Pedagogika bezwstydu
Rząd Prawa i Sprawiedliwości wprowadził pojęcie "pedagogiki wstydu" i szermował nim do znudzenia. Nigdy mi się to nie podobało. Jest to frazeologizm nasycony fałszem.
Wtedy gdy PiS rządził i zwał się "dobrą zmianą" wszelkie poglądy odbiegające od oficjalnych były piętnowane. To się odnosiło zwłaszcza do polityki historycznej. PiS miał (i posługuje się nią nadal) narrację podkreślającą, że Polacy są narodem szczególnym, wybranym przez Boga i historię do dokonywania rzeczy wielkich, albowiem są obdarzeni wyższością moralną. Cierpienia mają mistyczny wymiar i składają się na celebrowaną przy każdej okazji martyrologię narodu. Ulubione tematy w tym czasie to Smoleńsk i żołnierze "wyklęci".
Piętnowana była ówczesna opozycja i wszelkie związane z nią media i kręgi liberalne, apelujące o historię obiektywną, czasem głosujące w Parlamencie Europejskim przeciwko posunięciom rządu i przez to określane jako antypolskie. Padały takie słowa jak: opluwanie, obrażanie, oszczerstwa, szkalowanie, etc. Po jednej stronie (tej złej) miała być "pedagogika wstydu", po drugiej zaś (dobrej) "pedagogika dumy". Taki czarno-biały obraz był malowany w każdych wyborach dla Polaków. Również w książkach dla młodzieży. Protestował przeciw temu Związek Nauczycielstwa Polskiego podkreślając, że w teorii pedagogicznej nie ma takiego terminu i że jest to "pojęcie propagandowe, które służy usprawiedliwianiu negowania części wiedzy historycznej". A opozycjoniści jak Zbigniew Frasyniuk mówili, że "bohaterami są ci, którzy zmieniają historię a nie ci, którzy zmieniają podręczniki do historii". Niektórzy zaś zwolennicy władzy sugerowali, że opozycjoniści, szczególnie "towarzystwo z Czerskiej" powinni wyjechać z Polski. Jeden z prominentnych posłów PiS Dominik Tarczyński napisał na Twitterze w 2018 r. :" Oszczerców Polski będzie ścigać Reduta Dobrego Imienia. Wytłuczemy was jak szczury, jak karaluchy, obiecuję wam". Mnie to jak żywo przypominało Marzec 1968 r., gdy podobnie nienawistną kampanię rozpętano przeciwko Polakom pochodzenia żydowskiego. Wtedy to byli komuniści, teraz zaś Polacy czystej krwi, powołujący się na wiarę katolicką i miłość bliźniego... Kościół nie protestował.
W 2018 r. rząd PiS zaliczył wpadkę i to międzynarodową. Przedobrzył z "pedagogiką dumy". W ustawie o IPN, w jednym z artykułów, napisano że zarówno obywatele polscy jak również cudzoziemcy, będą podlegać sankcji karnej (grzywna lub pozbawienie wolności do lat trzech), jeśli będą przypisywać Polakom zbrodnie Trzeciej Rzeszy. Znowu, w teorii słuszny postulat, okazał się niewypałem, ponieważ mógł prowadzić do globalnej cenzury badań naukowych w obszarze historii. Jak wiadomo, spory wokół Holocaustu ogniskują się też wokół współpracy Polaków z nazistami, tego ilu Polaków pomagało Żydom, ilu zaś na nich donosiło (szmalcownicy), etc. Ten spór trwa nadal i nie ogranicza się do Polski. Na tę ustawę podniosła się wrzawa w wielu krajach, przede wszystkim w Izraelu i w Stanach Zjednoczonych. Rząd PiS musiał się ugiąć i wycofać ten przepis poprzez nowelizację prawa, przeprowadzoną w Sejmie. Niemniej polscy historycy Holocaustu, tacy jak Jan Grabowski czy Barbara Engelking, nie zamierzający współgrać z rządową narracją, byli nieustannie na cenzurowanym, wyśmiewani i poniżani przez media "publiczne".
Ten spór trwa i objął także oficjalnego już "obywatelskiego" kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego. Kilka lat temu, gdy był on dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku (nasadzonym tam przez rząd PiS) zmienił układ wystawy w taki sposób, że znacząco przecenił liczbę Polaków pomagających Żydom, zgodnie ze wskazówkami rządzącej wówczas partii. Mówił o tym profesor Paweł Machcewicz, uprzedni dyrektor tej placówki. Gdy zaś Nawrocki został awansowany do rangi prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, degradował albo zwalniał z pracy zasłużonych historyków tylko dlatego, że nie byli dostatecznie czołobitni wobec "pedagogiki dumy". I tak na przykład został zwolniony z pracy zasłużony historyk z lubelskiego oddziału IPN, dr. Sławomir Poleszak (nagrodzony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski), który napisał artykuł "odbrązawiający" ostatniego żołnierza wyklętego Józefa Franczaka (ps. "Laluś").
Moim zdaniem doktor Karol Nawrocki bezwstydnie działa od lat na rzecz wypaczania prawdziwej historii Polski i bezwstydnie przedstawia się jako kandydat "niepolityczny", skoro jest popierany (i finansowany) na całej linii przez Prawo i Sprawiedliwość. Tym bardziej, że obowiązująca ustawa o IPN wyraźnie wskazuje na konieczność apolityczności prezesa, niezależnie od tego, czy jest on na urlopie czy nie. Mówią o tym niezależni eksperci, a kilkudziesięciu byłych opozycjonistów ogłosiło w tej sprawie ostatnio głośny protest. Prezes instytucji mającej stać na straży polskiej tradycji i historii łamie prawo.
Wstyd nie jest dobrą metodą wychowywania młodzieży i w tym względzie zgadzam się z większością psychologów. Ale wstyd jest czasem w życiu potrzebny, gdy dzieją się rzeczy naganne. Niestety, nie rozumie tego także kościół katolicki. Co i rusz pojawiają się w mediach katolickich (Niedziela, Deon, etc) skargi piszących tam duchownych na to, że coraz mniej wiernych przychodzi na msze, jeszcze mniej podchodzi do spowiedzi, w niektórych parafiach dotyczy to 90% wiernych. Księża skarżą się, że wierni zatracili poczucie grzechu, wielu nie rozróżnia zupełnie między grzechem ciężkim a lekkim. Czy zatem jak rzucę brzydkim słowem w stronę konkretnej partii to będzie grzech ciężki czy lekki? Zdaje się, że to zależy od tego jakie są przekonania księdza w konfesjonale... Czy to pomniejszanie grzechu jest naprawdę dziwne w świetle tego co dzieje się w ostatnich latach w Kościele? Sądzę, że to duchowni, szczególnie biskupi, zatracili poczucie wstydu i wierni to widzą. Przykładów jest mnóstwo. Niech nam wystarczą te, które ostatnio zaprzątają uwagę mediów. W diecezji sosnowieckiej odbyły się orgie z udziałem męskiej prostytutki gwałconej zbiorowo na jednej z plebanii ojca rektora seminarium. Okazało się, że był on bywalcem klubów gejowskich. Podejrzany jest o zabójstwo młodego diakona oraz molestowanie seksualne co najmniej jedenaściorga dzieci. Biskup Ważny polecił się modlić za księży, uczestników orgii… a wypowiadający się na ten temat (skandali seksualnych), ksiądz Jacek Prusak (znany publicysta katolicki) mówi, że są to sprawy "moralnie problematyczne". Ach tak... W podobnym duchu wypowiadają się pełnomocnicy diecezji tarnowskiej, przypisując wręcz skrzywdzonym przez księży tej diecezji ofiarom współuczestnictwo. Przypomina się wypowiedź arcybiskupa Stanisława Gądeckiego sprzed lat, gdy próbował insynuować, że małe dziecko na kolanach zachęca do grzechu. I to ma tłumaczyć księży pedofilów. Kościół wykazuje się niezwykłą hipokryzją, która jest (chyba) grzechem ciężkim. Z jednej strony atakuje homoseksualistów, którzy nie czynią nikomu krzywdy, a jednocześnie zasłania pedofilów, którzy krzywdzą małe dzieci. Do tego wypowiada się przeciwko edukacji seksualnej w szkołach. Rację ma Leszek Miller który mówi, że "lepiej edukować seksualnie w szkołach, niż na kolanach proboszcza".
Do tego Kościół jest rażąco upolityczniony. Związany z jedną tylko partią - PiS. Dla PiS-u zrobi wszystko. Pochowa Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, unieważni ślub Jacka Kurskiego… Właśnie niedawno wyszły na jaw kulisy tego unieważnienia. Wzburzyło ono opinię publiczną, także wielu prominentnych księży, w tym zmarłego niedawno księdza Isakowicza-Zaleskiego. Jak wiadomo Jacek Kurski, były prezes TVP, zdołał unieważnić ślub kościelny i małżeństwo z ponad dwudziestoletnim stażem oraz trojgiem dzieci. Teraz dowiedzieliśmy się (dzięki relacjom anonimowego "oburzonego księdza"), że co prawda Jacek Kurski był powodem w tym postępowaniu, ale to jego właśnie Gdański Sąd Metropolitalny uznał winnym tego małżeństwa i niezdolnym w ogóle do tego sakramentu. Jednak ówczesny ordynariusz gdański, arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, dobry znajomy Kurskiego, zdjął z niego ten zakaz i dzięki temu mógł on spokojnie wziąć drugi ślub kościelny w krakowskich Łagiewnikach, miejscu wyjątkowym, na co zgodę wydać musiał arcybiskup krakowski Marek Jędraszewski. Ksiądz Isakowicz Zaleski podsumował to trafnie: "taka religia jest funta kłaków nie warta".
A dla mnie "pedagogika wstydu" jest nic nie warta. Albowiem od wstydu, który jest czasem konieczny, znacznie gorszy jest bezwstyd.
Komentarze obsługiwane przez CComment