Mławianin już blisko ołtarzy
Papież Franciszek promulgował (ogłosił) dekret o heroiczności cnót mławianina ojca Bernarda (Zygmunta) Kryszkiewicza ze Zgromadzenia Męki Pańskiej. Pamięć o nim zachowała się nie tylko w jego rodzinnym mieście, ale również m. in. w Przasnyszu, gdzie on, pełniąc posługę duszpasterską wśród chorych, zaraził się od nich tyfusem, w wyniku czego zmarł w 1945 r., mając zaledwie 30 lat.
To piękna postać. To, co głosił, a także jego osobistą postawę wobec ludzi, warto szczególnie przypominać właśnie dzisiaj, w dobie pandemii. Bernard, nie zważając na zagrożenia, odważnie wychodził do tych, którzy cierpieli. Uważam go za wzór kapłana i wychowawcy. Przyszedł na świat 2 maja 1915 r. Był synem Apolonii z Gołębiewskich i Tadeusza Kryszkiewiczów, szanowanych i zamożnych mieszkańców Mławy, właścicieli zakładu mechanicznego. Ta rodzina dzieliła losy wielu Polaków. Tadeusz Kryszkiewicz, na początku I wojny światowej deportowany przez Rosjan na Wschód, wrócił do Mławy dopiero w 1921 r. W II Rzeczypospolitej za pracę społeczno-obywatelką otrzymał od prezydenta RP Brązowy Krzyż Zasługi. Kryszkiewiczowie mieli - oprócz Zygmunta - sześcioro dzieci: Hilarego, Jerzego i Jana oraz Stefanię, Helenę i Marię Magdalenę. Ostatnia z córek, uczennica Juliusza Osterwy, znana pod nazwiskiem Buchwald, była aktorką Teatru Polskiego w Londynie. Zygmunt jako mały chłopiec miał opinię urwisa i jednocześnie pupila rodziców. Kiedy w miejscowym Gimnazjum im. Stanisława Wyspiańskiego nie otrzymał promocji do następnej klasy, zaniepokojony ojciec postanowił go "oddać do jakichś ojców", licząc, że u nich "zmądrzeje". Ostatecznie umieścił syna (w 1928 r.) w Szkole Apostolskiej im. św. Gabriela w Przasnyszu, prowadzonej przez Zgromadzenie Pasjonistów. Cały artykuł w papierowym wydaniu "TGM" z 1 czerwca.
Komentarze obsługiwane przez CComment