ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Krwawe łowy doktora P.

Polowanie nocą, pod wpływem alkoholu, z tłumikiem, w okresie ochronnym...

Prof. Paweł P., znany diabetolog, a po godzinach myśliwy, były prezes Naczelnej Rady Łowieckiej, związany z ciechanowskim okręgiem Polskiego Związku Łowieckiego, był "bohaterem" reportażu "Superwizjera" pt. "Król Kłusowników". Prof. P. pochodzi z Mławy, jest cenionym w środowisku medycznym diabetologiem. Pełni funkcję ordynatora Oddziału Diabetologii oraz kierownika Centrum Diabetologii Klinicznej w Konstancinie-Jeziornej. Wcześniej przez kilka lat związany ze Szpitalem Bródnowskim. Prowadzi praktykę również w Ciechanowie. Można umówić się do niego na wizytę w jednej z prywatnych placówek medycznych. "Profesor Paweł P. jest wybitnym diabetologiem z wieloletnim doświadczeniem - zarówno klinicznym, jak i naukowym" - czytamy na stronie ciechanowskiego centrum medycznego. Kilka lat temu w oranżerii w muzeum w Opinogórze na zaproszenie szpitala gościł na Sympozjum Kardiologicznym, podczas którego opowiadał o cukrzycy.

Alkohol, kłusownictwo

Tyle o tej lepszej stronie profesora. Stacja TVN 24 w programie "Superwizjer" pokazała drugą, znacznie bardziej niebezpieczną twarz pana Pawła P. W nagraniach z ukrytej kamery widać jak nocą, pod wpływem alkoholu, z użyciem tłumików i termowizji myśliwy najpierw ma strzelać, a później znęcać się nad postrzelonymi i rannymi zwierzętami. Wygląda to przerażająco. Na materiałach widzimy znanego profesora, który jeszcze niedawno kierował Naczelną Radą Łowiecką, organem nadzorującym łowiectwo w Polsce. Wciąż jest członkiem NRŁ, na stronie Polskiego Związku Łowieckiego przypisany jest mu okręg "Ciechanów". O jego związki z ciechanowskim środowiskiem łowieckim chcieliśmy zapytać łowczego, przewodniczącego zarządu okręgowego w Ciechanowie Daniela Nitowskiego, ale w siedzibie związku dowiedzieliśmy się, że do końca miesiąca przebywa on wyjazdowym szkoleniu wojskowym.

Z reportażu dowiadujemy się, że łowczy wielokrotnie polował w okolicach Płońska i m.in. tam dochodziło do nadużyć: polowań w czasie okresu ochronnego, pod wpływem upojenia alkoholowego, nie ewidencjonowania ustrzelonej zwierzyny. Najbardziej makabryczne są jednak sceny, gdy postrzelone ale jeszcze żywe zwierzę, z wbitym w ciało nożem jest kopane i ciągnięte za rogi.
- Wyjątkowo zły człowiek, nieliczący się z nikim i z niczym. Morderca zwierząt. Największy kłusownik w Polsce - mówi o prof. Pawle P. cytowany przez TVN24 informator, który towarzyszył profesorowi w polowaniach. - 99 proc. w stanie pełnego upojenia alkoholowego. Później on już nie myśli, robi różne głupoty. Strzela do nierozpoznanych celów (…) nawet kilkakrotnie strzelił w jakąś stodołę czy chałupę - dodaje. Mieszkańcy okolic, gdzie polował profesor mieli wielokrotnie natrafiać na postrzelone zwierzęta. Zranione, zanim padły, pokonywały znaczne odległości.
W trakcie wyjazdów na polowania widać jak mężczyźni w samochodzie piją alkohol. Następnie do profesora rozdzwaniają się telefony - na jednym z nagrań umawia się na spotkanie z jednym z biskupów. - Dzwonił do niego Rydzyk, minister Kowalczyk, minister Siarka, wielu posłów i senatorów - wyjawia informator.

Środowisko myśliwych jest dość specyficzne, a przede wszystkim hermetyczne. Reporterom "Superwizjera" udało się jednak nawiązać współpracę z dziennikarzem czasopisma łowieckiego. Towarzyszy on Pawłowi P. w polowaniu i ukrytą kamerą nagrywa to co dzieje się w trakcie wyjazdów do lasu. Prowokacja dziennikarska potwierdziła niedozwolone polowanie na sarnę w okolicach Płońska. Dziennikarze dzwonią na policję. Na miejsce, do domu i budynków gospodarczych, gdzie po polowaniu przebywają myśliwi, przyjeżdżają policjanci z płońskiej komendy. Na posesji leżą tusze ustrzelonej sarny i dwóch dzików.
Na nagraniach profesor zaprzecza, aby brał udział w strzelaniu, nie wyjaśnia dlaczego nie wpisywał upolowanej zwierzyny do ewidencji. Domaga się wyłączenia kamery, odmawia poddania się badaniu alkomatem, przekonuje, że tego dnia strzelał nie on, lecz jego kolega.

Postępowanie w sprawie
- W nocy z 8 na 9 grudnia ub. roku otrzymaliśmy zgłoszenie o podejrzeniu kłusownictwa przez myśliwych w miejscowości Postróże gm. Naruszewo. Policjanci przeprowadzający na miejscu czynności, przebieg interwencji odnotowali w notatnikach służbowych oraz sporządzili notatkę. W trakcie interwencji mężczyzna wskazywany przez zgłaszającego jako "kierownik polowania" oświadczył, że czuje ucisk w klatce piersiowej. Na miejsce policjanci wezwali zespół ratownictwa medycznego, celem udzielenie pomocy wspomnianej osobie. W związku z tym nie sprawdzono jego stanu trzeźwości. Badaniu natomiast poddano osobę, którą uczestnicy polowania wskazali, jako oddającą strzały - informuje kom. Kinga Drężek-Zmysłowska, rzecznik Komendy Powiatowej w Płońsku. Czy "oddający strzały" był trzeźwy? Tego policja nie komentuje.
Aktualnie w KPP w Płońsku prowadzone jest dochodzenie, które ma wyjaśnić czy i ewentualnie w jakim zakresie, doszło do naruszenia przepisów ustawy prawo łowieckie oraz innych ustaw.

- W ramach pomocy prawnej zwróciliśmy się do innych jednostek policji o przesłuchanie świadków, którzy są mieszkańcami różnych województw. Czekamy na spływ materiałów. Niezbędne informacje przekazaliśmy do Inspekcji Weterynaryjnej oraz Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego Polskiego Związku Łowieckiego, celem zbadania sprawy oraz podjęcia stosownych decyzji - dodaje rzeczniczka płońskiej policji.
Sprawą zajęła się też prokuratura rejonowa w Płońsku.

- Osoba Pawła P. jest stroną postępowania. Sprawę prowadzimy na razie in rem, bez żadnych zarzutów. Dotyczy ona polowania bez uprawnień i odstrzału dzików w dniu 8 grudnia na terenie gminy Naruszewo. Sprawa, którą przedstawiła stacja TVN w naszej prokuraturze jest dopiero w zalążku. Zażądaliśmy dokumentacji materiałów od stacji i dopiero w tym kierunkiem będziemy działać - informuje Ewa Ambroziak, prokurator rejonowy w Płońsku.
Profesor zaprzecza jakoby to on był na nagraniach z polowań. Informuje, że nigdy nie poluje pod wpływem alkoholu. Przekonuje, że w całej sprawie chodzi o rozgrywkę w sprawie Naczelnej Rady Łowieckiej, o której prezesurę Paweł P. nadal nadal walczy. Jeszcze przed emisją reportażu (11 marca), pod koniec stycznia br. wydał oświadczenie na portalu internetowym braclowiecka.pl. Czytamy w nim:
"Od chwili, kiedy jako prezes Naczelnej Rady Łowieckiej podjąłem kroki zmierzające do kontroli wydatków zrzeszenia, zapewnienia transparentności wykorzystania naszych składek przez Zarząd Główny i przypomnienia pracownikom PZŁ, że ich rolą jest służyć myśliwym pomocą, spotykam się z nieustannymi atakami i szykanami.(...)

Szczytem bezpardonowej walki ze mną stało się ujawnienie na posiedzeniu NRŁ 18 stycznia br. nagrań z rzekomo moją osobą w roli głównej. Na nagraniach nie jestem na polowaniu, a na części z nich w ogóle mnie nie ma. Szokuje mnie, że w walce ze mną moi przeciwnicy posunęli się do ohydnych praktyk, które znamy z historii, i do manipulacji. To prowokacja, która ma na celu osłabienie NRŁ (zapewne po to, aby stała się łatwym łupem w grze politycznej i została rozwiązana) oraz całego środowiska polskich myśliwych. Jaka przyszłość czeka naszą organizację, jeśli pozwolimy na to, aby zaślepieni wrogowie myśliwych szantażowali nas takimi materiałami? Chciałbym wyraźnie podkreślić, że wobec autora nagrań oraz osób, które je bezprawnie rozpowszechniają, zostały już wszczęte odpowiednie kroki prawne" - pisze w swoim oświadczeniu profesor.

Po emisji materiału Paweł P. napisał kolejny list otwarty. Powtarza w nim, że nagrania są sfałszowane i zmanipulowane. Wszystko to jest sprawką jego przeciwników na czele z łowczym krajowym oraz obecnym prezesem NRŁ. "Doczekaliśmy się strasznych czasów, kiedy trwa polowanie na ludzi. Liczy się tylko oglądalność i pieniądze. Nie byłem celem, byłem tylko środkiem do zaatakowania polskich myśliwych i tradycyjnych wartości, oraz niektórych hierarchów kościelnych"(...). List kończy słowami: (...) "Zgodnie z dobrymi obyczajami oraz przepisami prawa, do czasu wyjaśnienia sprawy zawieszam wszystkie pełnione przeze mnie funkcje w PZŁ: członka NRŁ, przewodniczącego Komisji Współpracy Międzynarodowej NRŁ i prezesa Koła Łowieckiego "Kamionka" w Ostrowi [sic!] Mazowieckiej. Robię to w poczuciu odpowiedzialności, w obronie naszego Polskiego Związku Łowieckiego i dobrego imienia polskich myśliwych" (pisownia oryginalna).

Co na to środowiska medyczne i łowieckie?

Sprawa trafiła również do Naczelnej Izby Lekarskiej. - W każdym takim przypadku analizujemy przedstawiony materiał pod kątem wiarygodności, jak również ewentualnego naruszenia zapisów kodeksu etyki lekarskiej - informuje p.o. rzecznika prasowego NIL Jakub Kosikowski. Co na to Polski Związek Łowiecki? Tuż po emisji materiałów Zarząd Główny PZŁ wydał oświadczenie:

- Polskie środowisko łowieckie stanowczo potępia działania członka Naczelnej Rady Łowieckiej Pawła P., przedstawione w magazynie "SuperWizjer". (...) Członek NRŁ Paweł P. złamał fundamentalne dla naszego środowiska zasady etyki i tradycji łowieckiej, wypracowywane przez całe pokolenia polskich myśliwych, i przestrzegane przez członków naszej organizacji.(...) Czyny przedstawione w materiale TVN są tym bardziej bulwersujące, że dopuściła się ich osoba pełniąca niegdyś jedną z najważniejszych funkcji w Polskim Związku Łowieckim. Paweł P. był bowiem prezesem Naczelnej Rady Łowieckiej, organu wyłanianego przez myśliwych w demokratycznych wyborach, i wciąż niestety pozostaje jej członkiem, pomimo wątpliwości związanych z prawidłowością jego wyboru. ZG PZŁ jednoznacznie potępił działania Pawła P. i wezwał NRŁ do stanowczej reakcji w tej sprawie. Bowiem zdaniem Zarządu Głównego PZŁ jedyną słuszną reakcją właściwych organów Zrzeszenia winno być bezwzględne wykluczenie takich osób z szeregów członków Zrzeszenia.

Historia "myśliwego" Pawła P. może mieć negatywny wpływ na postrzeganie łowiectwa w Polsce. Rykoszetem oberwą zapewne myśliwi, którzy przestrzegają prawa i działają zgodnie z etyką myśliwską. Ludzie związani ze środowiskiem mówią, że nastąpi teraz skomasowany atak na wszystkich, którzy polują. Bardziej od słowa "atak", pasuje jednak merytoryczna dyskusja i transparentność o tym, co dzieje się w lasach podczas polowań.

W trakcie pisania artykułu Naczelna Rada Łowiecka zdecydowała o usunięciu z grona swoich członków Pawła P. Jako przyczynę wskazano liczne nieprawidłowości związane z polowaniem i okrucieństwem wobec zwierząt pokazane w ostatnim reportażu "Król Kłusowników".

"Doczekaliśmy się strasznych czasów, kiedy trwa polowanie na ludzi - pisze w cytowanym wyżej oświadczeniu prof. Paweł P. - Liczy się tylko oglądalność i pieniądze. Nie byłem celem, byłem tylko środkiem do zaatakowania polskich myśliwych i tradycyjnych wartości, oraz niektórych hierarchów kościelnych".

RM

Komentarze obsługiwane przez CComment