Rozstania i powroty
Cieszyliśmy się wszyscy. Najbardziej okazywała to kotka, która zyskała towarzysza zabaw, a później odpoczynku. Rybki też jakby szybciej pływały.
Wokół unosiły się zapachy potraw przygotowanych z myślą o gościu, a właściwie wracającym do siebie po przerwie domowniku. Mieszkanie przez większość dnia ciche, odżyło, wypełniło się rozmowami, energią, radością, jakie wnosi bliska osoba, na którą czekamy.
Przeżywamy to doświadczenie, gdy nasze dzieci wyjeżdżają do szkoły, na studia, do pracy, wcześniej na kolonie czy obozy, na zgrupowania sportowe lub na poligon (w przypadku żołnierzy). Nasze dzieci albo inni nasi bliscy, którzy pracują na kontraktach czy studiują z dala od domu w kraju lub poza jego granicami. Przeżywamy, gdy sami opuszczamy dom rodzinny, bo rozpoczynamy naukę w szkole o kierunku, którego blisko nas nie ma, wybieramy się na studia poza rodzinnym miastem, szukamy pracy poza krajem. Rozstania, pożegnania, nie wiem, jak państwa czytelników, ale mnie nastrajają melancholijnie, mimo że wiele ich doświadczyłam. Za to powitania z bliskimi, ich powroty do domu oznaczają małe święto z białym obrusem na stole, ze wspólnymi posiłkami i rozmowami, nieraz po nocy aż po świt, niezależnie od pory roku. Dodatkowo dla niektórych z nas to czas przygotowywania potraw, które osoba nam bliska nie tylko posmakuje na miejscu, ale i zabierze ze sobą, jak dzieje się przeważnie w rodzinnych domach studentów. Rozstania i powroty, jak w piosence Kory, czyli Olgi Jackowskiej i zespołu Maanam, choć dotyczą innego typu relacji.
Między rozstaniem a powrotem jest oczekiwanie i codzienne życie. To czas i stan, który niesie dalekie skojarzenie z… adwentem. Słowo „adwent”, z łacińskiego „adventus” oznacza bowiem przyjście, nadejście. Dla chrześcijan adwent to okres liturgiczny przygotowujący do uroczystości Narodzenia Pańskiego (Boże Narodzenie), obejmujący cztery niedziele; akurat już się rozpoczął. Symbolizuje „okres przygotowania na przyjście Jezusa Chrystusa w podwójnym znaczeniu: jego narodzin (druga część adwentu) i wyczekiwania drugiego przyjścia w dniu ostatecznym (pierwsza część adwentu); początkowo miał charakter głównie pokutny” (Encyklopedia PWN). Krócej mówiąc, to „radosny czas oczekiwania na Boże Narodzenie oraz na Chrystusa, który przyjdzie na końcu czasów”. Dla niektórych z nas czas wyjątkowy, a nawet najpiękniejszy w roku jak dla pisarki Anny H. Niemczynow, która przyznaje: „Wszystko jakby zwalnia, uspokaja się i zachęca, by przekierować naszą uwagę na to, co naprawdę ważne”. I dalej: „Pochylmy się nad sobą, nad naszymi najbliższymi. Abyśmy potrafili dawać z serca i przyjmować sercem miłość. Bo to miłość jest najważniejsza”. Natomiast Sylwia Winnik, autorka reportaży i powieści, pisze: „(…) mamy w tym czasie wyjątkowo popracować nad sobą: porzucić egoizm, pomyśleć o innych, nauczyć się empatii, przypomnieć sobie, że gdy znikną piękno i pieniądze, zostanie reszta... No właśnie, jaka ta reszta będzie? Ta reszta jest najważniejsza, bo ona w zasadzie jest podstawą, o której może na co dzień się zapomina. Niech czas adwentu będzie dla nas dobry i niech przypomni się nam, że dobry będzie wówczas, gdy my będziemy dobrymi ludźmi”. Oczekiwanie nie oznacza więc uśpienia, choć oznacza zatrzymanie, refleksję. Oznacza czujność, czyli uważność, wyczulenie, wrażliwość, czujność w myślach, słowach, uczynkach, zachowaniu. Bycie dobrym dla siebie i innych.
Ach, te rozstania i powroty. Pierwsze budzą melancholię, ale nie może ona zdominować naszej codzienności. Naszego oczekiwania na powrót, połączonego z nadzieją, jaką symbolizuje zapalona w pierwszą niedzielę adwentu świeca. Kolejne to: radość, pokój i miłość.
Komentarze obsługiwane przez CComment