O skrzydłach, aniołach i lataniu
Usłyszałam o tym dniu kilka (a może kilkanaście?) lat temu od licealnej koleżanki i uczestniczyłam w spotkaniu z tej okazji (dziękuję, Aniu, za zaproszenie), podczas którego rozmowy przeplatały się ze śpiewem i tańcem.
O tym dniu przyjaciołom i znajomym w minioną niedzielę (dziewiątego czerwca) przypomniał odznaczający się wysoką kulturą osobistą, rozległą wiedzą oraz chęcią do dzielenia się ciekawostkami profesor Eugeniusz Czaplejewicz, teoretyk literatury. Nazwał ten dzień „świętem wyjątkowo doniosłym” i poprosił o przyjęcie „niskich ukłonów, pokłonów i wszystkiego tego, co każdemu najbliższe, najlepsze, najbardziej cenne, okazałe” (dziękuję, Panie Profesorze i kłaniam się nisko, życząc wszelkiego dobra).
W okolicach tego święta odbywała się impreza, łącząca ciechanowian i mieszkańców regionu, jak ją kiedyś określiłam, od ludzi dla ludzi na luzie. Kto ją organizował? Osoby z pasją, pracujące jako wolontariusze, niektórzy stawali się jednocześnie filantropami. „Grupa przyjaciół, którzy wspierali kolejne moje przedsięwzięcia, często nazywam ich aniołami”, odpowiedziała na powyższe pytanie Alicja Gąsiorowska, fotografka, przedsiębiorca, wcześniej nauczycielka wychowania przedszkolnego, znana nie tylko w grodzie nad Łydynią społeczniczka i pomysłodawczyni tejże imprezy (gratuluję i pozdrawiam, Alicjo). Impreza „Ciechanów wrzuć na luz i jeszcze plus”, zwana w skrócie „Wrzuć na luz”, angażowała zmysły, wyzwalała pomysłowość, budziła radość. Dzięki towarzyszącym jej wydarzeniom jak bicie rekordów czy odsłonięcie figury pierwszego ciechanowskiego rycerzyka stała się sama w sobie marką. Była formą promocji Ciechanowa, budziła zainteresowanie powiatem ciechanowskim, a nawet naszą częścią Mazowsza. Pokazywała, że my, Mazowszanie, potrafimy się uśmiechać, być serdeczni i spontaniczni, wyluzowani. Potwierdzała słowa Ignacego Gogolewskiego, aktora, pedagoga, reżysera, Honorowego Obywatela Miasta Ciechanowa, z którym miałam zaszczyt przeprowadzić wywiad, że „Mazowsze to w Polsce centrum czegoś serdecznego”.
Cóż to za święto? Kto się domyśla? A może sam je obchodzi? „Dobrze, że są wspomnienia – bez miłych wspomnień bieda, gdy brak jest przyjaciela, to całkiem żyć się nie da”, czytam fraszkę Miry Białkowskiej. Poetka i pisarka podziękowała Przyjaciołom (bliskim, dalszym, anonimowym) za otrzymane dobro. Podziękowała również „młodym przyjaciołom, uczniom”, przed którymi „uchylała symboliczne drzwi do wiedzy”. Napisała: „To była jedynie maleńka szczelina. Niektórzy ją wykorzystali, nie zmarnowali talentu i nie żałowali wysiłku, bo sam talent, bez ciężkiej pracy to za mało. Teraz osiągacie znaczące sukcesy na scenach i estradach. Bardzo mnie one cieszą i dziś jest taki dzień, by Wam o tym powiedzieć i pogratulować”. Powiedzieć komuś jak jest dla nas ważny, można codziennie. Ale jeśli tego nie czynimy, Dzień Przyjaciela, bo o nim mowa, jest właściwym dniem.
„Po pierwsze przyjaciele”, zaznaczył profesor Leszek Kołakowski, filozof, w rozmowie z Jackiem Żakowskim o tym, jak żyć i co jest w życiu ważne („Polityka”, wrzesień 2004). „Przyjaźń to najcenniejszy skarb, jakiego człowiek może doświadczyć”, podzieliła się kiedyś słowami pisarza Ernesta Hemingwaya Alicja Wodzyńska, przyjaciółka książek i ludzi pióra. „Ludzie to anioły z jednym skrzydłem, dlatego aby się wznieść, musimy trzymać się razem”, twierdziła Maria Konopnicka, poetka i pisarka. Z jej słowami harmonizują inne, które wypowiedział pisarz Antoine de Saint-Exupéry: „Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać”. Czy już ktoś Państwu tak powiedział? Jeśli nie, niech tak się stanie. Z przyjaźnią.
Komentarze obsługiwane przez CComment