Mazowieckie młyny
Gdy w 1936 r. Jarosław Iwaszkiewicz opublikował swój „Młyn nad Utratą”, podobnych młynów wodnych do tego z podwarszawskiego Komorowa, który wtedy opisywał, funkcjonowało na Mazowszu jeszcze kilkaset.
Dziś większość z nich to już tylko relikty przeszłości, zazwyczaj opustoszałe lub całkowicie zrujnowane – czasami pozostała po nich tylko podmurówka – ale jednak ciągle widoczne w mazowieckich krajobrazie, gdzieś w pobliżu rzek, strug i dawnych stawów. W Polsce znane od XI wieku, pojawiały się w różnych dzielnicach państwa władanego przez Piastów. W XIII wieku było ich już około 300, a jeden z najstarszych w Polsce, i zarazem najstarszy na Mazowszu, znajdował się nad płynącą w okolicach Płocka Brzeźnicą (dopływ Wisły). Znamy go z dokumentu płockiej kapituły katedralnej z 1207 r., w którym kanonicy płoccy – za zgodą księcia Konrada Mazowieckiego oraz biskupa płockiego Gedki – zawarli umowę z młynarzem Gerwoldem synem Gerwolda w sprawie budowy młyna we wsi kapitulnej Brzeźnica. Imię owego młynarza, a właściwie to mistrza znającego tajniki sztuki budowy młynów, wskazuje na jego niepolskie pochodzenie. Być może – jak wielu ówczesnych kanoników – między innymi występujących we wspomnianym dokumencie (prepozyt Berwold, dziekan Gunter, kantor Gotard) pochodził on z Nadrenii lub innej części Niemiec i był związany z dworem książęcym w Płocku. Warto w tym miejscu dorzucić, że młynarstwo stanowiło też jedną z głównych gałęzi gospodarki zakonu krzyżackiego w sąsiadujących z Mazowszem Prusach, gdzie w okresie późnego średniowiecza działało wielu znanych mistrzów młynarstwa, a wznoszone przez nich młyny – z czerwonej cegły – w niektórych kompleksach zamkowych oraz w miastach i wsiach zakonnych przetrwały do dziś. Nawet tam, gdzie już ich nie ma – i to głównie po zniszczeniach ostatniej wojny – ciągle pozostały różne „Młyńskie” ulice, baszty czy bramy. Niektórzy z tych młynarzy gościli też na Mazowszu.
Gdy chodzi o młyny mazowieckie to prawdziwy ich rozkwit nastąpił w okresie późnego średniowiecza, a najwięcej odnotowano ich w epoce nowożytnej. Były to zarówno młyny książęce (później królewskie czy starościńskie), biskupie, kapitulne, klasztorne, zamkowe, jak również rycerskie (szlacheckie), zwane „pańskimi” oraz miejskie, wznoszone zazwyczaj gdzieś na uboczu zamieszkałych osiedli. W tym okresie w dokumentach i księgach wpisów pojawia się coraz więcej młynarzy znanych z imienia, którzy w zamian za użytkowanie młyna „pańskiego”, „książęcego”, „biskupiego” czy innego, otrzymywali zwyczajowo 1/3 dochodów płynących z mielenia ziarna i wyciskania słodu, ale również rozdrabniania rud żelaza (młyn rudny), folowania sukna (folusz), tarcia drewna (tartaki wodne) i wielu innych zastosowań energii wodnej, np. do garbowania skór, produkcji prochu strzelniczego czy papieru.
W średniowieczu młyny na Mazowszu budowano głównie z drewna, którego jak raz tu nie brakowało, ale już od XIII/XIV wieku na kamiennej lub ceglanej podbudówce. Natomiast od XIX/XX wieku coraz częściej można było spotkać młyny murowane, wznoszone z cegły na skarpach, przy groblach, przepustach, niekiedy w pobliżu mostów. Popularne były również – to już wyjątkowe dziś relikty – młyny pływające po wodzie, odnotowane w nowożytnych lustracjach jako „młyny łodne”, a popularnie nazywane przez ludność „pływakami” czy „bździelami”. Widać je na przykład dobrze na panoramach Warszawy od strony Wisły malowanych w XVIII wieku przez Canaletta. Taki młyn funkcjonował w XVI wieku w dobrach starostwa płockiego, w miejscowości Troszyn nad Wisłą (dziś Troszyn Nowy, wieś leżąca między Dobrzykowem a Słubicami). Był on przycumowany do lewego brzegu Wisły, a w 1572 r. dzierżawił go młynarz Stanisław Wilk. Natomiast sporą sensacją sprzed dziesięciu lat było odkrycie pozostałości takiego młyna wodnego na terenie Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Okazało się, że znajdująca się tam drewniana stodoła, pochodząca z Rębowa koło Wyszogrodu – datowana na 1890 r. – powstała z drewnianych elementów szkutniczych, które wcześniej były właśnie częścią pływającego – zapewne po Wiśle – młyna. Niektórzy mówią nawet, że to najstarszy w Polsce zachowany ślad po dawnych „bździelach”.
Jednak w większości miast i wsi północnego Mazowsza dominowały młyny wodne osadzone na fundamentach kamiennych lub ceglanych. Niekiedy zachowane w źródłach pisanych wzmianki o obsługujących je młynarzach to najstarsze znane informacje na temat danej miejscowości. Dotyczy to na przykład wsi Mławka, której nazwa pojawia się po raz pierwszy w 1413 r. w aktach procesu polsko-krzyżackiego, przy okazji skargi na wójta działdowskiego Świętosława, który wraz ze wspólnikami dokonał napadu rabunkowego na „Mikołaja młynarza z Mławki”. Z innego dokumentu wiemy, że w 1432 r. książęta mazowieccy pozwolili mistrzowi Jakubowi, „młynarzowi z Mławy”, na wybudowanie w Mławce nowego młyna. Do dziś w miejscowości tej zachował się młyn wodny murowany, ale pochodzący z późniejszego okresu. Niestety obecnie to już jeden z ostatnich tego rodzaju reliktów. W 2001 r. „Gazeta Wyborcza” donosiła, że runął opuszczony już wcześniej młyn w Kondrajcu Szlacheckim nad Wkrą. A przecież w okolicy było kiedyś wiele podobnych młynów, między innymi w Malużynie i w Glinojecku. Z kolei udało się ocalić młyn w Zieluniu nad Wkrą, który stał się własnością prywatną i zmienił swoją pierwotną funkcję. Na jednej ze stron internetowych znalazłem ostatnio informację, że na swego kupca czeka inny młyn wodny – a właściwie to ruiny po młynie – w Poniatowie, leżący na działce nad Wkrą, tuż koło mostu. Wyceniono go na pół miliona złotych. Natomiast prawdziwą dumą lokalnej społeczności jest słynny „Kantor Młyński” w Strzegowie, który w 2011 r. – po renowacji pozostałości starego nadwkrzańskiego młyna – stał się siedzibą Centrum Kulturowo-Historycznego. Być może więcej tego rodzaju inicjatyw pozwoli na zachowanie także innych młynów wodnych, które przecież przez wieki stanowiły nieodłączny element krajobrazu kulturowego dawnego Mazowsza.
Komentarze obsługiwane przez CComment