ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Blisko domu, czyli co nam proponują

Zdarza się, choć, ku mojemu zadowoleniu, nie tak często, że dzwoni do mnie nieznany numer i nieznajomy głos, częściej żeński niż męski, mówi, że ma dla mnie wyjątkową, niepowtarzalną, niezwykle korzystną (niepotrzebne proszę wykreślić) propozycję lub ofertę. W dodatku blisko mojego domu, w tym samym mieście lub sąsiednim. Nauczona doświadczeniem, nie zważając na dobre maniery, przerywam wywód i pytam o nazwę miejscowości. Jak się okazuje, rzecz będzie się działa w Koluszkach czy Krotoszynie, a numer mojego telefonu wpadł do bazy firm z innego rejonu kraju. Za każdym razem tłumaczę, że nie jestem mieszkanką województwa łódzkiego czy wielkopolskiego, proszę o wykreślenie numeru i rozłączam się. Na niektórych podziałało, bo rzadziej dzwonią, choć niestety jeszcze się to zdarza. 

Oprócz telefonistów, wraz z nadejściem jesieni, wypoczęci po urlopach, uaktywnili się nadawcy maili. Ich propozycje lub oferty są niezwykle korzystne, wyjątkowe, niepowtarzalne albo nie są ozdobione żadnymi określeniami, co ma wzbudzić większe zaufanie. Nadawca z chęcią porozmawia z osobą zajmującą się działaniami związanymi na przykład z produkcją. Nie sądzę, by chodziło o produkcję treści, czyli pisanie artykułów, albo produkcję w sensie składanie i druk Tygodnika. Rozmowa może też dotyczyć sprzedaży produktu i nie chodzi tu wcale o naszą gazetę lub zamieszczane w niej ogłoszenia czy reklamy. Przedstawiciele firm, których nazw często nie podają, oferują również pomoc w rekrutacji pracowników różnych szczebli, w tym produkcji i menadżerów. Jacy troskliwi. Tylko dlaczego piszą na mojego redakcyjnego maila, widniejącego na naszej stronie, na której widać, że to nie ogromny zakład produkcyjny, tylko redakcja gazety i dziennikarska spółdzielnia pracy? 

To nie wszyscy. Wśród dzwoniących i piszących są i oferujący panele fotowoltaiczne czy inne ułatwienia. Tychże odsyłam do spółdzielni lub dziękuję i rozłączam się. Inni chcą mnie wysłać na szkolenie w powyższych dziedzinach (produkcja, sprzedaż, rekrutacja). Wyjątek stanowił list od radcy prawnego, że ktoś o moim nazwisku nie ma spadkobiercy i czy to nie ja jestem tą poszukiwaną krewną. Aż mnie wzruszenie ścisnęło za gardło. Okaże się, że osoby o moim nazwisku żyją nie tylko w ukraińskiej Winnicy i we Francji czy w Gruzji, choć w tym kraju noszą je jako imię jak sportowcy Koba Kakaladze czy Koba Guliaszwili, ale i w Turcji. W dodatku okaże się, że mam wielu krewnych, bo turecki prawnik wysłał maila nie tylko do mnie. Słyszałam o takich wiadomościach, pierwszy raz dostałam, usunęłam. 

Tej jesieni spływają do mnie, jak i do państwa, również esemesowo, jeszcze inne propozycje. Tym razem dotyczące spędzenia wolnego czasu, a to na konwencji, a to na koncercie, a to na spotkaniu m.in. z europosłem albo rozmowach, oczywiście o przyszłości kraju, i skromnym, jak zastrzegają niektórzy, poczęstunku. Za nimi podążają kolejne, może nie tyle propozycje i oferty, co prośby i zaproszenia, jak ujmują swoje wiadomości niektórzy, by zagłosować na tego czy innego kandydata. Bardziej pomysłowi i operatywni kandydaci, a może ich sztaby,  przypomnieli mi, że jeśli wybieram się zagłosować w danym okręgu (konkretnego kandydata), a nie jest to mój okręg, muszę pobrać zaświadczenie o prawie do głosowania z dowolnego Urzędu Gminy i mieć je przy sobie w lokalu wyborczym lub dopisać się do listy wyborców przez internet w tymże okręgu, podając adres tymczasowego pobytu (tu wskazano mi takie adresy). Oczywiście, kandydaci będą wdzięczni za mój głos i wsparcie. Co będę z tego miała? Zapytał znajomy. Uścisk dłoni kandydata, a może i posła, rozumie się samo przez się.  

Komentarze obsługiwane przez CComment