Rolnicy są zdeterminowani
Rozmowa z Wojciechem Szymborskim, członkiem Rady Powiatowej Izby Rolniczej w Mławie
* Bierze pan udział w proteście rolników?
- Osobiście nie uczestniczę w blokadach dróg czy ulic, bo nie mam ciągnika, ale służę protestującym rolnikom radą.
* Oczywiście izby rolnicze popierają postulaty protestujących.
- Nie może być inaczej, bo członkami izb rolniczych są właśnie rolnicy. Na terenie powiatu mławskiego pierwszy protest odbył się 9 lutego, uczestniczyło nim około 100 ciągników (przejazd od Konopek do Mławy). Następny jest zaplanowany na 20 lutego, jego trasa jest jeszcze ustalana. Jak się przekonuję, rolnicy z naszego powiatu popierają działania Zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych, który 13 lutego wystąpił do premiera, wnosząc o natychmiastowe uruchomienie dopłat do zbóż, kukurydzy, mleka, trzody chlewnej, nawozów oraz paliwa. Te żądania uzasadnił brakiem stabilności sektora rolniczego oraz potrzebą zapewnienia odpowiednich warunków do prowadzenia produkcji rolnej.
Ponadto w dniach 12-13 lutego w Otrębusach przedstawiciele polskiej Krajowej Rady Izb Rolniczych oraz jej odpowiedników w Słowacji, Czechach, Węgrzech, Litwie i Łotwie spotkali się z Januszem Wojciechowskim, komisarzem Unii Europejskiej ds. rolnictwa, a także z Czesławem Siekierskim, ministrem rolnictwa i rozwoju wsi. Wiem, iż omawiano tam takie zagadnienia, jak aktualna sytuacja na rynkach rolno-spożywczych, import towarów z Ukrainy, protesty rolników czy przygotowania naszego rolnictwa do możliwej akcesji Ukrainy do UE.
* Na razie z tej i innych narad niewiele wynika. Pan stale się obraca wśród rolników. Co oni mówią o polityce rolnej państwa polskiego i Unii Europejskiej („Zielony Ład”) i o wwozie na teren UE zbóż, rzepaku, cukru, produktów mleczarskich, mięsa drobiowego z Ukrainy?
- Nasi rolnicy uważają, że nie czerpią korzyści z liberalizacji handlu, ale ponoszą największe koszty umowy o wolnym handlu z Ukrainą. Zmagają się przede wszystkim z niepewnością jutra, wynikającą z rosnących kosztów produkcji i spadkiem cen, m.in. zbóż: żyto - 50 zł, pszenica - 70 zł netto za 100 kg. To dno. Jak to lapidarnie określił rolnik spod Konopek, cena nie pokrywa nawet w połowie kosztów produkcji. Co gorsza, bardzo trudno jest sprzedać ziarno, widać, że rynek jest nim nasycony. W takiej sytuacji niepodobna mówić o jakichkolwiek rentowności.
Tymczasem zbliża się wiosna, trzeba zrobić zakupy materiału siewnego, nawozów, paliwa… a nie ma na to pieniędzy. Po prostu przychody nie pokrywają kosztów i jest to powszechna bolączka.
Cała rozmowa w bieżącym papierowym wydaniu „TC”.
(kj)
Komentarze obsługiwane przez CComment