Zjazd absolwentów Krasiniaka już we wrześniu
W szkolnych ławach zawiązują się znajomości, przyjaźnie, małżeństwa...
My, Krasiniacy
Rozmowa z Andrzejem Piotrowskim, absolwentem "Krasiniaka", maturzystą z 1956 r., organizatorem zjazdów absolwentów I LO im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie
* Jak wspomina pan szkołę średnią?
- Mimo, że od mojej matury minęło już prawie 70 lat, to wspomnienia są bardzo wyraźne. Przypomnę tylko, że po wojnie szkoła pod nazwą Liceum Ogólnokształcące 4 (jako czteroletnie) im. Zygmunta Krasińskiego znajdowała się na ulicy Kopernika. Te cztery lata - od 1952 do 1956 r. - wspominam bardzo dobrze. Poznałem wspaniałych ludzi. Miałem to szczęście, że moim wychowawcą był pan profesor Stanisław Hikiert. Niezwykła postać, nauczyciel wychowania fizycznego, zaangażowany człowiek, zarówno w rozwój szkoły, jak i całego ciechanowskiego sportu. Moje pokolenie wychowali wspaniali nauczyciele, których do dzisiaj wspominamy podczas zjazdów, byli to: profesor Korzeniowski od fizyki, matematyk Tomasz Zieliński, Antonina Salwa od geografii, polonistka Aurelia Gołaszewska, Helena Karaszewska od historii, ksiądz Antoni Kowalczyk.
* W interesujących czasach przyszło panu dorastać...
- Na wszystko trzeba patrzeć z dwóch stron. Do lat 50. polskie państwo funkcjonowała mniej więcej na zasadach II Rzeczpospolitej - miało taki sam podział administracyjny, nazewnictwo urzędów. Socjalizm, czy komunizacja zaczęła się w latach 50. Wydawano kolejne zarządzenia i dyspozycje, jak chociażby te dotyczące sposobu wychowywania młodzieży. Zlikwidowano ZHP, czyli harcerstwo, a w to miejsce powołano "organizację harcerską". Pamiętam za to dzień, kiedy w szkole poinformowano nas w szkole o śmierci Stalina. Byliśmy na drugim roku naszej nauki w liceum, czyli w klasie dziewiątej, bo takie wówczas stosowano nazewnictwo. Na początku marca zwołano apel w sali gimnastycznej. Staliśmy wszyscy - uczniowie, grono pedagogiczne, i słuchaliśmy. Nie wiem na ile prawdziwe, ale łzy pojawiły się w oczach niektórych nauczycieli, dyrektora. A młodzież... no cóż, niektórzy zaczęli się śmiać, co miało swoje przykre konsekwencje. Dwóch kolegów wyłapano z tłumu i wyrzucono ich ze szkoły. Dla przykładu.
* Co młodzież ciechanowska w latach 50. XX w. robiła po lekcjach?
-Chłopcy, w tym ja, uczęszczaliśmy na przykład na SKS -u, czyli do Szkolnego Klubu Sportowego. W pierwszej klasie liceum, czyli ówczesnej ósmej, przy ulicy Ściegiennego budowaliśmy razem boisko szkolne, a nad wszystkim czuwał pan Hikiert. Spotykaliśmy się po lekcjach, braliśmy łopaty i pracowaliśmy. Pamiętam, że byliśmy bardzo dumni z tego obiektu. Była tam żużlowa bieżnia do biegów średnich, skocznia do skoków w dal i trójskoku, boiska do koszykówki i siatkówki. I tak, w 1955 r., odbyła się na naszym boisku wojewódzka spartakiada sportowa młodzieży szkół średnich woj. warszawskiego. To dopiero było wydarzenie. W szkole średniej trochę biegałem - głównie średnie dystanse. Lubiłem sport, ale nie miałem do niego jakiegoś specjalnego drygu. W przeciwieństwie do moich kolegów - Kazika Nawrockiego, albo Andrzeja Frączaka.
*Gdzie wówczas mieszkała pana rodzina?
- Razem z rodzicami mieszkaliśmy w wybudowanym jeszcze przed wojną przez rodziców domu przy ulicy Zagumiennej, na odcinku między Pułtuską a Rzeczkowską. Obecnie ta ulica nazywa się Witosa. W czasie wojny, okupacji rodzice dostali nakaz wyprowadzki z domu, a nasze miejsce zajęła rodzina volksdojczki, której spodobał się nasz dom oraz dom naszych sąsiadów. Przez kilka lat musieliśmy zamieszkać w Pęchcinie. Przed wojną ojciec był cywilnym pracownikiem w rejonowej komendzie uzupełnień. Po wojnie pracował w starostwie powiatowym.
* A co chciał pan robić po maturze?
- We wrześniu 1956 r. chodziłem już w mundurze podchorążego Radomskiej Szkoły Lotniczej. Interesowało mnie lotnictwo i samoloty. Na lotnisku w Białej Podlaskiej zaczynałem pierwsze loty, pierwsze skoki na spadochronie. Niestety, podczas drugiego roku szkolenia, okazało się, że w trakcie nocnych lotów, mój organizm niewłaściwie reaguje na wskaźniki przyrządów w kabinie. Co innego pokazywały wskaźniki, a ja zupełnie inaczej widziałem sytuację w powietrzu. Lekarze stwierdzili, że wszystkiemu winny jest mój błędnik. Na Nowowiejskiej w Warszawie w obroty, i to dosłownie, wzięli mnie tym razem laryngolodzy. Okazało się, że mój wzrok, po silnych obrotach, uspokaja się o kilka sekund za wolno, niż jest to dopuszczalne w przypadku kandydatów na pilotów. Lekarze rozkładali ręce, nic z tym nie dało się zrobić, a marzenia o zostaniu pilotem samolotów skończyły się. Wróciłem do Ciechanowa, skończyłem zaocznie studia na Uniwersytecie Warszawskim, następnie pracowałem w urzędzie miasta, w prezydium miejskiej rady, później w firmie RUCH, aż wreszcie, do samej emerytury, na której jestem już od 20 lat, w Najwyższej Izbie Kontroli.
* Kiedy zrodził się pomysł zjazdów i spotkań dla absolwentów liceum im. Zygmunta Krasińskiego?
- Zjazdy mają przedwojenną historię. Pierwszy z nich odbył się w 1931 r., w dziesiątą rocznicę wydania pierwszych świadectw maturalnych w ośmioklasowym filologicznym gimnazjum męskim. Po wojnie, wznowiono spotkania dopiero pod koniec lat 50. Ustalono wtedy, że zjazdy absolwentów odbywać się będą co pięć lat. Pod koniec lat 60., już jako społecznik, przystąpiłem do grupy osób, które organizowały zjazdy. Przy pierwszych spotkaniach głównie pomagałem, zajmowałem się na przykład ewidencjonowaniem. Funkcję przewodniczącego przejąłem po panu Zgliczyńskim podczas szóstego zjazdu, w 1984 r. Było to dla mnie duże wyzwanie, któremu na szczęście podołałem. Jako pracownik Najwyższej Izby Kontroli musiałem jednak zrezygnować z funkcji przewodniczącego, a moje miejsce zajął Henryk Kuchalski, z którym ściśle współpracowaliśmy przy kolejnych zjazdach absolwentów.
* Czy któryś ze zjazdów szczególnie zapadł panu w pamięci?
- Dla każdego z kolegów czy każdej z koleżanek, bo tak zwracamy się do siebie jako absolwenci, najważniejszy mógł być inny. Według mnie, wyjątkowy był VII, w 1989 r. Przyjechało wówczas świętować ponad 400 osób. Równocześnie był to zjazd związany z odsłonięciem pomnika Zygmunta Krasińskiego w Opinogórze. Na obchody udało się zaprosić wówczas trzech przedwojennych jeszcze absolwentów Krasiniaka, bohaterów II Wojny Światowej - kapitana artylerii, pilota walczącego w szeregach armii Andersa we Włoszech, Bolesława Kuźmińskiego, ponadto urodzonego i pochowanego w Opinogórze kapitana, również lotnika, Jana Dziedzica czy podpułkownika Henryka Szczęsnego z Ruszkowa, absolwenta szkoły z 1930 r., a następnie szkoły lotniczej w Dęblinie. Jako jeden z pierwszych Polaków, już w 1940 r., przedostał się do Wielkiej Brytanii, gdzie szkolił się na hurricanach i spitfire'ach. Jako żołnierz RAF pilotował samoloty, walcząc we Francji.
* Dlaczego zdecydowano, że akurat w tym roku powinien odbyć się zjazd absolwentów I LO w Ciechanowie?
- Ostatni zjazd miał miejsce w 2016 r. Zaplanowany na 2021 r. nie mógł odbyć się ze względu na pandemię. Postanowiliśmy jako organizatorzy, że wrzesień bieżącego roku będzie odpowiednim momentem na spotkanie.
Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że ten przypadający za niespełna trzy miesiące, XV zjazd, jest zjazdem ogólnym, dla wszystkich absolwentów, bez względy na to, w którym roku pisali maturę. Wiem, że niektórzy ludzie mają wątpliwości, a to ze względu na to, że od kilkunastu lat wytworzyła się praktyka zjazdów danego rocznika. Być może później nie są jest tak bardzo zainteresowani zjazdami dla wszystkich absolwentów. Nie ukrywam, że jest mi trochę przykro, iż ta idea zjazdów ogólnych, w ostatnich latach, cieszy się mniejszym zainteresowaniem.
W tym roku, wracamy do tradycji zjazdów dwudniowych. Koszt tegorocznego zjazdu wynosi 380 zł. Każdemu z uczestników będziemy chcieli wręczyć drobne upominki, pamiątki. Pozyskaliśmy kilku sponsorów, chociaż mile widziani są kolejni, mamy wsparcie naszych naszych samorządowców, pan prezydent i starosta przecież również są absolwentami I LO im. Zygmunta Krasińskiego. Opłatę za udział w zjeździe będzie można dokonywać na konto stowarzyszenia wychowanków i wychowawców IRYDION.
* Co przewidujecie w programie tegorocznego spotkania z udziałem absolwentów?
- Zjazd odbędzie się w dniach 9-10 września 2023 r. Kolacja połączona z zabawą taneczną odbędzie się w sobotę od godz. 20, tradycyjnie, w hali sportowej przy ulicy Kraszewskiego. To bardzo blisko szkoły. Z kolei pożegnalny obiad będzie miał miejsce w restauracji pani Bogusławy Mikołajczak, czyli w "Saloniku u Bogusi" przy ulicy Narutowicza. Pierwszego dnia, w sobotę, w Opinogórze odbędzie się piknik dzięki uprzejmości Muzeum Romantyzmu. Wcześniej, bo o godz. 12, w klasztorku odbędzie się uroczysta msza święta.
* Czemu mają służyć zjazdy?
- Odpowiedź nasuwa się sama - integracji absolwentów, którzy chcą pamiętać o szkole, do której chodzili przed laty, kolegach, koleżankach, swoich nauczycielach. Często, te młodzieńcze lata, spędzone w murach szkoły, ukształtowały nas. W szkolnych ławach zawiązywały się znajomości, przyjaźnie, związki, małżeństwa. W pewnym momencie potrzeba zjazdów wśród absolwentów była tak duża, że sam musiałem organizować spotkania tylko i wyłącznie mojego rocznika. Spotykaliśmy się pod byle rocznicą - rozpoczęcia szkoły, ukończenia, matury. W zeszłym roku, spotkaliśmy się na przykład z okazji 70. rocznicy wstąpienia do liceum. Tak byliśmy i wciąż jesteśmy ze sobą zżyci. Znakiem czasu jest tylko to, że z każdym rokiem jest nas coraz mniej. Zachęcam wszystkich, którzy czują związek z naszą szkołę do integracji z nami. Nieważne kiedy ukończyłeś szkołę i ile masz lat...
RADOSŁAW MARUT
absolwent Krasiniaka, maturzysta z rocznika 2002
Cała rozmowa w papierowym (nr 26/2023) wydaniu "TC" lub cyfrowo na https://eprasa.pl/news/tygodnik-ciechanowski/2023-06-27
Komentarze obsługiwane przez CComment