Ewolucja tak, rewolucja nie - rozmowa z Piotrem Rzepką, trenerem Mławianki Mława
*Mławianka wraca do III ligi po szesnastu latach przerwy. Przed panem nie udało się to żadnemu z wielu pracujących trenerów. A przecież w Mławie pracowali tacy szkoleniowcy, jak m.in.: Adam Fedoruk i Zbigniew Kaczmarek. Jest pan cudotwórcą?
- Nasz sukces to żaden cud, to efekt ciężkiej i systematycznej pracy. Mogę to na spokojnie ocenić, bowiem pracuję w Mławie niemalże równy rok. Gdy tu trafiłem, sytuacja nie była może dramatyczna, ale euforii nie było. Ówczesny prezes Wiesław Chrzczon chciał się jedynie utrzymać w czwartej lidze. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bowiem województwo mazowieckie, obok śląskiego, może się pochwalić najsilniejszymi rozgrywkami na tym poziomie. Dodatkowo następowała reforma - z dwóch grup tworzyła się jedna. Poprzeczka została postawiona wyjątkowo wysoko. Chcąc walczyć o utrzymanie, trzeba było walczyć o jak najwyższe miejsce (przyp. red. - z ligi spadało aż dziewięć zespołów).
*Po rundzie jesiennej mławianie plasowali się na drugim miejscu. Czy wówczas wierzył pan w możliwość awansu?
- To była burzliwa jesień - niestety nie mogliśmy już liczyć na wparcie prezesa Chrzczona. Jego śmierć wstrząsnęła wszystkimi, ale piłkarze mieli dodatkowy powód, żeby wygrać ligę. Dzięki wsparciu nowo wybranego zarządu i nieznacznym korektom w składzie mogliśmy rozpocząć walkę o awans. Nikt nie wierzył, że będzie łatwo. Ochotę na zajęcie pierwszego miejsca miały bowiem aż cztery drużyny (przyp. red. - przez długi czas wszystkie punktowały wyjątkowo regularnie). Do tego trzeba doliczyć solidny Hutnik i Escolę Varsovię Warszawa.
*Wiosna nie była idealna, przydarzyło się parę potknięć. Po przegranej w Troszynie nie pojawiło się zwątpienie czy uda się zrealizować cel?
- Jesienią wygraliśmy wszystkie spotkania z najgroźniejszymi konkurentami. To był ważny argument, choć nie decydujący. Po porażce z ekipą z powiatu ostrołęckiego, po najsłabszym chyba meczu sezonu, strata do ówczesnego lidera z Ząbek urosła do sześciu oczek.
Mimo to powtarzałem chłopakom, że wszystko rozstrzygnie się w ostatnim meczu. Miałem nadzieję, że Ząbkovia potknie się w którymś ze spotkań. Stało się to w Serocku. Po tym, jak jeszcze wcześniej odpadły z walki rezerwy płockiej Wisły, wszystko mieliśmy w swoich rękach i głowach. Zagraliśmy kapitalne zawody i z pierwszego miejsca zameldowaliśmy się w barażu. Awans do trzeciej ligi pojawił się na horyzoncie.
*W poprzednim sezonie Mławianka została idealnie rozpracowana przez barażowych rywali z Białobrzegów. W tym sytuacja się zupełnie odwróciła. Czy gra Piaseczna nie miała przed Panem żadnych tajemnic?
- Generalnie uważam baraże za niepotrzebne - w ten sposób karze się dwa zespoły, który wygrały swoje ligi. Oglądałem kilka spotkań rywali, ale dla mnie najważniejsza jest zawsze własna drużyna. Wystąpiły bowiem dwie specyficzne sytuacje. My walczyliśmy do końca, a barażowy rywal zapewnił sobie prymat w swojej grupie kilka kolejek przed końcem. Piaseczno wypadło z rytmu, a moi podopieczni byli cały czas "pod ogniem". Widziałem, że jeśli wytrzymamy kondycyjnie, wyjdziemy zwycięsko z barażu.
Pierwszy mecz w pełni to potwierdził. Po pierwszej odsłonie, którą przegraliśmy, w drugiej dominowaliśmy już na całego. Mogliśmy wygrać nawet różnicą czterech goli. Na szczęście na swoim boisku zrobiliśmy decydujący krok. Po ostatnim gwizdku sędziego mogliśmy świętować sukces. Osiągnięty wspólnie przez piłkarzy, sztab szkoleniowy, kibiców, władze miasta i wszystkich ludzi dobrej woli. Każdy dołożył swoją cegiełkę.
*Trzecia liga to wyzwanie pod każdym względem. Czy Mława jest gotowa na taki sukces?
Można go wykorzystać na wiele sposóbów. Tym bardziej, że za rok Mławianka będzie obchodziła setną rocznicę istnienia. To kapitalny nośnik reklamowy. Natomiast pod względem sportowym nie jesteśmy na straconej pozycji. Potrzebujemy wzmocnień, najlepiej gdyby szeregi zespołu zasili zawodnicy z trzecioligową przeszłością. Choć nie jestem zwolennikiem rewolucji. Bardziej odpowiednie słowo to ewolucja. Trzon zespołu musi pozostać bez zmian. O konkretnych ruchach transferowych nie będziemy jeszcze mówić. Jest na to zdecydowanie za wcześnie.
*Termin zakończeniu barażu sprawił, że przygotowania do nowego sezonu rozpoczną się bardzo późno. To wystarczy, żeby wypracować odpowiednią formę?
- To specyfika polskiego lata - przygotowania do nowych, trzecioligowych rozgrywek rozpoczniemy we wtorek 12 lipca. Czasu jest mało (trzecioligowe rozgrywki rozpoczną się 6 sierpnia), dlatego pierwsze mecze ligowe można będzie jeszcze potraktować jako okres przygotowawczy. Cieszę się, że powstaje drużyna rezerw (trenerem będzie Piotr Król). Będzie trenować wspólnie z pierwszą drużyną. Przegląd "wojsk" może się okazać ważny w doborze wyjściowej jedenastki. Młodzi gracze otrzymają dodatkowo szansę na przebicie się do kadry. Czy skorzystają z tego, zależy już od nich. Rozegramy trzy spotkania sparingowe, m.in. z Legią II Warszawa oraz MKS Ciechanów. Z kolei czwarty pojedynek kontrolny ze Świtem Nowy Dwór został odwołany. Niewykluczone, że będzie to nasz rywal w jednej z pierwszych kolejek. Nie ma potrzeby zbyt wczesnego odkrywania kart.
Rozmawiał Grzegorz Przybyłowski
Komentarze obsługiwane przez CComment