Prawda obroni się sama
Rozmowa z Jolantą Przybyłowską, byłą dyrektorką Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kruczej w Ciechanowie
*Zdecydowała się pani publicznie wypowiedzieć na temat sądowego wyroku, a tym samym zrezygnować z prawa do ochrony wizerunku. Co panią do tego skłoniło?
- Zdecydowałam się na wypowiedź, ponieważ nie mam nic do ukrycia. Zbyt długo i ciężko pracowałam na swoje dobre imię, żeby jeden negatywny w swym charakterze artykuł zniszczył mój wizerunek. Zostałam przez "TC" niejako wezwana do tablicy. Szkoda tylko, że nie miałam wcześniej możliwości rzetelnego wypowiedzenia się i nie miałam więcej czasu, tylko godzinę, na odpowiedź. Skoro redakcja cierpliwie czekała ponad 6 lat, myślałam, że poczeka jeszcze kilka miesięcy na wyrok sądu II instancji. Jeśli rzeczywiście dokonałabym przestępstwa, schylę czoło i poniosę konsekwencję swoich czynów. W tym przypadku ani ja jako dyrektor Domu Pomocy Społecznej, ani moja zastępczyni nie popełniłyśmy czynów, które miałyby znamiona przestępstwa. Tak uważam i tak stwierdziły organy przygotowujące materiały dowodowe: policja i prokurator. Tylko na finiszu sprawy to ja zostałam skazana, a moja zastępczyni uniewinniona. Mam czyste sumienie. Nikogo nie mobbingowałam.
*Zarzut prokuratury jest bardzo poważny: "złośliwie i uporczywie naruszała prawa pracowników jej podległych".
- Oskarżenie nie przedstawiło żadnej dokumentacji na udowodnienie tego zarzutu. Jedynie opierało się na zeznaniach grupy pracowników. Podczas rozpraw mój obrońca wykazał istnienie takiej grupy będącej w opozycji do dyrekcji. Ta grupa robiła wszystko, aby zanegować moje działania i mojej zastępczyni oraz sparaliżować kontrolami z zewnątrz Dom Pomocy Społecznej.
RN
Cały wywiad w aktualnym TC
Komentarze obsługiwane przez CComment