ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Fotografia? Jest fajna - mówi Paweł Horąży, fotograf, youtuber, biegacz

Fot. Paweł Horąży/Zalew Zegrzyński
Fot. Paweł Horąży/Zalew Zegrzyński

Rozmowa z fotografikiem Pawłem Horążym, youtuberem, autorem kanału „Fotografia jest Fajna”, zainspirowanym m.in. Pułtuskiem, gdzie często nagrywa swoje filmy

* W jakich okolicznościach zostałeś youtuberem? 

- Oczywiście, wszystko wydarzyło się przez przypadek i splot szczęśliwych okoliczności. Cztery lata temu, razem z żoną (Dorota Milerowicz – przyp. red.) prowadziliśmy kursy fotograficzne, m.in. nad Zalewem Zegrzyńskim. Uczestniczyło w nich kilkanaście osób. Wydaliśmy z tej okazji album ze zdjęciami, które robili uczestnicy warsztatów. Nazwaliśmy go „Fotografia?Jest fajna!”. Ta nazwa tak nam się spodobała, że postanowiliśmy pójść za ciosem. Stworzyłem kanał na YouTube, który nazwałem oczywiście „Fotografia jest Fajna”, ale już bez znaku zapytania i wykrzyknika. Jeszcze przed pierwszym nagraniem w zeszycie nakreśliłem scenariusz oraz to, jakiej treści filmy chcę pokazać ludziom. Wypisałem sobie około stu tematów związanych z fotografią, aparatem, jego budową, ale też obróbką zdjęć. Gdy już wiedziałem co chcę powiedzieć, ustawiłem aparat na statywie, włączyłem nagrywanie i zacząłem po prostu mówić. Pierwsze dwa filmy od razu skasowałem.

Początki były trudne: zainteresowanie małe, mała liczba wyświetleń. Kanał nie miał promocji, należało jakoś go rozreklamować. Wykupiłem reklamę na Facebooku i YouTube. Musiałem opanować montowanie filmików tak, aby były ciekawe dla oglądającego. Powoli ruszyło wszystko do przodu, liczba wyświetleń rosła, przybyło subskrybentów. Przed filmami pojawiły się reklamy, które generują przychody dla autora kanału. Oczywiście staram się, aby kanału nie zdominowały treści reklamowe, bo wtedy widz czuje zniechęcony. We wszystkim trzeba zachować balans. Do tej pory nagrałem ponad 350 filmów, mam około 35 tys. subskrybentów. Myślę, że jak tak wąską tematykę, jaką jest fotografia, to całkiem przyzwoity wynik. „Fotografia jest Fajna” to aktualnie najczęściej oglądany kanał na YouTube dotyczący fotografii. 

* Ale „Fotografia jest Fajna” nie jest twoim jedynym kanałem na YouTube…

- Jako miłośnik tradycyjnej fotografii, założyłem też kanał, który nazywa się „Fotografia analogowa”. Oczywiście nie jest on tak popularny jak FJF, ale ma swoje wierne grono odbiorców. W domu wciąż posiadam kilkadziesiąt aparatów na kliszę, wciąż robię zdjęcia w ten sposób. Bywa też tak, że ludzie pożyczają mi swoje stare aparaty na kliszę i proszą, żeby zrobić recenzję. Na tym kanale mówię też o obsłudze starych aparatów, historii fotografii, technikach wykonywania zdjęć. Wszystko staram się przedstawiać w przystępny i prosty sposób. 

* Jak ci się wydaje, dlaczego twój kanał trafił w gusta odbiorców?

- Z tego co słyszę i czytam w komentarzach widzów pod moimi filmami, to podoba im się moja naturalność. To, że niczego i nikogo nie udaję, nie pokazuję nie wiadomo jakich zdjęć, nie ma tam mnóstwa edycji. Poza tym nie przekonuję i nie wmawiam, że każdy może robić wspaniałe zdjęcia, tylko musi robić tak i tak. Jak już wcześniej mówiłem, drogi sprzęt nie zrobi z nikogo świetnego fotografa. Podkreślam za to, że każdy może robić zdjęcia poprawne i interesujące. Chociażby pod względem kompozycji, czasu naświetlania, ostrości.
Wracając do mojej naturalności, czasem ludzie napiszą, niektórzy denerwują się, że niepoprawnie powiem jakieś słowo. To nie jest tak, że ja nie przykładam do tego uwagi, ale przyznaję się otwarcie, że jestem dyslektykiem i zawsze miałem problem z ortografią. Próbuję nad tym panować. Dorota nawet stwierdziła ostatni, że robię postępy...

* Gdzie najczęściej nagrywasz swoje filmy?

- Przyjąłem dwa sposoby nagrywania filmów: jeden w plenerze, a drugi w domu. Zazwyczaj odbywa się to na przemian - w czwartki pojawiają się materiały plenerowe, a w niedzielę, nagrywając już z domu, omawiam jakieś konkretne zdjęcia. Czasem są to fotografie przysłane przez członków naszej grupy na Facebooku lub zdjęcie wykonane przeze mnie bądź Dorotę. Na plenery wybieram najróżniejsze miejsca – miasto, las, pole, łąki, góry. Czasami nagrywam film spontanicznie. Na przykład jadąc gdzieś, zatrzymuję się i widząc, że pogoda sprzyja robieniu zdjęć, nagrywam materiał. Mieszkamy niedaleko Pułtuska, dlatego moje filmy dość często nagrywane są właśnie w tym mieście. Powstało tutaj sporo filmów na kanał o fotografii analogowej.

* Jak dobierasz tematykę filmów?

- Jak już wspominałem, zanim nagrałem pierwszy film, w zeszycie miałem wypisanych ponad sto zagadnień, z którymi chciałem się podzielić z widzami. Oczywiście, część tematów została trochę zmieniona, przy niektórych uznałem, że nie będzie atrakcyjna dla widza. Zdarza się, że Dorota podrzuca mi jakieś ciekawe pomysły, a później wspólnie zastanawiamy się jak i gdzie je nagrać. Na kanale znajdują się też filmy dotyczące porad: np. jak fotografować przy konkretnej pogodzie - chociażby w deszczu, w nocy, czy przy pełnym słońcu, albo przy zachodzie. Forma kanału oczywiście będzie musiała ewoluować, bo każda formuła, prędzej czy później, wyczerpuje się. A w Internecie widzowie są szczególnie wybredni co do treści, które dostają. 

* A jak zaczęła się twoja przygoda z fotografią?

- Bardzo wcześnie, ponieważ miłośnikiem robienia zdjęć był mój ojciec. Pamiętam, że od zawsze w naszym domu był aparat fotograficzny. Najpierw była to radziecka Smiena, a następnie Fed 5. Tata był amatorem, pasjonatem, sam wywoływał odbitki. Lubił robić zdjęcia, ale jego głównym hobby było wędkowanie.

Ja na tym radzieckim sprzęcie uczyłem się robić pierwsze zdjęcia. W szkole podstawowej uczęszczałem nawet na jakieś kółko fotograficzne, z którego pamiętam jedynie tyle, że w kieszeni nosiłem sznurek do mierzenia odległości, bo od zawsze miałem problem z jej wyznaczeniem. Dlatego do dzisiaj preferuję aparaty, które w swoich funkcjach mają pomiar odległości. Jako nastolatek nauczyłem się wywoływać zdjęcia, a za swoją pierwszą wypłatę, w 1984 roku w sklepie w Nowym Dworze Mazowieckim kupiłem pierwszy własny aparat. Był to piękny Zenit TTL i wydałem na niego całą pensję. Od tamtej pory nie rozstawałem się z aparatem. Wszędzie dokąd wyjeżdżałem, czy to zawodowo, czy wakacyjnie, brałem ze sobą aparat - najpierw analogowy, później cyfrowy. Albo oba.

* Czy posiadasz dużo zdjęcia z tamtego okresu?

- Na pewno mam mnóstwo negatywów, ale nie wszystkie filmy wywoływałem. Z tamtego czasu pamiętam, że udało mi się zrobić ciekawe, oczywiście czarno-białe, zdjęcia podczas Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku. Sporo czasu wówczas poświęcałem na pracę w ciemni, lubiłem zabawę powiększalnikiem. Być może stąd lubię też bawić się grafiką komputerową.

* Dzisiaj możemy fotografować bez ograniczeń. Mamy aparaty w telefonach. Wielu uważa, że dzisiejsza fotografia straciła duszę. Czy zgadzasz się z tą opinią?

- Wiadomo, kiedyś wszystko było lepsze… Tak jednak często twierdzą ci, którzy nie chcieli się rozwijać. Ja pamiętam takie dwa kluczowe momenty, w których fotografia zaczęła się zmieniać. Pierwszym było przejście z czarno-białej fotografii na kolorową. Wówczas to był szok, prawdziwa rewolucja. Pamiętam jak w Muzeum Narodowym byłem na wystawie prac wybitnego fotografa Edwarda Hartwiga, który słynął z przepięknych, czarno-białych zdjęć. Na końcu wystawy zaprezentowano kilka zdjęć tego artysty w kolorze. I to były zaledwie tylko średnie zdjęcia. Zresztą on sam przyznawał, że nie potrafi robić zdjęć w kolorze. Wydaję mi się, i nie jest to tylko moja opinia, że w momencie, gdy ludzie masowo zaczęli fotografować w kolorze, kompaktami, to jakość zdjęć spadła. Fotografia cyfrowa sprawiła, że ludzie mniej zaczęli skupiać się na tym co fotografują. Mając aparat na film, i wiedząc ile klatek zostało do zrobienia, każde z ujęć musiało być odpowiednio przemyślane i skomponowane. Dzisiaj, to jest trochę na zasadzie: „zrobię mnóstwo zdjęć, a później coś się z nich wybierze”. A zdjęcie powinno być przemyślane jeszcze przed naciśnięciem migawki. 

Fotografia cyfrowa znacznie przyspieszyła proces powstawania zdjęcia i nauki fotografowania. Wykonywanie zdjęć aparatem analogowym wymagało jednak od człowieka znacznie więcej poświęcenia i wiedzy. 
Cyfryzacja sprawiła też, że granica między zawodową fotografią a amatorską zaczęła się zacierać. Kiedyś była mocno widoczna i praktycznie nie do przeskoczenia. Dzisiaj, chociażby na konkursach fotografii amatorzy mogą spokojnie konkurować z osobami, które mienią się zawodowcami.

* Twoja żona, Dorota Milerowicz, również jest fotografem. Czy właśnie przy okazji robienia zdjęć poznałeś swoją wybrankę serca?

- Nasza historia ma oczywiście związek z fotografią. Zarówno dla niej, jak i dla mnie to nieodłączna część życia. Nieskromnie przyznam, że to ja uczyłem Dorotę pierwszych podstaw na aparacie Fed 5. Okazało się, że dziewczyna ma niezwykły zmysł do fotografowania, dlatego później całkowicie poświęciła się temu zajęciu.

* Jakie cechy powinien posiadać dobry fotograf? 

- Na pewno wyczucie, spostrzegawczość, czułość na kompozycję. Nawet jeśli opanuje najlepsze techniki robienia zdjęć, a brakuje mu „widzenia”, to tym zdjęciom zawsze będzie czegoś brakować. A czym fotografia jest dla mnie? Po prostu życiem. Zawsze była dla mnie ważna, a nawet najważniejsza. Praca była dla mnie istotna, bo dawała mi możliwość zarobienia na sprzęt fotograficzny, wyjazdy w plener, chodzenie po górach - wszystko po to, aby móc fotografować. Czerpię po prostu przyjemność z robienia zdjęć.

* Czy któraś forma fotografii jest ci szczególnie bliska?

- Przez wiele lat uważałem się za portrecistę. W tej chwili najbardziej lubię fotografować krajobrazy, definiuję się jako pejzażysta. Razem z Dorotą jesteśmy członkami Związku Polskich Fotografów Przyrody. Uczestniczymy w różnego typu spotkaniach, organizujemy wystawy, konkursy. Z tego tytułu udało nam się na przykład fotografować i dokumentować Mazowieckie Rezerwaty Przyrody. Mieliśmy okazję zrobić zdjęcia w miejscu, oczywiście przy zachowaniu wszystkich środków ostrożności, gdzie zimują nietoperze. To było fantastyczne przeżycie.
Wbrew pozorom zrobienie dobrego zdjęcia krajobrazu wymaga od fotografa dość dużej wiedzy, m.in. o głębi ostrości, kierunku padającego światła, ale też szczęścia, żeby przyjechać w konkretne miejsce o właściwej porze. Bywa tak, że zdjęcie trzeba „wychodzić”.

* Jakie masz rady dla początkującego fotografa?

- Człowiek słabo uczy się na cudzych błędach, dlatego samemu trzeba popełnić ich jak najwięcej samemu, aby później wiedzieć co należy robić poprawnie. Ważne jest, aby nie wpaść w spiralę błędu popełnianego przez wielu początkujących, czyli obsesyjnego kupowania sprzętu. Należy przede wszystkim inwestować w siebie. Nieraz podczas różnego rodzaju spotkań, ludzie zadają mi pytania w stylu: „panie Pawle jaki aparat kupić, żeby robić lepsze zdjęcia”. Odpowiadam wówczas, że zdjęcia, które robisz będą takie same, tylko robione lepszym sprzętem. I polecam przede wszystkim zapisanie się na kurs fotograficzny. Na każdym z nich można się czegoś nauczyć, pod warunkiem, że chcemy się dokształcać. Oczywiście jest też mnóstwo literatury poświęconej robieniu zdjęć. Dzisiaj kopalnia wiedzy jest ogromna. Poza tym zdjęcia, które już się wykonało należy analizować, sprawdzać, być świadomym tego dlaczego akurat przy tym zdjęciu użyłem takich parametrów a nie innych.

* Czy oprócz pasji związanej z fotografią masz jakieś inne hobby?

- Od ponad dwudziestu lat systematycznie biegam. Zwłaszcza długie dystanse. Wtedy najlepiej odpoczywam. Przebiegłem kilkanaście maratonów, udało mi się zdobyć nawet Koronę Maratonów Polskich. Zacząłem biegać i trenować dość późno, swój pierwszy maraton przebiegłem w wieku 47 lat, co pokazuje, że na niektóre pasje warto trochę poczekać.

* Niewiele osób wie, że byłeś zawodowym żołnierzem i wybornym strzelcem. Możesz coś więcej o tym powiedzieć?

- Byłem żołnierzem, do momentu odejścia na emeryturę. To właśnie wtedy pojawił się pomysł, aby zacząć nagrywać filmy. Wracając do wojska, bo to wtedy zacząłem dużo biegać, będąc na misji w Kosowie przebiegłem m.in. amerykański Maraton Gwardii Narodowej, w którym biorą udział żołnierze służący w misjach natowskich.

Ćwiczyłem strzelectwo, strzelanie z pistoletu sportowego było mi szczególnie bliskie. Udało mi się nawet zostać mistrzem Centralnych Ośrodków Szkoleniowych Wojska Polskiego. Będąc na przykład na misji w Bośni mogłem nosić przy mundurze odznakę strzelca wyborowego. 

* Czyli wiem już skąd u ciebie taka celność i precyzja w robieniu zdjęć…
- Na pewno, celne oko pomaga w robieniu zdjęć.

RADOSŁAW MARUT

Komentarze obsługiwane przez CComment