Nowa (nie)sprawiedliwość
W kraju burzowo, dosłownie i w przenośni.
Czasem są to tylko burze „w szklance wody", jak choćby ta niedawna z wypowiedzią Przemysława Babiarza. Wystarczy palnąć głupstwo, pomylić pacyfizm z komunizmem, Lenina z Lennonem i już jest się bohaterem, ba, męczennikiem władzy. Podobnie jak Kamiński i Wąsik po ich skazaniu prawomocnym wyrokiem. Pan prezydent takich wyroków nie uznaje i takich skazańców dosłownie i w swoim krasomówstwie przytula do piersi.
Tak jest też z legislacją. Prezydent powinien (zgodnie z konstytucją) współpracować z rządem, ale Duda gdzie tylko może rządowi się przeciwstawia. Ustawy wetuje albo przesyła do TK jak leci, licząc na to, że rząd nie mogąc wywiązać się z programu zniechęci do siebie lwią część elektoratu. Ambasadorów desygnowanych przez szefa dyplomacji odrzuca en bloc, podobnie jak w poprzednich latach nie uznawał niezawisłych sędziów. Za to zaprzysięgał cichcem, w nocy, tzw. dublerów.
Teraz jest nowa burza po decyzji PKW w sprawie nadużyć wyborczych PiS. To znaczy, decyzję w tej sprawie odroczono do 29 sierpnia br. Ale może być jeszcze większy klops.
PKW nie zatwierdziła sprawozdania PiS w kwestii wydatków na kampanię wyborczą ani jej nie odrzuciła. Nikt nie jest z tej decyzji zadowolony, ani PiS ani rząd. Każda decyzja wywoła zapewne burzę, z fajerwerkami. Każdą trudno sobie wyobrazić. Jeśli PKW sprawozdanie odrzuci PiS straci w sumie prawie sto milionów, włączając dotacje na bieżącą kadencję. Może zbankrutować.
Lecz jeśli zatwierdzi, zignoruje ewidentne dowody sprzeniewierzenia publicznych pieniędzy na cele wyborcze jednej partii. Rząd przedstawił wystarczające dowody. Decyzja winna je uwzględnić. Jak będzie nie wie nikt.
Gdybym ja miał pokusić się o prognozę postawiłbym na odrzucenie sprawozdania. PiS upolitycznił wszystkie rządowe agendy do ostatniej sprzątaczki i cały aparat państwa, włącznie z bankami, instytutami badawczymi, spółkami Skarbu Państwa i mediami „narodowymi" pracował na rzecz jedynej słusznej partii (deja vu), czyli Prawa i Sprawiedliwości. Także w kampaniach wyborczych. To taka nowa sprawiedliwość...
Poprzednia sprawiedliwość opierała się na jasnych i sprawdzonych filarach. Z prawa rzymskiego wzięliśmy zasady (np. lex retro non agit - prawo nie działa wstecz), od Monteskiusza ideę podziału władz na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą -art. 10 Konstytucji RP), od Amerykanów dołączyliśmy formułę checks and balances (kontroli i równowagi - jedna władza miała kontrolować drugą, tak żeby żadna nie mogła stać się tyraniczną).
Ten model został zdemolowany w 2015 r., po przejęciu władzy przez PiS. "Świętość" wyroków sądowych została podeptana. Nie mówiąc już o prawie unijnym czy wyrokach unijnych trybunałów. To wszystko, według prezesa partii, to „imposybilizm".
W efekcie mamy teraz „wolną amerykankę". W tej konkurencji PiS ma doświadczenie, ale także odsłonił słabości. PKW także została przez PiS upolityczniona w 2018 r (gdy zastąpiono sędziów politykami), w efekcie jednak jej skład nie pozwala na bezkarną kontrolę, jak to do niedawna bywało (bo mamy już inny rząd w Warszawie), jeśli jednak PKW sprawozdanie odrzuci, jak się tego spodziewam, PiS odwoła się do Sądu Najwyższego, konkretnie stworzonej przez siebie nowej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Ta najprawdopodobniej decyzję PKW uchyli i sprawozdanie przyjmie, ale....ta Izba nie jest w ogóle sądem, według unijnego Trybunału Sprawiedliwości (a także uchwały połączonych Izb SN z 2020 r.). Zatem obecny minister finansów, Andrzej Domański, będzie mógł jej werdykt zignorować. Istny rollercoaster!
Chyba nikomu nie udało się zdemolować wymiaru sprawiedliwości tak bardzo jak Zbigniewowi Ziobrze. Za to jemu samemu (do niedawna) działo się dobrze. Był nie tylko ministrem sprawiedliwości przez wiele lat, ale i prokuratorem generalnym. Panował nad sędziami i prokuratorami, także nad funduszem publicznym przeznaczonym nominalnie dla potrzeb ofiar przestępstw. Z tego funduszu finansowano kampanię partyjnych akolitów. Rozdawał stanowiska dające ogromne frukta, także członkom swojej rodziny. Jego żona Patrycja Kotecka zarabiała krocie w państwowych ubezpieczeniach, podobnie jak brat Witold (nazwisko zmienił), który jako doradca prezesa PZU zarobił prawie 5 milionów, najwięcej ze wszystkich osiemnastu doradców. Wielu z nich nie miało nawet zakresów czynności, nie musieli pojawiać się w pracy, dostawali miliony z tytułu nepotyzmu, który był obecny i widoczny gołym okiem na wszystkich szczeblach władzy.
Nowa sprawiedliwość stała się starą niesprawiedliwością. Ale czy jesteśmy na nią skazani? Temida jak wiemy ma być ślepa. Może jeszcze tak będzie...
Komentarze obsługiwane przez CComment