Nowy burmistrz twierdzi: współpraca rodzi nowe pomysły
Rozmowa z Jackiem Podgórskim, burmistrzem Sochocina
W tegorocznych wyborach rywalizacja o fotel burmistrza w Sochocinie była niezwykle zacięta – kandydatów było aż siedmiu. Dotychczasowy burmistrz Jery Ryziński nie wziął udziału w wyborach, wśród kandydatów były jednak osoby, które już sprawowały tę funkcję lub miały doświadczenie w pracy w radzie gminy. Jak pan uważa, dlaczego sochocinianie zdecydowali się postawić na nową twarz?
W polityce jestem osobą nową, ale jeśli chodzi o przebywanie z ludźmi, działanie, to od dłuższego czasu próbowałem pomagać w różnych dziedzinach. Udzielałem się w klubie, pomagałem społecznie. Ludzie mnie znają, wiedzą, że lubię inicjatywy, lubię działanie. Tak, startowało dużo osób, w tym takich z doświadczeniem, ale są to osoby, które już były. Uważam, że mieszkańcy chcieli postawić na całkiem nowe rozdanie w gminie, co widać było zwłaszcza w drugiej turze. Zarówno ja, jak i moja kontrkandydatka nie mieliśmy wcześniej do czynienia z samorządem, obydwoje chcieliśmy wprowadzić świeżość – nową jakość zarządzania czy podejścia do różnych spraw.
Jest pan członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej, więc problemy Sochocina nie są panu obce. Teraz widzi je pan „z pierwszego rzędu”. Jakimi kwestiami gmina powinna się zająć w pierwszej kolejności?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Z zewnątrz wszyscy myślimy, że dużo rzeczy da się zrobić już, na szybko, że jesteśmy w stanie przebić pewien mur. Zderzyłem się trochę z rzeczywistością, która tutaj nastała. Jest dużo trudnych tematów, które trzeba podjąć, z którymi trzeba się zmierzyć.
Na przykład?
Finanse gminy, głównie związane z gospodarką odpadami. Bardzo dużym problemem jest też brak niektórych inwestycji na terenie naszej gminy. Musimy jednak pamiętać, że żeby otrzymać środki na inwestycję, czy to z urzędu marszałkowskiego, KPO czy z Unii Europejskiej, musimy mieć wkład własny. Często o tym rozmawiam z panią skarbnik, panią sekretarz i innymi pracownikami – myślimy, jak pewne rzeczy spróbować ugryźć, żeby w następnym roku mieć perspektywę na to, byśmy mogli zacząć pewne projekty na rzecz poprawy życia mieszkańców gminy.
Będzie trudno, bo czasy są ciężkie. Dla naszej gminy jest to czas bardzo przełomowy – mieszkańcy chcieli zmiany i ją mają, ale muszą zrozumieć, że ta zmiana ich też będzie trochę dotykała. Pewne rzeczy nie będą się działy tak jak wcześniej. Będziemy musieli czasami zrobić krok w tył, aby móc potem zrobić krok do przodu. Mieszkańcy muszą to sobie uświadomić. Jeśli nie zaakceptują moich decyzji i jeśli rada ich nie zaakceptuje, będziemy cały czas w tym samym miejscu, a może nawet zaczniemy się cofać. Pierwsze decyzje już są podejmowane. Na razie nieduże, ukierunkowane na szukanie oszczędności i pieniędzy na rozwój gminy.
Co pan rozumie przez krok w tył?
W tym roku mieszkańcy mogą nie zauważyć znaczących działań z urzędu gminy, ponieważ pewne decyzje, które podejmujemy teraz, będą miały swoje skutki za rok albo za półtora. To nie działa tak, jak we własnej działalności – dzisiaj planujemy i od razu to mamy. Pewne rzeczy muszą trochę potrwać. Mam nadzieję, że moja współpraca z radą gminy będzie się dobrze układać. Chcę rozmawiać, nie zamykać się. Chcę również pokazywać mieszkańcom, dlaczego wybieram określony kierunek, a inny omijam. Wiem, że jest wiele małych problemów, których rozwiązania mieszkańcy chcieliby „tu i teraz”, ale niestety nie zawsze tak można zrobić. Chodzi o to, by rozwiązania nie były chwilowe, tylko dawały efekt długofalowy.
Cały czas powtarzam – ja nie jestem politykiem, mam nadzieję, że nigdy nim nie zostanę. Chcę coś zrobić dla gminy i dla mieszkańców, żebyśmy później mogli powiedzieć, że „gmina Sochocin – tu się żyje”.
Dalszą część rozmowy znajdziecie Państwo w bieżącym, papierowym wydaniu Tygodnika Ciechanowskiego.
Komentarze obsługiwane przez CComment