Uszkodzili instalację, zniszczyli plac zabaw
Urząd Miejski w Makowie Mazowieckim opublikował nagranie z miejskiego monitoringu, na którym widać jak młody człowiek, w deszczową noc, niszczy instalację elektryczną napisu "I love Maków". - Można by "pogratulować odwagi", a raczej współczuć głupoty za grzebanie przy skrzynce z prądem do tego w deszczowy wieczór - skomentowali urzędnicy na facebookowej stronie Urzędu Miasta w Makowie Maz.
To jednak niejedyne zniszczenia do jakich doszło w ostatnim czasie w mieście. Zdewastowano również plac zabaw, znajdujący się przy stadionie miejskim. Wyrwane zostało ogrodzenie, połamano stojące tam ławki. - Niestety, jak wiemy wandalizm w naszym mieście nie jest rzadkością, nad czym ubolewamy, bo wszystkie inwestycje wykonywane są dla mieszkańców. Zniszczenia w miarę możliwości naprawiane są na bieżąco, o ile nie są to wysokie koszty - mówi nam Alicja Prejs z Urzędu Miasta w Makowie Mazowieckim.
A te bywają różne. - To zależy, co jest naprawiane, np. elementy placów zabaw są certyfikowane i wymiana po dewastacji zjeżdżalni to był koszt ponad 2 tys. zł. Notorycznie niszczone panele ogrodzeniowe na placu zabaw przy stadionie miejskim to ok. 60-100 zł za panel. Oprócz tego wyrywane deski z ławek, czy zamalowanie zniszczonych powierzchni to również koszty ok. 100-200 zł. Wyrwanie kamery monitoringu naraziło miasto na koszt ok. 2 tys. zł za zakup urządzenia wraz z ponowną instalacją. I to jest tylko część opisanych przykładów. Takich szkód jest o wiele więcej, ale są one najczęściej naprawiane własnym sumptem przez pracowników gospodarczych Urzędu Miejskiego - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Dodaje, że na szczęście niektórych wandali udaje się złapać policji. Do tego przyczynia się głównie monitoring miejski. - Panowie, którzy wyrwali kamerę miejskiego monitoringu musieli sobie zadać trud aby wdrapać się na 4-metrowy słup, potem pokazać się w kadrze kamery (co zostało oczywiście nagrane), a następnie ją wyrwać. Nagranie pozwoliło bardzo szybko ustalić sprawców, dzięki czemu osoby te zostały znalezione przez policję, a sprawa miała swój finał w sądzie. Sprawcy wyrokiem sądu muszą zwrócić równowartość kamery oraz zostali skazani na kilka miesięcy ograniczenia wolności poprzez nieodpłatne wykonywanie pracy na cele społeczne. Kilka lat temu, zaraz po zakończeniu prac na rynku, przez środek placu (przy fontannie) jeden pan pozwolił sobie na ostentacyjny przejazd autem wśród przebywających tam, w tym czasie ludzi. Dzięki kamerom udało się odczytać rejestrację auta, a po zgłoszeniu na policję kierowca został ukarany mandatem.
Obecnie w mieście jest 37 kamer. Miasto planuje rozszerzyć sieć monitoringu. - Z uwagi jednak na wysokie koszty oraz nie zawsze korzystne warunki techniczne, nie da się tego zrobić w szybkim czasie - dodaje.
Komentarze obsługiwane przez CComment