

Na wschód od Jońca (pow. płoński) nad rzeką Wkrą znajduje się Popielżyn Górny. To tam 23 marca 1924 r. w rodzinie Józefa i Bronisławy z Rudowskich Suskich przyszła na świat Halina. Prócz niej rodzice mieli jeszcze pięcioro dzieci.
W sąsiednim Jońcu została ochrzczona, tam też chodziła do szkoły, w której ukończyła pięć oddziałów. Dalszą naukę przerwała wojna. Po latach zatarło się wiele wspomnień ale te najbardziej traumatyczne pozostało. Niemcy chcieli zabić jej ojca, wyprowadzili go z domu, a z nim podążyła szóstka krzyczących dzieci. Okupanci nie wytrzymali, oni również miewali ludzkie odruchy. Wypuścili go.
Suscy mieli dobre gospodarstwo, a takie, według hitlerowskiej filozofii, należało się nowym właścicielom tej ziemi – Niemcom. Rodzina została wysiedlona. Ich dom zajęli niemieccy koloniści z Andzina, którzy mieszkali tu już przed wojną, potomkowie dawnych olędrów. Suscy zamieszkali u pp. Salaków w tej samej wsi. Nowi właściciele po roku opuścili Popielżyn i przenieśli się gdzie indziej. Suscy mieli z nimi dobry kontakt, wrócili do siebie, później odwiedzali się nawet wzajemnie.
Pani Halina dwa razy została wywieziona na okopy. W Pobyłkowie k. Serocka miała na sobie granatową kurtkę, która po deszczu przemiękła i zafarbowała, całe ciało stało się liliowe. Kazano jej wracać do domu. Szła pieszo przez Nasielsk. W Popielżynie do wieczora siedziała nad Wkrą z obawy, że zobaczy ją sołtys, który wyznaczał ludzi na okopy i będzie musiała wracać.
Drugi raz wywieziono ją w okolice Ciechanowa. Wieczorem zatrzymali się na postój. W stodole, gdzie mieli nocować, słoma unosiła się od wszechobecnych wszy. W nocy wraz z innymi uciekła do domu.
Wkrótce wojna dobiegła końca. Pani Halina pracowała w gospodarstwie, nie unikała ciężkiej pracy. Czasem sama orała pole.
W 1948 r. jej siostra, Karolina, wyszła za mąż za Wacława Piekarzewskiego z Latonic. Na weselu pani Halina poznała brata pana młodego, Adama. W następnym roku pobrali się.
Po ślubie zamieszkała w Latonicach. Małżonkowie zajmowali pół domu, a drugie pół siostra ze szwagrem. Mieszkał też z nimi teść - Antoni Piekarzewski (teściowa nie żyła).
W 1950 r. na świat przyszła najstarsza córka - Jadwiga, po trzech latach Zygmunta, a w 1957 r. Stanisław, ale zmarł przeżywszy 4 miesiące.
Małżonkowie posiadali 10-hektarowe gospodarstwo. Dobrze się im wiodło. Jeździli na targi do Legionowa, Warszawy i Ciechanowa, gdzie sprzedawali zboże.
Adam Piekarzewski zmarł w 2002 r.
Pani Halina mieszka z synem i jego rodziną. Ma pięcioro wnuków, 12 prawnuków i 1 praprawnuka. Trzyma się dobrze, chodzi przy pomocy laski. Lubi oglądać telewizję, interesuję się polityką. Bardzo dba o higienę. Ma poczucie humoru, lubi żartować. W życiu nie cieszyła się najlepszym zdrowiem. Miała sześć operacji. "Nie myślałam, że tyle będę żyła" - podsumowuje.
Pamięć też ma niezłą. Stresowała się wywiadem, mówiła dużo i szybko, tak, że ledwo nadążałem notować...
Komentarze obsługiwane przez CComment