Fabryka dyplomów
Jest w Polsce uczelnia, która pojednała polityków z przeciwnych obozów, prawicę z lewicą, PO z PiS -em, Trzecią Drogę z Konfederacją. To Collegium Humanum, prywatna akademia, w której łatwo i szybko można zdobyć potrzebny dyplom i tytuł. Tylko trzeba „trochę” zapłacić.
Politycy i samorządowcy, posłowie i prezesi spółek skarbu państwa, ludzie z rządu i opozycji… Wszyscy, niezależnie od opcji politycznej i poglądów załatwiali tu sobie dokument ukończenia studiów - dyplom MBA (Master of Business Administration). A teraz, gdy wybuchła afera solidarnie milczą, nie obrzucają oskarżeniami „kolegów” ze studiów, razem próbują jakoś przetrwać burzę.
Do czego potrzebny jest ten dyplom? Ma otwierać drzwi dla osób, które pragną pracować w zawodzie menedżera, znaleźć odpowiednią pracę w firmach na całym świecie.
A u nas, w Polsce? Dyplom MBA od razu gwarantował stanowisko w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa. Czyli intratną synekurę, nagrodę za lojalność wobec aktualnej władzy, dodatek do uposażenia posła, ministra, polityka.
Taki sposób zdobywania uprawnień zapisano w 2017 r. w „Ustawie o zasadach zarządzania mieniem państwowym”, a dokładnie w art. 19. Na jej podstawie w ostatnich latach PiS dokonał masowego ataku na spółki skarbu państwa.
Prawie równocześnie z wejściem w życie rzeczonej ustawy powstała w Warszawie prywatna uczelnia, o której teraz tak głośno - Collegium Humanum i zaczęła się masowa produkcja dyplomów MBA. (Dodajmy, że oprócz studiów podyplomowych CH otworzyła również studia licencjackie i magisterskie.)
Wkrótce polskie dyplomy MBA wzbudziły zainteresowanie również za granicą, CH otwierała więc swoje przedstawicielstwa w Ukrainie, Słowacji, Czechach, a nawet w Kazachstanie.
W Europie możemy się spotkać z różnymi opcjami czasu trwania studiów, ale wynosi on zazwyczaj od 1,5 do 2 lat. Tu nie tracono tyle czasu, dla prominentnych polityków istniała ekspresowa ścieżka. Nie trzeba było uczestniczyć w zajęciach, stresować się z zaliczaniem egzaminów, ba, nawet pokazywać się w murach kolegium. Wystarczył kontakt z rektorem, lub osobą upoważnioną. Dyplom mógł być do odebrania w tempie ekspresowym, nawet za kilka tygodni.
Do uczelni przylgnęła spora grupa nieprzypadkowych osób, która miała za zadanie promować CH, pomóc przy naborze, rozsławiać je w kraju i za granicą, Oczywiście nie za darmo.
Wszystko skończyło się w lutym br., CBA zatrzymało rektora Pawła Cz. , któremu prokurator zarzucił branie łapówek w zamian za dyplomy ukończenia studiów MBA, a także... wręczanie łapówek. W kolejnych miesiącach śledczy przedstawili zarzuty w tej sprawie aż 30 osobom, określanym jako „zorganizowana grupa przestępcza”. Są wśród nich politycy, samorządowcy, rektorzy uczelni, wykładowcy, członkowie Polskiej Komisji Akredytacyjnej, biznesmeni. Jest m.in. były europoseł PiS Ryszard Czarnecki i jego żona, jest jego partyjny kolega Karol Karski, a ostatnio dołączył prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.
Własne śledztwo o działalności „fabryki dyplomów” przeprowadzili dziennikarze, m.in Newsweeka. Ukazało się na ten temat kilka artykułów obnażających patologiczne praktyki panujące w CH. Nagle, z dnia na dzień, kontakt z tą uczelnią już nie nobilitował, ale wprost przeciwnie – pogrążał.
Zawrzało na dobre kiedy ukazała się lista „absolwentów”, głównie prominentnych polityków. A jest ona długa i ciekawa. Oto jej początek: Michał Woś – b. wiceminister sprawiedliwości, Robert Telus – b. minister rolnictwa, Waldemar Kraska – b. wiceminister zdrowia, Waldemar Sługocki, Witold Zembaczyński i Aleksandra Gajewska – posłowie KO, Emilia Hermaszewska - żona Ryszarda Czarneckiego (trzy dyplomy!), Szymon Dziubicki - były wiceminister rolnictwa, Bartłomiej Obajtek - brat b. szefa Orlenu, Kazimierz Choma i Anna Baluch - posłowie PiS, Bartłomiej Pejo - poseł Konfederacji, Marcin Drewa i Piotr Karczewski - doradcy Prezydenta RP…
Oddzielna listę otwierają marszałek Szymon Hołownia i wicemarszałek Krzysztof Bosak. Nie absolwenci, ale również „zamieszani” w studia MBA na CH.
Marszałek twierdzi, że wprawdzie złożył wniosek o przyjęcie na studia, ale ich nie podjął.
„Nie byłem tam ani razu, nie spędziłem tam ani minuty, nie byłem na żadnych zajęciach, nie napisałem żadnej pracy” - zarzeka się. Natomiast wicemarszałek przyznał, że uczył się na Collegium przez dwa semestry, ale: „Nigdy żadnego dyplomu od nich nie miałem, nie chciałem. I jestem zażenowany tym wszystkim, co w tej chwili wyszło w mediach...”
Hmm...To tak jak piszący te słowa. I zapewne wielu czytelników „TC”…
Komentarze obsługiwane przez CComment