Katastrofa w korycie Łydynii
Mija 30 lat od niewybudowania zalewu w Regiminie...
Najstarsi mieszkańcy Klic, w gminie Regimin, pamiętają Łydynię jako źródło ryb, raków, wody pitnej, torfu na opał. Przed reformą uwłaszczenia na rzece pracowały 3 młyny wodne: w Krośnicach, w Klicach i Lekowie. Ten ostatni służył jeszcze w międzywojniu. Właścicielem osady młynarskiej w Lekowie był ojciec ministra rolnictwa z czasów PRL, wicepremiera, negocjatora porozumień gdańskich, Mieczysława Jagielskiego. Ze skorup małżów wyrabiano guziki. Ryby łowione tzw. drabinami, sprzedawano na jarmarkach w Ciechanowie, Strzegowie, a w poście noszono na plebanię.
Rzeka sezonowa
W ciągu życia jednego pokolenia Łydynia, stała się rzeką sezonową. Skończyła się, jako bezinwestycyjne źródło żywności, surowców przemysłowych, energii, kąpielisko. Jej dolina nadaje tylko kierunek fali powodzi wody roztopów, która staje się żywiołowym balastem, zamiast pozostać w wielofunkcyjnym zbiorniku retencyjnym.Lektura aktów notarialnych dóbr ziemskich Klice wskazuje, że Jan Brzozowski, właściciel Klic w latach 1850-1854 zaciągnął 100 tys. zł kredyt na melioracje gruntów rowami otwartymi. Kredyt ten spłacał Walenty Mościcki, dziadek prezydenta Mościckiego.
Rowy melioracyjne kopano i pogłębiano w ramach tzw. okopów w czasie okupacji. Drenowania rurkami ceramicznymi łąk Kostrzenia i gruntów dokonano ostatecznie w 1972 roku.
Czyli, ok. 120 lat na gruntach Klic-Mościc prowadzono odwadnianie/osuszanie gruntów. Nadal doświadczamy powodzi wiosną, kiedy ziemia jest zmarznięta nie chłonie i nie zatrzymuje wody na okres wegetacji. O powodzi szybko zapominamy, aby przed żniwami w czasie uroczystości święcenia pól modlić się o deszcz.
Regulacja Łydyni przed stu laty
W wykopanym w międzywojniu korycie Łydyni, wybudowano wtedy dwie drewniane zapory: jedną w Klicach, drugą w Regiminie. W spiętrzonej wodzie kąpali się żołnierze, stacjonujący w okolicznych wsiach, zmobilizowani do obrony północnej granicy Rzeczypospolitej i bitwy pod Mławą stoczonej 1-4 września 1939 roku. W latach 50-tych ubiegłego wieku na miejscu drewnianej zapory w Klicach pobudowano żelbetową. W Regiminie jej nie odbudowano, ale wybudowano zaporę żelbetową pod Targoniami.
Od kilku lat zastawka "Klice" jest nieczynna z powodu zużycia się elementów piętrzących wodę. Drewniane żaluzje zużyły się, a okucia prawdopodobnie zbieracze sprzedali na złom. Zrobienie nowych i uruchomienie zastawki nie znalazło się dotychczas w budżecie właściciela/gospodarza rzeki tj. urzędu "Wody Polskie".
Obok nieczynnej zapory stoi tablica z napisem "obiekt hydrologiczny", wokół nadal kosi się trawę. Przez wiele lat zastawką Klice operował Ignacy Klicki, rolnik z Krośnic. Zmeliorowane łąki, pola i zarybiony staw, nawodniała spiętrzona woda rzeki. Szkoda, że "Wody Polskie" nie stać na przywrócenie do eksploatacji wybudowanych po wojnie zapór Klice i Targonie, ani budowę nowych obiektów małej retencji.
Za zastawką w dół rzeki rozciągają się łąki rolników kilku wsi gminy Regimin; nie korzystali oni z dobrodziejstw spiętrzonej wody. Albowiem za zaporą przepływ wody był niewielki, niezależnie czy zapora była zamknięta, czy tak jak obecnie - otwarta na oścież. Aby zwiększyć retencję za zaporą, należałoby wybudować następną w Regiminie na miejscu przedwojennej drewnianej.
Były prezes spółki wodnej Klice-Mościce Jerzy Poznański wspomina, że już w czasie regulacji Łydyni w międzywojniu, dyskutowano nt. budowy zbiornika retencyjnego. Dowodzi to, że już przed wojną przewidywano potrzebę budowy zbiornika. W pierwszej połowie lat 40-tych potwierdzili to okupanci projektując zbiornik wody w Kargoszynie.
W latach 60-tych ubiegłego wieku w sołectwie Klice-Mościce krążyły pogłoski planów zalewu Kostrzenia. Domyślam się, że projekty zbiorników retencyjnych prezentowane były gronom decydentów, a do rolników na wieś docierały echa projektów niezrealizowanych z braku funduszy.
Susza, nieczynne zapory, a plan zbiornika retencyjnego
Należy oddzielić potrzebę uruchomienia nieczynnej zapory na Łydyni w Klicach od planów budowy wielohektarowego zbiornika retencyjnego na górnej Łydyni w gminie Regimin. W latach 90-tych ubiegłego stulecia, zaprojektowano zbiornik retencyjny na Łydyni o powierzchni 80 ha. Był to zmodyfikowany, wariant 2, którego parametry opublikowała w internecie Marta Wiśniewska pt. Projekt i ocena oddziaływania na środowisko zbiornika Regimin na rzece Łydyni. Oto niektóre parametry trzech wariantów zbiornika Regimin:
Wariant 1 Wariant 2 Wariant 3
1. Powierzchnia lustra wody, hektary 134 88 10
2. Długość zbiornika, km 6 5 1
3. Średnia szerokość, metry 223 176 100
4. Przeciętna głębokość, metry 1.4 1.4 1.3
5. Kubatura gruntu do usunięcia, tys. m3 440 470 170
6. Koszt budowy, mln zł., ceny z 1999 r. 21 18 7
Pod zbiornik należałoby zebrać ok. pół mln metrów kubicznych gruntu, głównie torfu, aby uzyskać głębokość i klarowność wody zachęcającą do kąpieli. Projekt zakładał użycie nadkładu na przystosowanie okolicznych wzgórz dla potrzeb rekreacji zimą. Jednym z mierników zwiększenia retencji wód byłoby podniesienie poziomu wód gruntowych o 2 metry w promieniu 7 km, a więc i poziomu lustra wody w studniach wiejskich
Projektowaniu towarzyszyły długie listy wątpliwości nt. wielkości, wpływu na przyrodę, warunki sanitarne, koszty wykupu ziemi, przyszłej eksploatacji itp. Tegoroczna susza, i minimalny przepływ wody Łydynią nasuwa pytanie o sens budowy wielohektarowego zbiornika. Czy wystarczy wody, aby go napełnić w ciągu jednego roku?
Pamiętajmy jednak, że nadrzędnym celem zbiornika jest zatrzymanie i spowolnienie fali powodziowej wiosną a często i jesienią. Jeśli wód roztopowych nie zatrzyma zbiornik retencyjny, zapory, progi, jesienią i wiosną, to w lecie nie ma wody w rzece. Ilość wody w przyrodzie jest mało zmienna, zmianie ulega głównie rozkład opadów i skala lokalnej retencji. Suma opadów na Mazowszu wynosi średnio 600 mm rocznie i nie zmniejszyła się z upływem czasu. Pogłębiło się natomiast zjawisko nierównomierności opadów, tzn. występowania ulewnych deszczów przed żniwami. Zjawisko to tym bardziej uzasadnia potrzebę budowy infrastruktury retencji.
Weto projektu zbiornika
Weto budowie zbiornika na Łydyni w Regiminie postawiła grupa rolników, właścicieli łąk, na których zaprojektowane zalew. Ale argumentem weta był rzekomo... zbyt mały przepływ wód Łydyni. Wskazuje to na obawy, że projektowany zbiornik mógł być za duży, czy byłby zapełniony wodą w ciągu jednego roku. Zbiornik ten wraz z terenem ochronnym zająłby łąki nadrzeczne zmeliorowane korytem Łydyni wykopanym w międzywojniu. Czy pytano tych rolników o sprzedaż łąk w chwili rozpoczęcia projektowania zbiornika. Czy akceptacja właścicieli gruntów pod zbiornik, była jedną z kilku faz procesu projektowania. Czy była publiczna dyskusja nad projektem na zebraniach wiejskich, czy tylko kameralne zatwierdzanie już gotowego projektu.
Wśród oponentów byli wtedy (na początku lat 90.) głównie rolnicy Pniewa Wielkiego, którzy mieli duże gospodarstwa na glebach lekkich i znaczne areały nadrzecznych łąk, przewidzianych pod zalew. Chów krów i sprzedaż mleka był źródłem utrzymania ich gospodarstw. Sprzeciw tych rolników budowie zbiornika szerokości 800 m pomiędzy Pniewem i Klicami nie był pozbawiony podstaw.
Przed przystąpieniem Polski do Unii w 2004 roku, każde gospodarstwo chowało krowy, a więc łąki i pastwiska nadrzeczne były potrzebne. Rolnicy twierdzili nawet, że nie mają łąk nadrzecznych na sprzedaż. Wnioskowano o wymianę łąk i pastwisk pod zalew na grunty upadłego PGR Klice. W 20 lat później większość gospodarstw zaniechała chowu krów. Gruntów chłopskich w dzierżawie i gospodarstw bez następców jest obecnie więcej niż kiedykolwiek w powojennej historii. Nad Łydynią pojawiają się łąki niekoszone.
Można sądzić, że obecnie,potrzeba budowy zbiornika retencyjnego ( i sprzedaż sprzedaż gruntów i gruntów) bedzie bardziej rozumiana i akceptowana przez rolników, niż 20-30 lat temu, kiedy to ważyły się losy budowy zbiornika na Łydyni w Regiminie. Ale zadaniem inwestora jest zbadanie i uwzględnienie tych zmian gospodarczych, mentalnych i psychologicznych.
Co dalej z retencją?
Nie oglądajmy się na wójta, aby uderzył pięścią w stół i nadał priorytet inwestycjom rolniczym i na każdą wypisał czek. Pamiętajmy, że ta zdewastowana zapora na Łydyni w Klicach, dwór Bojanowskich w ruinie, zakrzaczona i niebezpieczna droga Klice - Regimin mają swoich właścicieli poza gminą. Wiedzą o tym radni i sołtysi. Zaniedbania wskazują, że dotychczas niewiele zdziałali w tych tematach, widocznie bali się wychylać. Projekt zbiornika retencyjnego na Łydyni, w szufladach urzędników czeka na pieniądze.
Póki co zróbmy chociaż mały krok - postawmy, na obiekty infrastruktury małej retencji, zacznijmy od przywrócenia do eksploatacji zdewastowaną zaporę wody w Klicach. Przywróćmy Łydyni jej rolę, znaczenie i...piękność.
Ludwik Lipowski
Ottawa, Kanada
Tekst ukazał się w nr 28 TC
Komentarze obsługiwane przez CComment