O panu Zawkrza co zmarł jak wściekły pies, czyli prawdziwa historia Konrada Wallenroda
Któż z nas – czy to z zamiłowania do książek, czy może z lekturowego przymusu – nie czytał poematu Adama Mickiewicza „Konrad Wallenrod”?
Postać głównego bohatera tej powieści poetyckiej, choć niewiele ma wspólnego z jej historycznym wzorcem, to jednak utrwaliła się w świadomości Polaków jako jeden z tych wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego, który miał za sobą „dobrą legendę”, natomiast sam wallenrodyzm – jako pojęcie oznaczające człowieka, który dla wzniosłych i szlachetnych celów posługuje się podstępem, spiskiem i zdradą – już za życia Mickiewicza stał się nowym wzorcem patriotyzmu, popularnym zwłaszcza w kręgach konspiracyjnych i spiskowych. Mało kto jednak wie, że ten rzeczywisty (historyczny) Konrad von Wallenrode, jako wielki mistrz zakonu krzyżackiego (1391-1393) był również panem ziemi zawkrzeńskiej, która na mocy zastawu dokonanego przez księcia Siemowita IV stanowiło w tym czasie część władztwa krzyżackiego, a do tego osobiście pojawił się na Mazowszu w 1392 r., natomiast już rok później odszedł z tego świata, umierając w ogromnych mękach, jak „wściekły pies”. O jego czarnej legendzie utrwalonej wśród Krzyżaków przez piętnastowiecznych kronikarzy pamiętano długo, i jeszcze autor szesnastowiecznej „Kroniki wielkich mistrzów” Marcin Murinius, rodem ze Lwowa, pisał o nim, że był dzielnym rycerzem, ale za to człowiekiem okrutnym, a do tego sam będąc zakonnikiem był wielkim nieprzyjacielem i prześladowcą mnichów i księży, tak „iż przy śmierci swojej żadnego ścierpieć nie chciał”. Kim był więc ten historyczny Konrad Wallenrod i jakie były jego związki z Mazowszem oraz okoliczności jego nagłej śmierci?
Według ustaleń historyków badających dzieje zakonu krzyżackiego Konrad von Wallenrode pochodził z rodu rycerskiego z Frankonii (obecna część Bawarii, obejmująca m. in. takie miasta jak Norymberga, Würzburg czy Bamberg) i urodził się około 1335 r. Wszelkie więc jego rodzinne związki z Litwą, skąd miał pochodzić mickiewiczowski Wallenrod (Walter Alf), są zwykłą fikcją literacką. Do zakonu krzyżackiego Konrad wstąpił przed 1361 r. i powoli piął się w karierze, obejmując od 1368 r. kolejne urzędy: prokuratora w Pruskiej Iławie (koło Królewca), komtura domowego w Dzierzgoniu, komtura w Człuchowie, wielkiego marszałka zakonu i komtura w Królewcu, wielkiego komtura w Malborku, po czym 12 marca 1391 r. został wybrany przez kapitułę na wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego. Dodajmy, że krzyżakiem był również jego rodzony brat Fryderyk von Wallenrode, późniejszy wielki marszałek zakonu, poległy w bitwie pod Grunwaldem, oraz jego bratanek Jan von Wallenrode, absolwent uniwersytetów w Wiedniu i w Bolonii, arcybiskup ryski w latach 1393-1418, zmarły w 1419 r. jako biskup Liège (dzisiejsza Belgia).
Już od chwili objęcia urzędu wielkiego marszałka zakonu w 1382 r. Konrad Wallenrod wsławił się wśród krzyżaków jako dzielny rycerz oraz organizator wypraw rycerskich (rejz) na Litwę. Również jako wielki mistrz od 1391 r. – będąc zagorzałym przeciwnikiem unii polsko-litewskiej – wyprawy te kontynuował, a do najsłynniejszych z tego okresu należała rejza z 1392 r., w której brał udział Henryk książę Derby, późniejszy król Anglii Henryk IV Lancaster, przybyły na teren Prus wraz z towarzyszącymi mu rycerzami drogą morską. Potrzebując środków finansowych na organizowanie wypraw, a także budowę obronnych zamków na pograniczu prusko-litewskim, Konrad Wallenrod starał się modernizować państwo zakonne, rozwijał akcję kolonizacyjną w Prusach oraz na terenach podległych Zakonowi, powołał nową komturię w Rynie, na czele której stanął jego brat Fryderyk, a także prowadził rygorystyczną politykę fiskalną, między innymi opodatkowując dobra kościelne i nie licząc się z różnymi „wolnościami” duchowieństwa, co przyniosło mu wśród współczesnych opinię władcy tyrańskiego. W polityce zagranicznej dążył przede wszystkim do rozbicia unii polsko-litewskiej, podboju Litwy, wykupu Nowej Marchii, a wraz z księciem Władysławem Opolczykiem rozważał rozbiór ziem Królestwa Polskiego i Mazowsza pomiędzy Czechy, Węgry i Zakon. I to właśnie jego polityka zagraniczna, wyraźnie wroga Polsce, Litwie i Mazowszu, wydaje się najbardziej odbiegać od poetyckiej wizji Konrada stworzonej przez Adama Mickiewicza. Dla nas jednak najważniejsze wydają się w tym miejscu sprawy mazowieckie.
W momencie wyboru Konrada Wallenroda na wielkiego mistrza znaczna część Księstwa Płockiego, a konkretnie ziemia zawkrzeńska, od ponad pięciu lat znajdowała się w zastawie krzyżackim. Mówiąc inaczej panem (władcą) tej ziemi był właśnie wielki mistrz, który – jak dowiodły odnalezione listy krzyżackie – osobiście pojawił się na Mazowszu, aby 13 lipca 1392 r. odebrać w Kuczborku hołd lenny od rycerstwa ziemi zawkrzeńskiej. Wybór miejsca nie był przypadkowy, gdyż – jak kiedyś pisałem – to właśnie w tym mieście znajdowało się najprawdopodobniej centrum administracji krzyżackiej nad zastawionym Zawkrzem i tu urzędował podległy Zakonowi prowizor (rządca) zawkrzeński. Posiadając w swoim władaniu ziemię zawkrzeńską – jako zastaw – Konrad Wallenrod dążył do podbicia pozostałych części Mazowsza, a zwłaszcza terenu Mazowsza Północno-Wschodniego pozostającego we władaniu księcia Janusza Starszego. Stąd właśnie w czasie wspomnianej rejzy krzyżackiej z 1392 r., kiedy Krzyżacy o mały włos nie zdobyli Wilna, część wojsk dowodzona przez komtura Balgii (na terenie Dolnych Prus), Arnolda von Bürgelna, pustoszyła ziemie mazowieckie księcia Janusza i budowane przez niego zamki. Zniszczenia okazały się dotkliwe, ale cała wyprawa zakończyła się niepowodzeniem, natomiast kolejnej rejzy – planowanej na następny rok – wielki mistrz Konrad von Wallenrode już nie dożył.
Okoliczności jego śmierci to oddzielna i bardzo ciekawa historia. Była ona wielkim wstrząsem zarówno dla tych, którzy byli naocznymi świadkami tego co działo się na zamku w Malborku, jak i dla tych, którzy dowiedzieli się o niej z drugiej ręki. Najstarsze kroniki ją opisujące ograniczyły się do krótkiego stwierdzenia, że Bóg niespodziewanie skrócił życie wielkiego mistrza, któremu w obliczu śmierci księża nie byli w stanie udzielić sakramentów i dlatego zmarł on nie pojednawszy się z Bogiem. Natomiast w wizjach błogosławionej Doroty z Mątowów, słynnej wówczas rekuzy z katedry pomezańskiej w Kwidzyniu, dusza wielkiego mistrza błąkała się po śmierci w czeluściach piekielnych za grzechy jakich dopuścił się za życia, a zwłaszcza za jego niepohamowaną rządzę prowadzenia wojny. Z późniejszych źródeł poznajemy nieco więcej szczegółów na temat ostatnich dni wielkiego mistrza. Analizując przekaz kroniki Szymona Grunaua z początku XVI wieku oraz innych źródeł dowiadujemy się, że Konrad Wallenrod zachorował poważnie w czasie oblężenia Kowna w 1393 r. i przybył do Malborka z wysoką gorączką, która go nie opuszczała. Wkrótce pojawiły się kolejne objawy: niemożność pica wody przez chorego, powtarzające się utraty świadomości oraz silne bóle. Lekarze zakonni widząc te objawy domyślali się, że jego choroba jest nieuleczalna (uznano je za objawy wścieklizny) i wkrótce nastąpi jego zgon, stąd ściągnięto na zamek malborski dostojników z wielkiej rady, aby przejęli kuratelę nad Zakonem, a po śmierci wielkiego mistrza dokonali wyboru jego następcy. Konrad Wallenrod zaś nie mogąc nic pić, a także nie będąc w stanie przyjąć Wiatyku i ostatniego namaszczenia, w pamiętną „burzową noc” 23 lipca 1393 r., bez księdza i bez kubka wody – jak potem opowiadano – pośród okropnych męczarni, z pianą na ustach rzucił się na ziemię, pomiędzy leżące u jego łoża psy, i gryząc się z nimi, wyzionął ducha. Stąd mówiono, że zmarł jak wściekły pies. W ocenie współczesnych jego gwałtowna śmierć była karą boską za to, że „zbyt chciwie dyszał wojną” i „był złym chrześcijaninem”. Być może w tym jego tragizmie leżało również źródło zainteresowania jego osobą naszego wieszcza narodowego, choć literackie losy Konrada zupełnie nie pasowały do nieszczęścia, które go w rzeczywistości spotkało.
Komentarze obsługiwane przez CComment