ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Silne dziewczyny z Ciechanowa. Iga i Julka z CLKS Mazovii mówią dlaczego kochają podnoszenie ciężarów

Iga Burda została wicemistrzynią Polski seniorów podczas ostatnich zawodów w Ciechanowie/Fot. PZPC
Iga Burda została wicemistrzynią Polski seniorów podczas ostatnich zawodów w Ciechanowie/Fot. PZPC

Chociaż są jeszcze bardzo młode, to wyniki osiągane przez nie na pomoście robią duże wrażenie. Iga Burda i Julia Machniewska, sztangistki CLKS Mazovii Ciechanów, reprezentantki Polski, zdążyły w tym sezonie wywalczyć kilka cennych medali. Ich ostatni łup to Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży, gdzie pewnie sięgnęły po złote medale. Na co dzień prawie wszystko robią wspólnie - mieszkają, trenują, chodzą do szkoły. Rywalizują jedynie na pomoście, ale za to w innych kategoriach wagowych.

* Jak to się zaczęło? To znaczy, że zaczęłyście podnosić ciężary.

Julia Machniewska: - W moim przypadku to dzięki tacie, który podnosił ciężary. Napatrzyłam się na jego treningi. Od najmłodszych lat podstawówki uprawiałam jakiś sport - najpierw to było karate, w szkole grałam w siatkówkę i piłkę ręczną. Przez moment wpadłam na pomysł, że chcę też grać na gitarze. Największe predyspozycje miałam do sportów siłowych. Tak trafiłam do klubu w Sokołowie Podlaskim. Po dwóch latach treningów, w 2022 r., wystartowałam w mistrzostwach Europy 15-latek. Zdobyłam tytuł mistrzyni Europy i to było bodźcem do poświęcenia się tej dyscyplinie. Po zeszłorocznych ME w Mołdawii dostałam propozycję od trenerów i zarządu Mazovii, że mogę zmienić klub i zamieszkać w Ciechanowie. Od września ubiegłego roku zmieniłam szkołę, przeprowadziłam się. Moim trenerem został pan Wojciech Gesek i jestem mega zadowolona z naszej współpracy. 

* Tata mocno przeżywa twoje występy?

JM: - Oj tak, chociaż nigdy nie namawiał mnie do pójścia w tym kierunku. Pewnie obawiał się o moje zdrowie, kontuzje, rozczarowania itp. Doskonale wiedział, ile trzeba wyrzeczeń, żeby osiągnąć przyzwoite wyniki w tej dyscyplinie. Dzisiaj wspiera mnie, jak tylko może, przyjeżdża na zawody, dzwoni i pyta o treningi. Można powiedzieć, że jest moim pierwszym trenerem…

* Iga, a jak było w twoim przypadku?

Iga Burda:- W moim przypadku zaczęło się szperania w Internecie, gdzie zobaczyłam dziewczyny podnoszące ciężary. Spodobało mi się to, znalazłam siłownię. W Trzciance, w województwie wielkopolskim, skąd pochodzę, jest też klub, w którym zaczęłam trenować, mając 13 lat. Po roku dostałam powołanie do kadry Polski, a później propozycje dołączenia do ośrodka przygotowań w Ciechanowie. Najpierw miał być to Nowy Tomyśl, ale ostatecznie padło na Ciechanów. I tak mieszkam tu i reprezentują Mazovię od dwóch lat.    

* Jak się poznałyście?

JM: - Poznałyśmy się nad morzem w Cetniewie, ale nie na wakacjach, tylko na naszym pierwszym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Przydzielono nas razem do jednego pokoju i tak się jakoś polubiłyśmy, że od tamtej pory mieszkamy razem. Tak jest w Ciechanowie, gdzie dzielimy wspólnie pokój 4B w akademiku przy ulicy Narutowicza. Chodzimy tylko do innych klas, bo Iga jest o rok młodsza. No i w niższej kategorii wagowej (śmiech).

* Co daje wam największą motywacją w sporcie?
IB: Dla mnie nie ma większej motywacji niż wygrywanie i zdobywanie medali. No i oczywiście poprawianie swoich wyników. Lubię ciężko trenować, przychodzić na siłownię, ale jednak start w zawodach i możliwość rywalizacji daje dodatkowego kopa. 

* A jak jest z kontuzjami w tym sporcie?

IB: - Mnie na szczęście do tej pory poważniejsze urazy omijały, ale Julka może w tej sprawie powiedzieć coś więcej. Oczywiście, zdarzają się mniejsze lub większe naciągnięcia czy nawet naderwania mięśniowe, pojawia się jakiś ból. Trzeba wtedy wiedzieć, że należy trochę odpuścić, porozmawiać z trenerem, co się dzieje, założyć nawet mniejsze ciężary. Ale trenować trzeba...
JM: - Ja z moimi kontuzjami nauczyłam się funkcjonować. Jestem po dwóch operacjach. Pierwszy zabieg nie był jakiś mocno poważny, bo trzeba było tylko odblokować nadgarstek. Za to drugi był już bardziej skomplikowany. Lekarze musieli uwolnić mój nerw w łokciu, który uniemożliwiał mi uprawianie sportu. Dziś jest lepiej, ale stuprocentowej poprawy nie ma. Musiałam się po prostu przyzwyczaić do pewnych ograniczeń.  

* Wyjechałyście z domu jako młode dziewczyny. Tęsknicie za rodziną, znajomymi, waszymi miasteczkami?

IB: - Jak wyjeżdżałem z domu, to czułam taką dziwną euforię. Cieszyłam się, że robię kolejny krok w spełnianiu marzeń sportowych. Pierwszy rok zleciał wyjątkowo szybko, nawet nie wiem kiedy. Od jakiegoś czasu tęsknię jednak coraz bardziej. Telefony i pisanie nie zastąpią prawdziwego kontaktu z rodziną. Coraz częściej myślę o powrotach, a przynajmniej chciałabym częściej bywać w domu. Przez ostatnie dwa lata miałam taką możliwość jedynie w święta. Do tego kilkanaście dni podczas wakacji. Trzcianka od Ciechanowa oddalona jest o 350 km, dlatego nie mogę sobie pozwolić na częstsze rozjazdy.
JM: - Tęsknię często za domem, chociaż i tak mam możliwość bycia w nim częściej niż Iga. Nie wyobrażam sobie jednak życia bez sportu, bez mojej ukochanej dyscypliny. Wiem po co wyjechałem i nie mam innej możliwości, żeby spełniać sportowe marzenia. 

* Jak wam się podoba Ciechanów?

IG: - W ciągu roku szkolnego, to za bardzo nie mamy czasu na poznawanie miasta. Chodzimy do szkoły, trenujemy codziennie. W weekendy często nas nie ma. Jeśli nie mamy akurat żadnego startu, to możemy gdzieś się przejść. Ale raczej siedzimy w akademiku.
JM: - Po treningach z trenerem Wojciechem, to człowiek często nie ma siły, żeby się podnieść z łóżka i jedyne o czym myśli, to odpocząć. Ja na przykład uwielbiam spać, często Iga musi mnie dobudzić, żebym nie spóźniła się do szkoły. Nasz akademik jest dosłownie przez płot ze Zespołem Szkół nr 3 im. Stanisława Staszica, do której chodzimy, dlatego nie spóźniamy się (śmiech).
Hala sportowa, gdzie mamy treningi też jest bardzo blisko, więc tak naprawdę poruszamy się najczęściej w obrębie kilku ulic.

* A jak idzie wam w szkole?

JM: - Od września zaczynam klasę maturalną, zatem tych obowiązków będzie jeszcze więcej. Wiadomo, że z racji naszych wyjazdów czy zgrupowań często nie ma nas w szkole. Na szczęście mam wyrozumiałych nauczycieli, z wychowawczynią Agnieszką Garnowską na czele. Rozumieją naszą sytuację, część z nich oferowała mi pomoc, możliwość powtórzenia z nimi materiału. Miło z ich strony.
IG: - Po wakacjach zacznę w Staszicu klasę trzecią. W minionym roku przez wyjazdy na zawody i zgrupowania kadry sporo dni opuściłyśmy. Łącznie pewnie ze dwa miesiące. W innej szkole pewnie byłyby przez to problemy. Trzeba jednak ten sport z nauką jakoś pogodzić i nie zawalić przy tym żadnego z nich.

* Julka, myślisz już nad tym, co będziesz robiła po maturze?  

JM: - Na pewno chcę dźwigać i studiować równocześnie. Pewnie zaocznie, bo inaczej nie da się tego pogodzić. Marzyłam przez chwilę o medycynie, ale nie jest to realne, uprawiając zawodowo sport. Chciałabym dostać się na AWF, myślę nad Warszawą lub Białą Podlaską. Nie jestem tylko pewna co do kierunku, w grę wchodzi fizjoterapia lub pielęgniarstwo.

* Którą z konkurencji podnoszenia ciężarów wolicie: rwanie czy podrzut?

JM:- Z pewnością podrzut. Rwanie wymaga dużej siły, pewnej techniki, tutaj nie ma miejsca na najmniejszy błąd. Przy podrzucie pewne niedoskonałości można jeszcze jakoś skorygować, a przy rwaniu praktycznie jest to niemożliwe. Mówi się, że medale olimpijskie wygrywa się właśnie podrzutem, bo tam można uzyskać znacznie większe ciężary.
IG: - Ja chyba wolę rwanie, w podrzucie nie zawsze wszystko mi wychodzi. Chociaż i tak jest znacznie lepiej niż na początku, gdy miałam problemy ze sztangą w górnej fazie podrzutu.  

* Jak byście scharakteryzowały trenera Geska?

IG, JM: - Na pewno mocno się przy nim rozwinęłyśmy jako zawodniczki. Dużą uwagę kładzie na technikę, sporo podpowiada. Dużo od nas wymaga, ale od siebie również. Można go określić słowem: precyzyjny. Staramy się nie wyprowadzić go równowagi (śmiech). Wiemy, że można na niego liczyć; nie tylko jeśli chodzi o sprawy sportowe, ale przede wszystkim prywatne.

* Które zawody w tym sezonie były dla was najważniejsze?

IG, JM: - Na pewno mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy do lat 17. Te pierwsze odbywały się w maju w Peru, a drugie pod koniec czerwca w Salonikach, w Grecji. 
IG: - Na mistrzostwach świata zajęłam 4. miejsce, a medal przegrałam różnicą 1 kilograma, co było dla mnie strasznie frustrujące. Na pocieszenie w rwaniu zdobyłam mały brązowy medal. W Grecji, gdzie konkurencja była znacznie wyższa, wywalczyłam w dwuboju brązowy medal.
JM: - W Peru zajęłam 6. miejsce, ale nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolona, bo udało mi się poprawić kilka życiówek. W Grecji zostałam mistrzynią Europy w swojej kategorii wagowej.

* Jakie plany na dalszą część sezonu?

IB: - Chciałabym wreszcie osiągnąć 200 kg w dwuboju (rekord to 197 kg – przyp. red.). Na jesieni odbywać się będą mistrzostwa Europy do lat 20., ale nie jest pewne, że weźmiemy w nich udział. W lipcu chciałabym wreszcie trochę odpocząć, a później wrócić do jeszcze mocniejszego trenowania.
JM: - Moje plany są podobne. Pod koniec lipca wyjeżdżamy na zgrupowanie kadry Polski kobiet do Cetniewa. Trenować będziemy w grupie 12 dziewcząt. To nasz pierwszy obóz z zawodniczkami do lat 20. 

Rozmawiał Radosław Marut

Komentarze obsługiwane przez CComment