Już za parę dni...
Można powiedzieć – takiego wyboru potrzebowaliśmy. Transmisje z prac parlamentu pod kierownictwem nowego marszałka stały się hitem ostatnich dni, przyciągnęły przed telewizory tłumy, które dotychczas nie były specjalnie zainteresowane polityką.
Szymon Hołownia pokazuje w Sejmie zupełnie inny poziom, niż jego poprzednicy na tym stanowisku. Jest merytoryczny i profesjonalny, a przy tym bywa swobodny, czasami dowcipny. Zapewne daje o sobie znać dotychczasowe medialne doświadczenie marszałka, „ma talent”. Demonstrując od czasu do czasu pewien rodzaj showmeństwa, co dla prawicowej opozycji jest wręcz szokiem. Polityków opozycji, którzy próbują zakłócać porządek i powagę obrad temperuje i rozbraja czasami belferską perswazją, czasem celnym bon motem, a kiedy trzeba stanowczym stanowiskiem.
Obserwatorom życia politycznego bardzo się podoba taki powrót do „normalności” w polskiej debacie. Na tle poprzedniego kierownictwa Wysokiej Izby: Elżbiety Witek i Ryszarda Terleckiego, przaśnej i aroganckiej „pisowskiej maszynki do głosowania”, marszałek Hołownia jawi się jak arbiter elegantiarum.
Dodajmy, że nie chodzi bynajmniej o samą formę, ale również o meritum. Ten Sejm w szybkim tempie zaczął realizować obietnice wyborcze, spełniać nadzieje i oczekiwania społeczne, np. przywrócenie programu in vitro, powołanie komisji śledczych ds. afer odchodzącej władzy.
A już takim widocznym symbolem „odblokowania” parlamentu była likwidacja barierek otaczających Sejm, oddzielających władzę od społeczeństwa Nie trzeba chyba wyjaśniać kto i kiedy te zapory ustanowił. Podobne stały zresztą również przed gmachem Urzędu Rady Ministrów.
Już za parę dni… zobaczymy więcej takich polityków jak Szymon Hołownia na wysokich urzędach państwowych. Znamy już ich nazwiska i funkcje. Czas żeby zaczęli naprawiać Polskę.
Za dni parę... skończy swój żywot „rząd dwutygodniowy”, karykaturalny gabinet Mateusza Morawieckiego. Owszem - legalny, bo powołał go zgodnie z prawem prezydent Andrzej Duda. Tylko po co? Konstytucja przewiduje taki krok prezydenta przy zmianie władz wykonawczych w okresie powyborczym, ale nie nakazuje. U osoby, która zajmuje najwyższe stanowisko w kraju, powinna zwyciężyć trzeźwa ocena sytuacji politycznej, czyli wiedza jaka większość parlamentarna ukształtowała się po wyborach i komu należało przekazać zadanie utworzenia rządu. Na pewno nie partii, która nie ma i nie będzie miała zdolności koalicyjnej.
Decyzja prezydenta Dudy, gra na zwłokę spowodowała wiele szkód. O niektórych z nich pisałem 2 tygodnie temu w tym samym miejscu (Jesienny wiatr i dziad w sadzie). Ale są jeszcze inne. Przez te dwa miesiące, od 15 października, media państwowe wciąż karmią swoich odbiorców jakąś urojoną rzeczywistością. Te same twarze z całą powagę przekazują widzom i słuchaczom „pomysły” Mateusza Morawieckiego, promują jego „koalicję polskich spraw”, dają czas antenowy tendencyjnym, zaprzyjaźnionym ze stacjami politykom i ekspertom. Równocześnie dyskredytują rząd, który jeszcze formalnie nie powstał. Nadal trwa nagonka na Donalda Tuska i inne osoby ze zwycięskich ugrupowań demokratycznych, emitowane są audycje na zamówienie o ich nieczystych intencjach, zdradach, zaprzedaniu się Niemcom i Brukseli.
Za dni parę...Zmiany dotrą również do tzw. mediów publicznych, a de facto rządowych. Przeciętnego wyborcę PiS-u, widza telewizyjnych „Wiadomości” czy słuchacza Polskiego Radia 24 czeka szok poznawczy.
Ryszard Marut
Komentarze obsługiwane przez CComment