Zaginiona kobieta pokonała ponad 40 km. Policjantom powiedziała, że idzie do Warszawy.
Wyruszyła z Ostrołęki. Przypadkowo natrafił na nią patrol policji w okolicy Lasek (gm. Szelków, pow. makowski), kiedy szła niewłaściwą stroną drogi. I pewnie poszłaby dalej, gdyby funkcjonariuszy nie zaniepokoiło jej zachowanie.
Była środa (20 listopada), około godziny 14:30. Powoli robiło się szaro, kiedy policjanci zauważyli idącą drogą krajową nr 61 postać. Jako, że niedługo zapadał zmrok, a kobieta szła po niewłaściwej stronie jezdni, funkcjonariusze postanowili z nią porozmawiać. Na wstępie zauważyli, że podróżna jest wyziębiona. Udało im się ustalić, że to 31-letnia mieszkanka Ostrołęki. Na pytania policji, gdzie zmierza, wskazała, że idzie pieszo do Warszawy, jednak nie chciała zdradzić niczego więcej. To zaniepokoiło funkcjonariuszy. Jak znalazła się ponad 40 km od domu?
- Mundurowi zabrali kobietę do radiowozu, by się ogrzała. Udało im się ustalić dane rodziny 31-latki i z nią skontaktować. Bliscy kobiety byli zaniepokojeni jej długą nieobecnością. Kobieta wyszła tego dnia z domu przed świtem i pokonała ponad 40 km. Na szczęście pomoc dotarła na czas - informuje Monika Winnik, oficer prasowa KPP w Makowie Mazowieckim.
Okazało się, że rodzina chciała właśnie zgłosić zaginięcie 31-latki, kiedy natrafili na nią policjanci z Makowa. Kobieta cała i zdrowa trafiła pod opiekę bliskich.
- Przypominamy, że w przypadku zaginięcia osoby nie zwlekajmy z poinformowaniem służb mundurowych o tym fakcie. W takich przypadkach każda sekunda jest bardzo ważna. Ponadto przy zgłoszeniu przekazujmy służbom szczegółowe informacje i nie ukrywajmy żadnych faktów. Chociaż w naszej ocenie niektóre informacje mogą wydać nam się nieistotne, niejednokrotnie mogą one pomóc w szybkim odnalezieniu osoby zaginionej - apeluje rzeczniczka makowskiej komendy.
To już trzecia zaginiona osoba tej jesieni, którą makowskiej policji udało się odnaleźć. Dołączamy do apelu służb - miejcie oko na swoich bliskich.
Komentarze obsługiwane przez CComment