Lecą żurawie po kukurydzę
Rolnicy spod Mławy nazywają żurawie "flancami", ale przyznają, że są to nader urodziwe stworzenia, ładnie upierzone, majestatyczne, masywne (dorosłe osobniki ważą 4-6 kg).
Bytują w niemal całej Europie, preferują obszary podmokle, zabagnione, zazwyczaj wiodą żywot stadny, choć nie jest to regułą. Żywią się roślinami, w tym właśnie nasionami zbóż, kukurydzy w szczególności. Dietę uzupełniają owady, gryzonie, mięczaki. Na żer wychodzą przeważnie wcześnie rano, kiedy ludzie jeszcze śpią.
Podczas przelotów zgrupowane są w kluczach albo w skośnych szeregach. Wtedy wydają charakterystyczne dźwięki (klangor), cokolwiek przypominające głos trąbki.
***
Te piękne, duże ptaki polubiły kukurydzę. W konsekwencji pustoszą całe plantacje tej rośliny na podmławskich polach, szczególnie w dorzeczach Mławki i Wkry. Sęk w tym, iż trudno zapobiegać ich niszczycielskiej robocie, zwłaszcza że są prawnie chronione. W dodatku państwo polskie nie płaci odszkodowań za powodowane przez nie straty.
- Gdy byłem dzieckiem, bardzo rzadko spotykałem żurawie. Gdy miałem 40 lat, od czasu do czasu widywałem ich po kilka sztuk. Teraz obserwuję chmary - powiada emerytowany rolnik spod Szreńska.
- Gdy byłem chłopcem, ojciec na naszym polu, położonym tuż pod lasem, przy dzisiejszym obszarze Natura 2000, pokazywał mi żurawie jako ewenement, atrakcję, sensację. Dzisiaj jest ich pełno - twierdzi Tomasz Trawkowski z Głużku.
Być może rozmnożyły się one w naszym kraju na skutek upowszechnienia się uprawy kukurydzy. W wielu wioskach na Zawkrzu plantacje tego zboża zajmują prawie połowę obsiewanego areału. Dają znakomitą, wysokoenergetyczną paszę dla bydła, z hodowli którego głównie utrzymują się tutejsi rolnicy.
Przylatują i wydziobują siewki.
Najtrudniejsze są pierwsze tygodnie po wysiewie kukurydzy. Gdy rośliny wypuszczą kilka listów, wtedy przylatują żurawie (najczęściej o świcie) i łapczywie wydziobują całe siewki. Jeśli zjawi się kilkadziesiąt sztuk, to można sobie wyobrazić spustoszenie. Nie gardzą także ziarnami z dojrzewających kolb, ale wówczas już nie są tak groźne, jak na początku wegetacji.
- One wyrządzają większe straty niż dziki - nie ma wątpliwości Jan Pisarkiewicz z Bogurzynka, jeden z największych hodowców bydła w powiecie mławskim.
KJ
Cały artykuł w aktualnym wydaniu TC
Komentarze obsługiwane przez CComment