Przed "lekarzem z Syrii" uratowała ją pracownica banku
Mieszkanka powiatu żuromińskiego nawiązała internetową znajomość z niejakim Morrisem Chenem, rzekomo lekarzem przebywającym na kontrakcie w Syrii. Kobieta zdążyła przesłać mu już 9 tys. zł. Przed kolejnymi stratami finansowymi uchroniła ją pracownica jednego z żuromińskich banków.
Ta historia różni się nieco od tych, które dotychczas opisywaliśmy. Pokazuje bowiem, że w każdej pracy, oprócz wykonywania podstawowych obowiązków, niezmiernie ważny jest kontakt z drugim człowiekiem.
Trzy miesiące temu mieszkanka powiatu żuromińskiego na portalu społecznościowym poznała mężczyznę, który przedstawił się jako Morris Chen. Mężczyzna pisał, że z zawodu jest lekarzem posiadającym własną klinikę, obecnie przebywającym na kontrakcie w Syrii. Mężczyzna niemal codziennie kontaktował się z żurominianką za pośrednictwem poczty e-mail bądź sms. Opowiadał m.in. o swoim życiu, pisząc że stracił żonę w wyniku choroby, ma 5 letnie dziecko. Opisywał trudne życie w Syrii. Pewnego dnia mężczyzna zwierzył się kobiecie, że został wynagrodzony przez przełożonych za trud pracy, którą realizuje podczas pobytu w Syrii. Miała być to duża suma pieniędzy, którą otrzymał w gotówce. Fakt posiadania pieniędzy przez mężczyznę wprawiał go w zakłopotanie, gdyż nie mógł przechowywać przy sobie takiej ilości gotówki, która opiewała na 170 tys. dolarów.
- relacjonuje początki internetowej znajomości Tomasz Łopiński, oficer prasowy KPP w Żurominie.
Od momentu rozpoczęcia konwersacji fałszywy "lekarz" budował relację z 57-latką, aby zaskarbić sobie jej zaufanie. Oszustowi było to potrzebne, żeby mógł przejść do kolejnego etapu - okradania.
Zwrócił się do żurominianki z prośbą o pomoc i przyjęcie oraz przechowanie pieniędzy. Kobieta niechętnie zareagowała na ten pomysł, sugerując że posiada rodzinę i dziecko, którym może przelać pieniądze w dowolnym banku w Syrii. Morris zaproponował, że prześle na adres kobiety paczkę, w której będzie umówiona kwota pieniędzy, na co ostatecznie żurominianka się zgodziła. Przesyłka została nadana. W trakcie przesyłania umówionej paczki pojawiły się nieoczekiwane koszty z jej przesłaniem wymagające wpłaty 9 tys. złotych na wskazane konto. Przelew został wykonany, a paczka kontynuowała swoją podróż. Niestety pojawił się kolejny nieoczekiwany problem. Paczka została wytypowana do weryfikacji przez Straż Graniczną. Jednak, by ominąć kontrolę paczki, mężczyzna poprosił kobietę o przelanie na wskazane konto kolejnych pieniędzy, tym razem 23 tys. złotych. Żurominianka nie posiadała takiej kwoty, ale na ten cel zaciągnęła pożyczkę w baku, którą w formie przelewu chciała przekazać na wskazane konto.
- opisuje dalsze postępowanie oszusta rzecznik żuromińskiej policji.
I w tym momencie stało się coś, czego "Morris" nie mógł przewidzieć w swojej misternej manipulacji. W tracie zaciągania pożyczki między klientką a pracownicą banku nawiązała się zwykła, luźna rozmowa, w której 57-latka wskazała na jaki cel potrzebne są jej pieniądze. Pracownica banku szybko wyczuła, że coś jest nie tak i przestrzegła kobietę przed próbą wyłudzenia pieniędzy, odwodząc ją jednocześnie od wykonania przelewu. Oczywiście mieszkanka pow. żuromińskiego nie od razu uwierzyła złe intencje swojego internetowego znajomego, ale pracownica banku zasiała w niej ziarno niepewności.
Kobieta próbowała jeszcze na własną rękę zweryfikować podejrzenia pracownicy banku korespondując z Morrisem, który naciskał na przekazanie pieniędzy jak najszybciej. Szantażował kobietę, twierdząc, że przesyłanie zawartość przesyłki spowoduje również pociągnięcie także jej do odpowiedzialności karnej przez służby.
- ujawnia metody postępowania oszusta Tomasz Łopiński.
Przez dwa dni mieszkanka powiatu żuromińskiego "biła się z myślami", jednak nagła zmiana postawy "Morrisa" wzmocniła jej podejrzenia co do jego motywów. Kobieta zdecydowała się zgłosić sprawę policji. Tam również zyskała pewność, że rzeczywiście została oszukana. Dzięki czujności pracownicy banku straciła "tylko" 9 tys. zł z własnych oszczędności, a mogło być znacznie gorzej.
Policjanci co chwilę stosują apele, przekazują informacje o przykładach oszustw, aby uchronić przed nimi potencjalne ofiary, organizują szkolenia, także media włączają się do tych działań, żeby uczulić społeczeństwo na różne metody kradzieży, jednak wciąż trafiają się osoby, które ufają nieznajomym. Skąd takie zachowania? O tym pisaliśmy szeroko w artykule: Oszukać seniora.
Komentarze obsługiwane przez CComment