Z nutą nostalgii
Rozmawiam z osobami, których dawno nie widziałam. Kilka z nich, niezależnie od siebie, pyta o mojego syna.
Snują się wspomnienia: niedawno taki mały u taty na baranach albo z mamą za rękę, energiczny przedszkolak, uczeń, przez kilka lat dwóch szkół jednocześnie. Pewnie pełnoletni? Pewnie pisze maturę? Matura już za nim, studiuje. Naprawdę? Kiedy on wyrósł? Dziwią się moi rozmówcy. I tu do czegoś się przyznam. Ja też chwilami się dziwię, że jestem mamą studenta, młodego mężczyzny, i mamą chrzestną kilkorga dorosłych ludzi. Cieszę się z realizacji ich zamierzeń i planów, kolejnych etapów, w jakie wkraczają. Jednak zamknięcie jakiegoś rozdziału życia, niekoniecznie własnego, wywołuje nutę nostalgii.
Nie uwierzycie, poczułam ją również podczas ostatnich pułtuskich sesji mijającej kadencji. I tej w starostwie, powiatowej, w której wzięłam udział, i tej setnej, miejskiej, w zamku, na którą, ze względu na inne obowiązki zawodowe, nie mogłam jechać i w której uczestniczyłam online. Na obu były wręczane podziękowania m.in. dla mediów; podczas pierwszej z sesji odebrałam je w imieniu redaktora naczelnego. Pochwaliłam samorząd powiatu, nie pierwszy raz, za współpracę między podziałami, odsuwanie na drugi plan barw politycznych, klubowych, umiejętność dyskusji i kompromisu, po prostu pracy, co zaowocowało wieloma inwestycjami, ale też tzw. projektami „miękkimi”, adresowanymi do różnych grup mieszkańców, szczególnie do uczniów, oraz rozwojem w różnych dziedzinach. Mieszkańcy powiatu pułtuskiego wybrali sobie odpowiednich przedstawicieli. Trudno było nie zgodzić się z przewodniczącym i byłym starostą: „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. I mimo że większość radnych uzyskała mandaty, nie zmieniają się pracownicy w starostwie czy w instytucjach powiatu, tak mi się dziwnie zrobiło, ni to smutno, ni to tęskno.
Podobne uczucie pojawiło się podczas drugiej sesji, mimo że oglądanej przeze mnie w sieci. Tu też kadencja, po początkowych zawirowaniach, przebiegała spokojnie. Układała się współpraca między burmistrzem i radnymi, co pozwoliło na szereg wielomilionowych inwestycji i różnorodnych przedsięwzięć. Tak samo dobrze, a może i lepiej, układała się współpraca między miastem i powiatem, a wspólne inwestycje i uroczystości cieszyły. Cieszyła też umiejętność obu samorządów pozyskania środków z różnych źródeł, zarówno rządowych, jak i wojewódzkich, z korzyścią dla mieszkańców. Skąd więc to niejasne uczucie? Może dlatego, że w ratuszu nastąpią większe zmiany niż w starostwie: żegna się z nim burmistrz i część radnych, którzy nie uzyskali mandatów, zaś z domem kultury pożegnała się jego wieloletnia szefowa. Może dlatego, że to szczególnie ważny moment, gdyż mija najdłuższa kadencja samorządowa w historii III RP. Wyjątkowa i pod względem wyzwań, jakie stanęły przed samorządami, nie tylko pułtuskimi, jakich nie doświadczyli ich poprzednicy (pandemia, obostrzenia, lockdown, wojna u sąsiadów, uchodźcy) i jakim oni sprostali. My te wyzwania jako dziennikarze opisywaliśmy, współpracując z nimi pięć lat i pięć miesięcy. Mamy powody do radości, a tu nuta nostalgii jak przy zakończeniu roku ostatnich klas szkół średnich.
Wkrada się ona niespodziewanie, mimo że te pożegnania nie są ostateczne, tylko zgodne z porządkiem życia w jego różnych aspektach. Oznaczają rozpoczęcie kolejnego etapu w życiu części z nas, naszych domach, myślę o rodzinach maturzystów, szkołach, które opuściły kolejne roczniki, samorządach, gdzie debiutanci spotkają się z osobami mającymi doświadczenie. W historii naszych wspólnot, małych ojczyzn. Tylko dlaczego z nutą nostalgii?
Komentarze obsługiwane przez CComment