Pokazy mody z czasów PRL-u
W czasach Polski Ludowej pokazy mody były czymś niecodziennym i wyjątkowym.
Po utworzeniu Państwowego Przedsiębiorstwa Moda Polska (1958), którym kierowała przez pierwsze 10 lat Jadwiga Grabowska, odbywały się one zazwyczaj w salonie Mody Polskiej przy Chmielnej, Ordynackiej i przy Wiejskiej w Warszawie, w Sali Dzierżyńskiego lub w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki, w kawiarni „Nowy Świat”, a te plenerowe na specjalnie budowanych wybiegach przy Domach Centrum czy na deskach amfiteatru w Łazienkami. Do połowy lat sześćdziesiątych pokazy mody z rzadka tylko trafiały poza granice stolicy, a jeżeli, to głównie do miast, gdzie przedsiębiorstwo Moda Polska miało swoje salony. Co jednak warte podkreślenia pokazy te zawsze były wielkim wydarzeniem. Odbywały się w okazałych salach, w odpowiedniej scenerii i z nieodłączną oprawą muzyczną. Trwały od półtorej do dwóch godzin i obejmowały w sumie około 170-200 wyjść znanych w całym kraju – dzięki prasie kolorowej – modelek, jak Teresa Tuszyńska („polska Twiggy”), Małgorzata Wróblewska-Blikle, Ewa Fichner, Grażyna Muszyńska, Beata Opoczyńska, Bożena Toeplitz, Ewa Maria Morelle, Małgorzata Niemen, Katarzyna Buttowt, Lidia Popiel, Bogna Skowrońska i wielu innych gwiazd ówczesnej mody, kiedy słynna potem w świecie Claudia Schiffer (trzy lata ode mnie młodsza) była jeszcze dzieckiem. Jak wspominają uczestnicy tych pokazów organizowano je zazwyczaj dwa razy w roku (prezentowano kolekcję wiosenno-letnią i jesienno-zimową), po trzy pokazy dziennie. Dwa z nich odbywały się w ciągu dnia i przeznaczone były głównie dla przedstawicieli branży odzieżowej, posłów z komisji sejmowych, odpowiedzialnych za „politykę odzieżową” w kraju oraz działaczy z terenu. Natomiast na pokazie wieczornym – coś w rodzaju gali – gromadziła się z warszawska śmietanka oraz żony partyjnych notabli.
Prawdziwy przełom w dziejach mody polskiej nastał w czasach „późnego Gomułki” i w epoce Gierka, już po słynnym pokazie Domu Mody Christiana Diora z Paryża, zorganizowanym w Pałacu Kultury i Nauki 3 grudnia 1965 r., na którym zaprezentowano polskiej publiczności francuskie kreacje zimowe. W tym czasie pozwolono naszym rodzimym projektantom nabrać wiatru w żagle – między innymi rozwinął wtedy karierę późniejszy guru polskiej mody, Jerzy Antkowiak – i od tej pory coraz częściej pokazy mody można było zobaczyć poza stolicą. W okresie tym otwarto też nowe salony Mody Polskiej – poza Łodzią, Wrocławiem, Poznaniem czy Opolem – także w Nowej Hucie, Gorzowie Wielkopolskim, Częstochowie, Lublinie, Tarnobrzegu, Koszalinie, Szczecinie czy Sosnowcu. W połowie lat osiemdziesiątych Przedsiębiorstwo Państwowe Moda Polska miało w całym kraju już blisko 50 takich salonów, a krótko przed 1989 r. było ich już prawie 60, w tym również sklepy firmowe w Płocku i w Ciechanowie. Salony Mody Polskiej zatrudniały w całym kraju około dwa tysiące osób. Niestety, dziki kapitalizm lat dziewięćdziesiątych spowodował powolny upadek większości z nich (część się przekształciła), łącznie z całym przedsiębiorstwem, które zlikwidowano ostatecznie w 1998 r. Ale wróćmy do lat sześćdziesiątych.
Jeden z pierwszych wyjazdowych pokazów mody poza wielkimi ośrodkami miejskimi odbył się w 1966 r. we Wrzeszczu. Na zdjęciach wtedy zrobionych widać, jakim wyczynem było chodzenie modelek po – chyba trochę „metodą domową” przygotowanych – wybiegach, zestawionych z mebli nakrytych chodnikami, i to nie za bardzo dobranymi, gdy chodzi o długość. O kontuzję było więc łatwo. Ale uśmiech na twarzach modelek, ich filigranowe sylwetki, pewne siebie pozy i ogromne zainteresowanie w oczach siedzących obok mieszkańców samo mówi za siebie. Dla nich to było naprawdę niecodzienne i wyjątkowe wydarzenie. Z kolei patrząc na zdjęcia (kadry filmowe) z pokazów mody organizowanych przy Domach Centrum w Warszawie, od strony ulicy Marszałkowskiej, zrobionych w 1970 r., można zauważyć już całkiem inne, w pełni profesjonalne wybiegi, które łatwo było złożyć, potem zdemontować, i razem z całą ekipą podróżującą charakterystycznymi „ogórkami”, czyli niebieskimi autobusami Mody Polskiej, ruszyć od czasu do czasu na prowincję. I tak na początku lat siedemdziesiątych pokazy Mody Polskiej trafiły też na północne Mazowsze. Ale że wtedy jeszcze profesor Janusz Zaleski nie prowadził swej rubryki „Z życia prowincyi”, ani nawet nikomu nie śniło się, że będzie wydawany „Tygodnik Ciechanowski”, więc trudno znaleźć informacje na temat pokazów w ówczesnej prasie lokalnej, i to nawet w „Trybunie Mazowieckiej”, oficjalnym wówczas dzienniku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z terenu województwa warszawskiego. Pozostały więc wspomnienia z dzieciństwa i młodości, opowieści i albumy kolegów, przepytywanki w gronie znajomych, a także różne przypadkowo znalezione informacje.
Już w czerwcu 1971 r., zaraz po dojściu do władzy Edwarda Gierka, odbył się plenerowy pokaz mody w płockim amfiteatrze, tuż u podnóża Tumskiego Wzgórza, zorganizowany w ramach V Ogólnopolskiego Festiwalu Folklorystycznego. Na kolorowych zdjęciach wykonanych przez Józefa Bursztę widać, że modelki w czasie tego pokazu prezentowały kolekcję z charakterystycznymi elementami polskiej sztuki ludowej. Dodajmy, że ówczesna moda na folklor – widać ją na przykład w stroju, w jakim występował wówczas na scenie Czesław Niemen – już od końca lat sześćdziesiątych fascynowała naszych projektantów i tą drogą przenikała do wyrobów odzieżowych nie tylko Mody Polskiej, ale również tych produkowanych w Zakładzie Przemysłu Odzieżowego „Cora”, Spółdzielni Rękodzieła Artystycznego „Sztuka i Moda”, czy w działającym od 1973 r. Zakładzie Przemysłu Dziewiarskiego „Cotex” w Płocku. To był ciekawy trent w polskiej modzie, który doskonale wpisywał się w ówczesny nurt kontestacyjny polskich hippisów, jeszcze na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ściganych – za charakterystyczne długie włosy i ekstrawagancki strój – przez patrole MO i ORMO na ulicach Warszawy, Krakowa czy Gdańska. Późniejsze pokazy mody w Płocku, organizowane w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych odbywały się głównie na ulicy Tumskiej w pobliżu Domów Centrum i Mody Polskiej, filiach warszawskich sklepów odzieżowych. Kiedy modelki, a także modele – była bowiem również prezentowana moda męska – wychodzili na wybiegi, cała Tumska, na odcinku między Kolegialną a Królewiecką, pękała w szwach. Również w Ciechanowie, co potwierdził mi ostatnio Eugeniusz Sadowski, a właściwie to jego małżonka, odbywały się w latach siedemdziesiątych plenerowe pokazy mody na ulicy Warszawskiej, tuż przy dawnym Spółdzielczym Domu Handlowym. Natomiast w mojej rodzinnej Mławie pokazy Mody Polskiej organizowano obok słynnego „handlowca”, wówczas Państwowego Domu Towarowego („pedet”), tuż przy skwerku obok uliczki Wigury. Z dzieciństwa pamiętam jeden z nich, a dokładnie to ustawione tam wybiegi oraz właśnie wspomniane niebieskie „ogórki”. W połowie lat osiemdziesiątych u jednego z kolegów oglądaliśmy album rodzinny, w którym odkryliśmy zdjęcia jego nieżyjącej już wówczas mamy, Krystyny Jędrzejewskiej – zwanej przez znajomych Wandą – która pracowała w mławskim „PEWEX-ie” (znajdował się on na ostatnim piętrze „handlowca”), a jako młoda dziewczyna brała udział w zapamiętanym przez mnie pokazie mody. Jak się okazało, do miast powiatowych takich jak Mława czy Ciechanów, delegowano tylko nieliczne warszawskie modelki, te znane z okładek „Filipinki” czy „Przekroju”, aby zapewnić odpowiednią publikę, natomiast część modelek – przypominam, że taki pokaz obejmował ponad sto wyjść, co wymagało nie tylko talentu, ale i sprawności – wybieranych było spośród młodych i zdolnych do modelingu miejscowych dziewczyn. Na mławskich zdjęciach widać więc było młodą Krystynę Jędrzejewską, z charakterystycznym dla tamtego okresu kokiem na głowie, paradującą w markowych strojach „Mody Polskiej”. Niestety, mimo poszukiwań, nie udało się odnaleźć tego albumu. Pozostał więc tylko opis tych zdjęć, które widziałem 30 lat temu, ale ich czar, który wówczas przypominał mi sceny z dzieciństwa, do dziś pozostał. W czasie tego pokazu byłem jednak za mały, aby wiele z niego zapamiętać. Tym bardziej, że moja mama, nie za bardzo pozwalała mi podchodzić bliżej wybiegu, żeby broń Boże „za dużo nie zobaczyć”, bo przecież była to epoka „rewolucji miniówek”, niecałe 10 lat wcześniej zaprojektowanych przez Mary Quant, a w Polsce spopularyzowanych przez wybitną projektantkę Mody Polskiej, Barbarę Hoff. Nieprzypadkowo prymas Wyszyński w 1969 r. mówił o nich na Jasnej Górze jako o przejawie „histerii mody, nieliczącej się z nakazami skromności, poczuciem estetyki, ani też z wymaganiami higieny i zdrowia” i gromił młodych za to, że „moda plażowa przechodzi na ulice”, w czym zresztą wtórowało mu wielu członków KC PZPR, bo jak raz w tej kwestii ich poglądy były podobne. No i moja mama też była z nimi zgodna. Tak więc mławski pokaz mody z połowy lat siedemdziesiątych jest dla mnie tylko mglistym wspomnieniem dzieciństwa. Ale za to na pokazie w Płocku, tym na Tumskiej, jak już mamy ze mną nie było, oj, to sobie popatrzyłem. I właśnie z tymi, nieco może nostalgicznymi, ale na swój sposób dziś już niepowtarzalnymi, wspomnieniami, pozostawiam moich Czytelników na rozpoczynającą się majówkę…
Pokaz mody w płockim amfiteatrze (1971)
Komentarze obsługiwane przez CComment