Powrót mitycznej Mławy (Muławy)
Odżyła Mława, zwana też Muławą, mityczna pramatka mławian. Powróciła za sprawą znanej artystki - plastyczki Joanny Rodowicz. Właśnie ukazała się jej książka pt. „Legenda o Mławie”. Autorka wykorzystała w niej zarówno dawne opowieści, m.in. pióra Konstantego Bolesty Modlińskiego, jak też własne doświadczenia i wyobraźnię, ujawniając zdolności literackie, a do tego sama zilustrowała tekst.
Rzecz zaczyna epizod z sielskiego życia w XXI stuleciu – w pobliskich Kosinach Bartosowych: „Rozwiesiłam sznurek pomiędzy świerkami. Posadzone przez nas drzewka, których 20 lat temu nie było widać w trawie, zamieniły się w wysoki las. Bawiące się wśród świerków wnuki zamiast pomagać mi w rozwieszaniu prania skakały przez miskę, uciekając przez ślicznym koziołkiem, synkiem kozy Zuzi. Zuzia pasła się niedaleko. Była zadowolona, że rozbrykanym synkiem zajmuje się jej ukochana gromadka: Kuba, Staś i Hela. Najmłodszym Jasiem, identycznie jak koziołkiem też trzeba było się opiekować”.
Roztropna babcia, zatroskana o wychowanie swoich wnuków, postanowiła im opowiedzieć historię tej ziemi. „Dzieci przyniosły kocyk i usiadły wokół”; Jaś już chyba zasypiał.
Oto wiele wieków temu na tej ziemi, przez którą przebiegały szlaki handlowe, zjawiło się czterech braci, zdunów z Czech. Widząc bory pełne zwierząt, rybne rzeki i duże pokłady gliny, zdecydowali się tu osiedlić. Jeden z nich – Dalibór - miał żonę o imieniu Mława, urodziwą i mądrą, co, jak wiadomo, nie zawsze idzie w parze. Była ona zielarką – leczyła ludzi i zwierzęta. A przy tym potrafiła godzić zapalczywych braci.
Zdunowie byli nie lada fachowcami. Budowali doskonałe piece do wypieku placków z pszennej mąki i lepili znakomite garnki. Ba, Emil, by zaimponować ojcu ukochanej przez siebie miejscowej dziewczyny, odlał spiżowy dzwon, zawieszono go na wieży kościoła.
Cały artykuł w bieżącym wydaniu „TC”.
(kj)
Komentarze obsługiwane przez CComment