ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Pani Doktor. Wspomnienie o Jadwidze Gołackiej

Była jednym z najbardziej popularnych lekarzy na Mazowszu. Dała początek ciechanowskiej okulistyce, a jako konsultant wojewódzki w tej dziedzinie wykształciła wielu znanych dzisiaj i cenionych lekarzy specjalistów. Stworzyła nowoczesny oddział okulistyczny w ciechanowskim szpitalu i była pierwszym jego ordynatorem. To dzięki niej w Ciechanowie rozpoczęto wykonywać wysokospecjalistyczne operacje chirurgiczne oczu.

Ewa Sobolewska-Ostaszewska przyszła na staż do szpitala rok po "Szefowej" (tak do dzisiaj mówi się o dr Jadwidze Gołackiej) i była na oddziale piątym lekarzem.

-  Szefowa pokazywała nam wszystko co trzeba robić przy pacjencie, a potem kazała nam robić to samodzielnie - wspomina. - Sama bacznie nas obserwowała. Kiedy po 4 latach przystępowałam do egzaminu na pierwszy stopień specjalizacji miałam już za sobą 30 samodzielnych operacji zaćmy. Ona mnie nauczyła wszystkich fundamentalnych podstaw okulistyki, poszanowania oka pacjenta. Powtarzała: Pamiętajcie, zawsze zaczynajcie badać pacjenta od prawego oka to nigdy się nie pomylicie. Do dzisiaj mam to zakodowane. Czasami do mojego gabinetu przychodzi pacjent i mówi, że ma coś z lewym okiem, ja zaczynam badanie od prawego, a pacjent krzyczy, że to nie to oko.

Urodziła się w województwie kieleckim, uczyła się w Łodzi i Lęborku, a następnie jako stypendystka na wydziale lekarskim akademii Medycznej w Odessie. Do polski wróciła na krótko, żeby po roku wyjechać ponownie do Odessy, gdzie czekał na nią mąż - inżynier łączności Igor Komar, wysokiej klasy specjalista w swoim fachu.

Młoda lekarka podjęła pracę w odeskim Instytucie Naukowo-Badawczym Schorzeń Oka i Terapii Tkankowej im. Akademika W.P. Fiłatowa. Tam, w 1980 r., lekarka Jadwiga Gołacka została doktorem nauk medycznych.

Był to początek dużych zmian w życiu Pani Doktor. W tym samym roku bowiem przeniosła się do Kijowa, gdzie znowu czekał na nią Igor Komar, już pracownik Republikańskiego Ośrodka Telewizyjnego. Rozpoczęła pracę najpierw w szpitalu klinicznym, potem w Instytucie Kształcenia Kadr Medycznych. Zrobiła specjalizację okulistyczną I-, następnie II stopnia, na swoim koncie miała już kilkadziesiąt publikacji naukowych. W 1985 r. otrzymała kilka propozycji pracy w Polsce. Wybrała Ciechanów, gdzie akurat wybudowano nowe obiekty szpitala wojewódzkiego. Została zatrudniona początkowo jako kierownik poradni okulistycznej, ale jej zadaniem było zorganizowanie szpitalnego oddziału okulistycznego z prawdziwego zdarzenia. W połowie lipca 1985 r. wygrała konkurs na stanowisko ordynatora tego oddziału. Półtora roku później została konsultantem wojewódzkim w dziedzinie okulistyki.

Ze swoją starą kliniką, współpracownikami i przyjaciółmi nigdy nie zerwała kontaktu.

- Pamiętam jak pojechałyśmy na sympozjum do Odessy - opowiada Ewa Sobolewska-Ostaszewska. - Przez pierwsze kilka dni uczestniczyłyśmy w różnych oficjałkach, wykładach, referatach, później za namową koleżanek Szefowej zostałyśmy jeszcze tydzień. Szefowa przeprowadziła swojej w starej klinice kilka operacji. To niewiarygodnie jak Ona tam była szanowana, jak uwielbiana, ile osób znała. Wszyscy zapraszali nas do siebie do domów. Miała tam wszystko a wybrała Ciechanów, gdzie musiała zaczynać od zera. Koledzy z Ukrainy nie zostawili jej jednak samej. Przyjeżdżali do Ciechanowa na operacje, przywozili ze sobą potrzebne instrumenty, uczyli nas operować.

- Pamiętam pacjenta, 22-letniego chłopaka z twarzą straszliwie poparzoną wapnem parzonym, oczy bielma, po prostu niewidomy - wspomina obecna koordynator oddziału okulistycznego Ewa Kisiel-Żmijewska, która przyszła do pracy w szpitalu trzy lata później. - Oddział nie był jeszcze wtedy przygotowany do tak poważnych operacji. Dr Gołacka poprosiła o pomoc kolegę z oddziału urazów swojej starej kliniki w Odessie. Przyjechał, zamieszkał na kilka dni u Szefowej. Wykonał pacjentowi zabieg, który w tamtych czasach, czyli 30 lat temu, był czymś zupełnie wyjątkowym: przeszczep drążący rogówki. Wykorzystał część chrząstki z płatka ucha pacjenta. Przywiózł ze sobą potrzebne instrumenty, specjalną soczewkę. Na kolejną operację pacjent pojechał do Odessy. Szefowa często ściągała specjalistów stamtąd, żeby pomagali pacjentom w Ciechanowie.

Przyjeżdżali naukowcy z Ukrainy: m.in. wybitny operator urazów prof. Iwan Łogaj z asystentami, prof. Linnik - specjalista od laserów i ich wykorzystania w okulistyce, dr Irina Czokowa - specjalistka od jaskry i jej leczenia. Oprócz samych operacji i leczenia odbywali wykłady, na które przyjeżdżali okuliści z Pułtuska, Przasnysza, Mławy, Sierpca, Płocka, Działdowa…

- Pacjent najpierw widzi, potem słyszy, następnie poddaje się leczeniu. To wpajała nam dr Gołacka - mówi Ewa Kisiel-Żmijewska. - Stając przed pacjentem reprezentujesz nie siebie tylko lekarza, oddział, szpital, naukę. Pacjent to musi uszanować, bo wtedy ci zaufa i bezwarunkowo podda się leczeniu. Ja przyszłam do pracy w roku 1988. Poszłam do dr Gołackiej i powiedziałam, że bardzo chcę specjalizować się w okulistyce. Jej spojrzenie prześwidrowywało mnie od góry do dołu, na wskroś. Chyba wypadłam dobrze, bo rozpoczęłam specjalizację. Tak przyjmowała każdego. Pielęgniarki, które pracują od początku na oddziale wspominają, że jak objęła oddział to zastała puste ściany. I razem tworzyły wszystko - dekorowały te ściany i okna. Do pracy przyjmowała współpracowników zaraz po szkole. Było wtedy grono młodych pielęgniarek, pojawiali się pierwsi lekarze, z którymi można było robić wszystko. Dzisiaj, kiedy sama jestem koordynatorem często w różnych, nawet trudnych sytuacjach, przypominam sobie nagle co by na moim miejscu zrobiła dr. Gołacka. I uświadamiam sobie, że do dzisiaj jest Ona dla mnie guru. Ona nigdy by nie powiedziała, że ktoś się do czegoś nie nadaje. A przecież ludzie są różni, kończą szkołę i często mają własne plany związane ze swoją pracą, bywa, że wyniesione z domów, mają różne charaktery, różne temperamenty, nawet umiejętności. A dr Gołacka mówiła na przykład tak: Masz idealny sposób rozmawiania z pacjentem, masz do tego prawdziwy talent… I ustawiała go w miejscu, do którego jej zdaniem może się nadawać. Robiła to w taki sposób, że współpracownik zmieniał swoje życiowe plany i jeszcze się czuł dowartościowany. Podobnie było z pacjentami. Ktoś bał się zabiegu, był zestresowany, zalękniony, często w związku z tym nawet agresywny. Dr Gołacka brała go za rękę i mówiła, że jest wspaniały, że się nie boi, że cały oddział zadba o to, żeby wszystko się powiodło a ona osobiście przeprowadzi operację. Zrobiłam to dokładnie dzisiaj z agresywnym pacjentem, który przed zabiegiem zjadł cukierka i nie mogłyśmy go operować.

- Nauczyła nas wszystkiego, nie tylko okulistyki, ale także życia - wspomina Ewa Sobolewska-Ostaszewska. - Wszyscy przecież byliśmy młodzi i niewiele o nim wiedzieliśmy. Podpowiadała jak się ubrać, jak zrobić jedzenie, wspierała w codziennych problemach nawet prywatnych. Wiele o nas wiedziała, bo dzieliliśmy się z nią swoimi problemami. Znała bardzo dobrze nas i nasze rodziny. Często pytała co np. u Krzysia, jak u niego z nauką itp. Poranne obchody po oddziale trwały długo, bo po Szefowej każdy z nas musiał obejrzeć pacjenta.


***
Dr Jadwiga Gołacka zmarła w wieku 88 lat 8 września br. Tego samego dnia co królowa Elżbieta II. Mówi się, że zmarła jak Królowa. W najbliższą niedzielę, 13 listopada o godz. 10.30 współpracownicy i przyjaciele Pani Doktor zapraszają do Kościoła św. Franciszka w Ciechanowie na mszę św. w Jej intencji.

Cały artykuł w aktualnym Tygodniku, nr 45 z 8 listopada 2022 r.

Komentarze obsługiwane przez CComment