ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Marta Mrozińska: Idę na głęboką wodę

Rozmowa z Martą Mrozińską, utalentowaną pisarką z Regimina, autorką wydanej w tym roku i bardzo dobrze przyjętej debiutanckiej powieści „Jeleni sztylet”

*Jak debiutantce udało się wydać książkę w dużym, tradycyjnym wydawnictwie?

- Też się dziwię i do tej pory trudno mi w to uwierzyć. Była to pierwsza próba, którą podjęłam. Wysłałam propozycję wydawniczą do pięciu wydawnictw, choć zwykle pisarze wysyłają do wszystkich, które mają w swoim profilu odpowiadający im gatunek. A ja robię to absolutnie hobbystycznie i... po prostu się spodobałam. Moja koleżanka fajnie to podsumowała - „No przecież ty jesteś znikąd…”. Autorzy bardzo długo zabiegają o wydanie książki, działają w social mediach, szukają recenzentów. Nie robiłam nic z tych rzeczy. Moim pierwszym odruchem było pytanie, czy mogę wydać pod pseudonimem. Bałam się ogromu pracy, całej akcji promocyjnej, bo wiem, jak angażuje to twórcę w obecnych czasach. Wydawca pozostawił to mojej decyzji i ostatecznie zrezygnowałam z anonimowości. Robię sobie rok „na tak”, działam z promocją, gdzie mogę. Nie chciałam być bierna, gdy Zysk tak zaangażował się w całą trylogię. Po prostu poszli za mną w ciemno, nie znając mnie, rozmawiając ze mną tylko przez telefon. Powiedzieli: Tak, bierzemy! I to bierzemy wszystkie trzy. Sam prezes Tadeusz Zysk się mną zainteresował. Podobno po przeczytaniu 30 stron już był przekonany. Co ciekawe mail od wydawnictwa wpadł mi w spam i nie odzywałam się przez tydzień, podczas którego uznali, że dostałam inną propozycję. Ale wtedy prezes wziął sprawy w swoje ręce i zadzwonili do mnie. Najpierw była odpowiedź pozytywna, potem, że biorą wszystkie trzy, następnie, że będzie twarda okładka, potem, że będę w „Nowej Fantastyce” i pani Ela Cherezińska będzie moją recenzentką. Tak mi to szczęście dawkowali, a ja za każdym razem byłam w szoku.

* Może więc przybliży Pani swoją osobę naszym czytelnikom, zwłaszcza, że być może mamy do czynienia z przyszłą gwiazdą literatury...

- Pochodzę z Regimina i z dziada pradziada jestem stąd. Skończyłam filologię angielską i rosyjską na uniwersytecie w Toruniu, przy czym na ostatnim roku zrobiłam licencjat z rosyjskiej tylko hobbystycznie. Języki zawsze były moją ogromną pasją. Uwielbiam uczyć, uwielbiam czytać, uwielbiam poznawać te językowe niuanse. Choć na studiach bardzo dobrze się odnajdywałam, wiedziałam, że miasto to nie jest moje miejsce, więc wróciłam tutaj. Od razu założyłam firmę, wzięłam środki unijne z urzędu pracy i tak minęło 10 lat mojej działalności jako edukatorka. Głównie uczę języka angielskiego, sporadycznie rosyjskiego. Od 7 lat działam też na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Książki były od zawsze moją ogromną miłością, nie myślałam, żeby zostać pisarką. Lubię swój zawód i pracę z ludźmi, a pisanie to jednak dosyć samotne zajęcie. No ale w międzyczasie pisałam sobie coś do szuflady, a kiedy przyszła pandemia, miałam na to więcej czasu. Równo rok temu zdecydowałam, że spróbuję coś wysłać. Przeczytałam w życiu strasznie dużo złych książek i stwierdziłam że jeśli takie publikacje mają miejsce u nas na rynku, to może i ja umiem co najmniej tak samo źle (śmiech). Okazało się, że jednak może trochę lepiej... Wysłałam w czerwcu, a odpowiedź dostałam w październiku, w okolicach moich 35. urodzin. No i ruszyła lawina wspaniałych wiadomości.

 

Cała rozmowa w aktualnym numerze TC (nr 13/2024) (e-wydanie)

fot. Wydawnictwo Zysk i s-ka

 

Komentarze obsługiwane przez CComment