Szczęśliwej Polski już czas
Kolorowy napis z takim przesłaniem zobaczyłem ledwo wjechałem na rogatki Warszawy w niedzielę rano. Namalowane na zwykłym kartonie hasło niosła młoda kobieta. Piękny widok, piękne życzenie. Od razu czułem, że te sparafrazowane nieco słowa piosenki zespołu Vox będą mottem całego dnia spędzonego w stolicy na Marszu Demokracji.
4 czerwca tłumy ludzi zalały Warszawę. W samo południe, w 34. rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów miał się rozpocząć marsz pod hasłem: "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską". To było coś niesamowitego. Już od rana zmierzały tu ze wszystkich stron kraju kolumny autokarów, sznury samochodów, a na dworce kolejowe przybywały wypełnione pociągi. Kumulacje następowały na stacjach metra. Stacja Dworzec Gdański przez pewien czas tak się zakorkowała, że służby metra nie wpuszczały pasażerów na peron, z którego można byłoby dojechać do centrum. Pełne były też przystanki tramwajowe i autobusowe chodniki oraz niektóre, wyłączone z ruchu samochodowego jezdnie.
Rozpoczął się zgodnie z planem na Placu na Rozdrożu, prowadził Traktem Królewskim przez Aleje Ujazdowskie, Plac Trzech Krzyży, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. Aż pod Zamek Królewski gdzie głos zabrał Donald Tusk, główny pomysłodawca demonstracji, lider Platformy Obywatelskiej.
Trasa liczyła ponad 3 km, sam przemarsz trwał kilka godzin i w tym czasie wszystkie te wymienione ulice wypełnione były przeciwnikami obecnej władzy. Na wszelki wypadek dodam - Polakami. Wmieszany w ten tłum i ciekawie nadstawiając uszy nie usłyszałem języka niemieckiego (rosyjskiego też nie).
Ilu nas było? Nie wiem. Powiem tak: nieprzebrane tłumy, wypełniony szczelnie Trakt Królewski (plus okolice) razy kilka godzin przemarszu. To ile to będzie? Może 500 tysięcy?
Demonstracja siły opozycji wypadła imponująco. Opozycji może jeszcze nie całkiem zjednoczonej w kontekście zbliżających się wyborów, ale liderzy SLD, PSL i Polski 2050 ostatecznie zjawili się w Warszawie i maszerując zrobili pierwsze kroki w dobrym kierunku. Zgodnie z zapowiedzią przyjechał były prezydent Lech Wałęsa, który obok Donalda Tuska szedł na czele marszu, obecnych było wielu znanych parlamentarzystów, europosłów, samorządowców reprezentujących duże i mniejsze miasta. Wszyscy razem nieźle nastraszyli rządzących.
Samych organizatorów oraz uczestników marszu nie trzeba było przekonywać, wiedzieli że występują w słusznej sprawie - chcą odsunięcia od rządów nieudolnej, przeżartej korupcją i nepotyzmem, antyeuropejskiej ekipy PiS. Dawali temu wyraz w przemówieniach, skandowanych i wypisanych na transparentach hasłach, piosenkach i wypowiedziach do niezależnych mediów. Również w rozmowach między sobą.
A sam marsz przebiegał zgodnie z planem: pogodnie, radośnie, bezpiecznie. Żadnych ekscesów, zero agresji lub nieodpowiednich zachowań. Nie potrzeba było armii uzbrojonej policji, a ci funkcjonariusze, którzy zabezpieczali trasę kryli się przed słońcem lub przysypiali w swoich radiowozach.
Na placu Zamkowym głos zabrał Donald Tusk - przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Padły ważne i pełne nadziei słowa. Warty odnotowania jest fragment, w którym lider opozycji złożył uroczyste ślubowanie: "Idziemy do tych wyborów, aby zwyciężyć, rozliczyć, naprawić ludzkie krzywdy i po to, by w konsekwencji pojednać polskie rodziny. Ślubuję wam zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie między Polakami â zadeklarował. - Możecie to nazwać ślubowaniem Tuska. To jest nasza strategia" â dodał.
Szczęśliwej Polski już czas!
RYSZARD MARUT
Ciechanów, 6 czerwca 2023 r.
Czytaj też Ciechanowianie i mławianie szli w marszu demokracji!
Komentarze obsługiwane przez CComment