Islandia. Mistyczna wyspa na skraju świata
Gdy temperatura za oknem przypomina powiewy z czeluści piekielnych, wystarczy wsiąść w samolot i po 4 godzinach lotu znaleźć się w zgoła innej rzeczywistości.
Popularność tej destynacji jest ogromna. Rocznie wyspę odwiedza ponad 2 mln turystów, mimo iż jest to jedno z droższych państw. Oczywiście spontaniczny wyjazd raczej odpada z tego względu, że dobre miejsca noclegowe rozchodzą się w mgnieniu oka, więc rezerwacje robić trzeba nawet i pół roku wcześniej. Wpływ na wzrost popularności miały filmy i seriale tam kręcone, między innymi „Gra o Tron”.
Punktem obowiązkowym zatem jest czarna plaża Reynisfjara, nieopodal Vik. Plaża ta jest zarówno piękna jak i niebezpieczna. Każdego roku ocean zabiera lekkomyślnych turystów, którzy lekceważąc ostrzeżenia, podchodzą zbyt blisko podstępnych fal, aby zrobić to idealne zdjęcie. Robiąc objazd wokół wyspy, co chwilę napotkać można miejsca, które oglądaliśmy na ekranach.
Islandia to kraj, który urzeka od pierwszego spojrzenia. Położona jest na styku dwóch płyt kontynentalnych – europejskiej i północnoamerykańskiej. Surowość klimatu, ale jednocześnie niesamowite piękno nikogo nie pozostawia obojętnym. Ponieważ występują tam tylko dwie pory roku – lato i zima, warto wybrać się do tej krainy lodu i ognia dwa razy. Dlaczego? Ponieważ w lecie nie zobaczymy spektaklu światła na niebie, czyli najpiękniejszego zjawiska, jakim jest zorza polarna. Jeżeli tylko warunki pogodowe sprzyjają, to jest szansa oglądać owe spektakle każdej nocy. Natomiast zimą nie doświadczymy białych nocy, nie ujrzymy całych połaci pól usłanych łubinami, nie spotkamy się z przeuroczymi maskonurami, których przybycie w maju zwiastuje nadejście lata, a ich gniazda znajdują się na klifach. Za to o każdej porze możemy zażyć kąpieli w gorących źródłach, których na tej wyspie jest cała masa, z najsłynniejszą Blue Lagoon na czele.
Lecąc na Islandię należy się dobrze przygotować. Ponieważ temperatury w lecie rzadko przekraczają 20 stopni C, najlepiej zabrać ubrania takie, jakie bierze się idąc w góry. Natomiast zimą zmarzniemy z pewnością – mimo najcieplejszych ubrań i dużej ilości warstw na sobie – ponieważ wieją tam zimne i przenikliwe wiatry. A i mroźnie też często bywa. Nie brak też obfitych opadów, które w połączeniu z wiatrem tworzą mieszankę nie dla każdego komfortową. Pogoda potrafi się zmieniać kilkakrotnie w ciągu dnia. Islandczycy mawiają, że jeśli nie odpowiada ci aktualna pogoda – poczekaj kilkanaście minut.
Ale gdy już jesteśmy odpowiednio ubrani, możemy wyruszać na eksplorowanie tej wspaniałej wyspy. Objeżdżając ją drogami krajowymi dookoła, zobaczyć można większość polecanych atrakcji takich jak: wulkany – czynne i wygasłe (największy to Hekla, która co jakiś czas przypomina o sobie, a najsłynniejszy to Eyjafjallajökull, który w 2010 roku uziemił samoloty nad Europą, a jego nazwa jest niemal niemożliwa do zapamiętania), wodospady (podobno jest ich 10 tys), góry, ocean, gejzery, lodowce zajmujące 11% powierzchni wyspy, kaniony, gorące źródła, z których wydobywa się para i buchają opary śmierdzące siarką, owce niejednokrotnie leżące na drogach oraz koniki islandzkie – jedyne takie na świecie. Ciekawostką jest, że do Islandii nie wolno wwozić koni. Dzięki temu zwierzęta te uchroniły się przed domieszką krwi innych ras. Na Islandii nie uświadczymy ogrodów zoologicznych. Nie ma praktycznie drapieżników, za wyjątkiem lisów polarnych. Zdarzały się przypadki, że na wyspę udało się dopłynąć niedźwiedziom polarnym – niestety przepisy nakazują odstrzał w takich przypadkach. Jeśli zaś chodzi o roślinność, to wskutek surowego klimatu i długich zim, jest ona dość uboga. Niektórzy sądzą, że na Islandii nie ma drzew, ale to nieprawda. Są, ale na próżno szukać lasów, zagajników czy gór nimi porośniętych. Jest takie islandzkie powiedzenie, że gdy zgubisz się w lesie – wstań. Dawno temu Islandia była zadrzewiona, niestety osadnicy w IX-X wieku zdewastowali środowisko naturalne, wycinając lasy, które zmienili w łąki, a później owe łąki poprzez zbyt intensywny wypas owiec. Latem kwitną wspomniane już wcześniej łubiny – cała Islandia staje się wtedy fioletowa.
Islandczycy, mimo iż przyjęli chrześcijaństwo, są bardzo silnie związani z wierzeniami i legendami. Z badań wynika, że w istnienie baśniowych istot jakimi są elfy i trolle, wierzy 60-80% z nich. Przykładem może być próba wytyczenia nowej drogi wiodącej z lotniska do stolicy – Reykjaviku. Mieszkańcy nie zgodzili się na to argumentując, że biegłaby ona przez terytorium elfów. W 1000 roku jeden z włodarzy (Thorgeir) miał zdecydować, czy Islandia pozostanie pogańska, czy przyjmie chrześcijaństwo. Postawiono na wiarę chrześcijańską, wtedy to ów Thorgeir udał się do domu, zabrał posągi pogańskich bożków i wrzucił je do wodospadu jako symbol porzucenia starej wiary. Od tamtej pory wodospad ten nosi nazwę Godafoss (Wodospad bogów) i jest jednym z piękniejszych na wyspie.
Ciekawostką dotyczącą Islandczyków są ich nazwiska, które tworzone są od imienia rodzica. Np. znana islandzka piosenkarka Björk nosi nazwisko Guðmundsdottir czyli córka Guðmunda. Ogromną rolę na Islandii odgrywają związki zawodowe. Podejmując zatrudnienie, warto zapisać się do któregoś z nich, gdyż rola ich jest nieoceniona. Zapewniają pomoc prawną w razie sytuacji spornych z pracodawcą, zniżki i wsparcie finansowe.
Dzięki swojemu położeniu, Islandia sprawia wrażenie kraju, który wciąż dymi, paruje, wręcz gotuje się w środku. Obecność wód geotermalnych sprawia, że ciepła woda płynąca z kranów jest bardzo tania. Ale niestety jej zapach nie jest zbyt przyjemny – czuć siarkę. Natomiast zimną wodę można pić bez obaw. Jest pozbawiona zapachu i bardzo czysta. Zwiedzając Islandię, z pewnością miejscem, którego nie można pominąć jest Geysir, znajdujący się na szlaku Golden Circle. Wybucha rzadko, ale gdy już mu się to zdarzy, to wystrzelić wodę w powietrze może nawet i na 70 metrów. Nieopodal znajduje się inny gejzer: Strokkur, który wybucha regularnie co kilka minut wyrzucając w górę malowniczy słup wody, co wywołuje okrzyki zachwytu obserwujących ten spektakl turystów. Jeśli ktoś przegapił sam moment wybuchu – nie musi się martwić, kolejny nastąpi za kilka minut.
Prawie 90% powierzchni Islandii jest bezludne. Większość mieszkańców żyje w Regionie Stołecznym. A ich liczba nie przekracza pół miliona. Stolica Reykjavik jest najdalej na północ wysuniętą stolicą europejską. Nazwa wiąże się z legendą o założeniu pierwszej osady przez norweskiego wikinga Ingolfura Arnarssona. Gdy zobaczył to miejsce, które zgodnie z tradycyjnym rytuałem wybrał na stolicę, nazwał je Dymiącą Zatoką. Miasto jest urokliwe i dosyć kameralne. Brak tam wysokich szklanych wieżowców i wszystkiego tego, co charakteryzuje europejskie stolice. Spacer wąskimi uliczkami pomiędzy kolorowymi domkami sprawia, że chłonie się atmosferę tego miejsca. Najbardziej charakterystycznymi budynkami Reykjaviku są kościół Hallgrimskirkja, który stanowi punkt orientacyjny dla zagubionych turystów oraz hala koncertowa Harpa, nowoczesny budynek niedaleko portu. Nazwa oznacza harfę, jest też imieniem kobiecym.
Islandia to kraj, w którym Polacy są największą mniejszością narodową. Dlatego osoby nieznające języka islandzkiego, a czasem nawet angielskiego nie mają się co obawiać o barierę językową, bo istnieje duże prawdopodobieństwa spotkania na lotnisku czy w sklepach kogoś, kto mówi po polsku. Dość nieoczekiwanym, ale sympatycznym polskim akcentem jest fakt, że narodowym wafelkiem Islandczyków jest nasze polskie Prince Polo. Rocznie na Islandii zjada się około 160 ton tego przysmaku. Jego popularność jest tak wielka, że w 1982 r. gdy wyczerpały się zapasy Prince Polo, wiadomość ta trafiła na pierwsze strony gazet. Inną ciekawostką o Islandii jest fakt, że nie ma tam pociągów oraz restauracji znanej sieci McDonalds. Ale ich brak z pewnością nie wpłynie na rezygnację z odwiedzin tej magicznej krainy. Chyba, że kolejny wybuch wulkanu znowu wstrzyma ruch lotniczy nad wyspą.
Komentarze obsługiwane przez CComment