ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Ostatnia droga prałata Chabowskiego

ks. Wincenty Chabowski

W minionym tygodniu jedna ze stacji telewizyjnych wyemitowała film dokumentalny na temat ośrodka eutanazji na zamku w Hartheim koło Linzu, gdzie Niemcy i Austriacy podczas wojny uśmiercali osoby niepełnosprawne (akcja „T-4”) oraz więźniów obozów koncentracyjnych uznanych za „nieprzydatnych” (akcja „14f13”).

Choć o ciemnych kartach historii zamku Hartheim już kiedyś pisałem na łamach TC, to jednak w czasie rozmowy z jednym z wykładowców PANS w Ciechanowie nazajutrz po wyświetleniu wspomnianego filmu przekonałem się, że mało osób wie, że z tragiczną historią Hartheim związana jest między innymi postać ciechanowskiego proboszcza i dziekana, ks. Wincentego Chabowskiego (1872-1942). Zarówno jego akta z ciechanowskiego gestapo (obecnie w IPN), właściwie dotąd przez historyków niewykorzystywane, jak również zachowane listy transporotowe „inwalidów” wywożonych z Dachau do Hartheim (w tej sprawie IPN w Szczecinie prowadzi oddzielne śledztwo), pozwalają ustalić nieco więcej szczegółów związanych z jego aresztowaniem i śmiercią. W dotychczasowych bowiem biogramach prałata Chabowskiego oraz różnych publikacjach na temat wojennych dziejów Ciechanowa powtarzana jest informacja, że został on zamordowany w Dachau, co nie jest prawdą, choć nie zmienia faktu, że rzeczywiście kapłan ten był więźniem obozu w Dachau, a wcześniej obozu w Działdowie. W jakich okolicznościach tam trafił?

Przypomnijmy, że ksiądz Chabowski był proboszczem w ciechanowskiej farze od 1928 r. Objął tę funkcję po śmierci ks. Remigiusza Jankowskiego, postaci zasłużonej na wielu polach i powszechnie w Ciechanowie szanowanej, co powodowała, że początkowo nie było mu łatwo sprostać wymaganiom, jakie parafianie mieli wobec niego. Jednak gorliwa praca duszpasterska, troska o godny wystrój ciechanowskiej fary, a także aktywność społeczna i oświatowa księdza Chabowskiego szybko przyniosła mu rozgłos nie tylko w Ciechanowie. Nic więc dziwnego, że po zajęciu miasta przez Niemców we wrześniu 1939 r. oraz po utworzeniu rejencji ciechanowskiej osoba miejscowego dziekana niepokoiła okupantów. Gestapo już od jesieni 1939 r. – to widać w aktach księdza Chabowskiego – gromadziło przeciwko niemu różne materiały obciążające, które potem stały się podstawą oskarżenia go o wrogość wobec „niemczyzny” oraz o to, że jest niebezpiecznym – skąd my to znamy? – „polskim nacjonalistą” (Nationalpole). Szalę przechylił fakt, że wbrew zakazom okupacyjnym zezwolił on na uroczysty pogrzeb w dniu 19 maja 1941 r. jednej z parafianek, Zuzanny Kalinowskiej,  należącej do Koła Różańcowego, podczas którego niesiono chorągwie z biało-czerwonymi i biało-niebieskimi szarfami oraz polskimi napisami, co uznano za prowokację. 

Jak wynika z akt gestapo, w związku ze wspomnianym pogrzebem prałat Chabowski został 3 czerwca 1941 r. zatrzymany przez Niemców i musiał składać wyjaśnienia na gestapo. Zwolniony na kilka dni do domu, powtórnie został aresztowany 10 czerwca 1941 r. i skierowany do więzienia w Płońsku, skąd 25 czerwca rano wywieziony go do obozu w Działdowie. Przebywał tam w sali (celi) tuż obok sali, gdzie więzione były kobiety, a wśród nich płocczanka, Maria Macieszyna, żona przedwojennego prezydenta Płocka i prezesa Towarzystwa Naukowego Płockiego, doktora Aleksandra Macieszy. To właśnie ona wraz z innymi więźniarkami zeznawała po wojnie w sprawie księdza Chabowskiego oraz innych duchownych. Pod koniec lipca 1941 r. dotarł do działdowskiego obozu z Berlina wyrok – podpisany przez Reinharda Heydricha – skazujący prałata Chabowskiego na karę pobytu w obozie koncentracyjnym. Natomiast 5 sierpnia 1941 r. został on skierowany do KL Dachau. Dotarł tam 29 sierpnia przez Poznań i Berlin oraz otrzymał numer obozowy 27113. Przebywał w bloku 28, jednym z dwóch tzw. bloków księży, a jego towarzyszem niewoli był między innymi późniejszy dyrektor i profesor seminarium płockiego, ks. Ignacy Marciniak. Wycieńczony i schorowany trafił do rewiru dla chorych, a następnie znalazł się w transporcie „inwalidów”, który 4 maja 1942 r. wysłano z Dachau do austriackiego zamku  Hartheim (odległość około 250 km). Transport odbywał się zazwyczaj specjalnie przystosowanymi do tego autobusami. Po przybyciu na zamek Hartheim ksiądz Chabowski został wraz z innymi więźniami rozebrany i zagazowany, a następnie spalony w krematorium. Jego prochy, podobnie jak innych ofiar, rozsypano po okolicznych polach lub trafiły one do Dunaju. Natomiast siostra księdza – Maria Szmitkowska – otrzymała powiadomienie z obozu koncentracyjnego w Dachau, że jej brat zmarł 23 czerwca 1942 r. o godzinie 13.15 w szpitalu obozowym z powodu niewydolności serca i układu krążenia. Komendantura obozu w Dachau odesłała też dwie paczki z rzeczami po księdzu Chabowskim, wśród których znajdowały się jego okulary z rogowymi oprawkami. Oczywiście, o tym, że został on zamordowany na zamku w Hartheim nic nie pisano, jak również wiadomości tej nie umieszczano w jego aktach. Jednak wprawne oko historyka dopatrzy się, że w telegramie nadanym z Dachau do Placówki Gestapo w Ciechanowie 23 czerwca 1942 r. o godz. 16.30, obersturmführer Hoffmann, zaraz po nazwie obozu („KL. DACHAU”) podał na dole kryptonim akcji „14 F 13”, co dla osób wtajemniczonych było czytelnym skrótem oznaczającym uśmiercenie więźnia uznanego za niezdolnego do pracy, chorego lub aspołecznego. Gdyby jednak nie listy transportowe do Hartheim oraz odkrycie po wojnie, czym naprawdę był działający na zamku „instytut”, do dziś nie znalibyśmy prawdziwego miejsca, daty oraz okoliczności śmierci ciechanowskiego prałata. 

Komentarze obsługiwane przez CComment