sklepach brakuje żywności lub jest bardzo droga, a nie wiadomo w którą jeszcze stronę potoczą się działania wojenne. Teraz w ośrodku przebywa ponad 20 osób, kobiety i dzieci. Na początku przez kilka dni zamawialiśmy catering, ale panie zdecydowały, że same będą gotować. Trzem udało nam się pomóc znaleźć pracę, jedna jest wykwalifikowaną pielęgniarką, dwie znalazły zatrudnienie w firmach produkcyjnych. Bardzo chcą pracować, nie chcą żyć z naszych pieniędzy, tylko uczciwie na siebie zarabiać. To miłe i pozytywne. Dokładamy także wszelkich starań, żeby zminimalizować stres związany z pobytem w obcym kraju. Codziennie dyżury pełnili strażacy-ochotnicy i pracownicy gminy, coraz lepiej się porozumiewają. Uchodźcy różnie radzą sobie z przebytą traumą. Była potrzebna też pomoc psychologiczna. Część z nich widziała piekło. Ale mają kontakt ze swoimi mężami na froncie i to ich, myślę, podtrzymuje na duchu.
Dalsza część tekstu pod zdjęciem
* Czy gmina otrzymuje jakiekolwiek wsparcie od państwa w związku z wydatkami, z jakimi wiąże się utrzymanie ośrodka?
- Mamy podpisaną umowę ze Starostwem Powiatowym w Makowie Mazowieckim, które otrzymuje i przekazuje nam środki od Wojewody Mazowieckiego. Na wszystko był potrzebny czas i najważniejsze, że po tygodniach niepewności finansowej w końcu ta współpraca z Wojewodą "zazębiła". W chwili obecnej środki, które zaczęliśmy otrzymywać wystarczają na bieżące utrzymanie ośrodka. Pierwsze jednak tygodnie funkcjonowania bez naszych darczyńców, ich ofiarnej pracy i zaangażowania finansowego nigdy by się nie powiodły...
* To piękny gest, ze strony samorządu i mieszkańców, że otworzyliście swoje serca, pomimo trudności, na ludzi w wielkiej potrzebie.
- Jestem dumny z naszych mieszkańców, którzy nieustannie niosą pomoc uchodźcom. Dziękuję wszystkim, strażakom, pracownikom urzędu, jednostek podległych, darczyńcom, firmom, które dostarczyły niezbędne materiały. To poruszające, jak bardzo można się zmobilizować i ruszyć z pomocą w obliczu ludzkiej tragedii. W naszej gminie nie brakuje ludzi o wielkich sercach, dlatego to tak przyjazne i rozwijające się nieustannie miejsce.
* Dziękuję za rozmowę.
Komentarze obsługiwane przez CComment