Zapomnieć złoczyńców
Grudzień jest miesiącem świątecznym i zazwyczaj dobrze nam się kojarzy. Mikołaj, choinka, prezenty, życzenia, bale...
Ale nie wszyscy są na świątecznej fali, niektórym grudzień kojarzy się źle, albo bardzo źle. Bo ktoś kogoś pochował właśnie w grudniu, ktoś jest samotny, albo ma złe wspomnienia.
W grudniu dzieją się nieraz koszmarne sprawy, o których trudno zapomnieć. Takim podręcznym przykładem zła, którego wszyscy doświadczyliśmy ostatnio w przestrzeni publicznej było zachowanie w Sejmie posła Konfederacji Grzegorza Brauna. W samej świątyni polskiej demokracji 12 grudnia pan poseł odpalił gaśnicę i ruszył szturmem gasząc świece chanukowe, tworzące tzw. menorę, świąteczny rytuał w religii judaistycznej, symbolizujący światłość przebijającą mrok. Poseł jednak dopatrzył się w tym rytuale symboli talmudycznych i ...satanistycznych.
I teraz mamy taniec spekulacji - dlaczego on to zrobił, kto za tym stał i w czyim to było interesie? Jaką karę należy wymierzyć Braunowi, a jaką wspierającej go do tej pory partii.
Nie wiem jaki giez ugryzł Brauna, pewnie długo tego nie będziemy wiedzieć. Ale dał się już poznać z tej strony, podobnie „dokazywał" w ciągu ostatnich kilku lat. A to choinkę wyniósł z sądu w Krakowie, bo bombki na niej wisiały w kolorach ukraińskich, a to rozwalił sprzęt nagłaśniający w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie, akurat wtedy gdy profesor Jan Grabowski zaczął wykład na temat Holocaustu, którego on Braun zapewne nie uznaje. Ten ostatni wyskok miał miejsce w maju tego roku. W tym czasie Braun był cały czas posłem, ani prokuratura nim się tak naprawdę nie zajęła, ani pani Elżbieta Witek, ówczesna marszałkini Sejmu nie zaproponowała nawet żeby odebrać mu immunitet.
Teraz jednak, gdy Braun, w ciągu paru sekund wygasił świece chanukowe w hallu parlamentu pani Witek wiesza psy na obecnym marszałku (Szymonie Hołowni), że on podobno toleruje wyskoki tego posła. To pokazuje, moim zdaniem, dlaczego pani Witek nie ma kwalifikacji by zasiadać w prezydium Sejmu. Nigdy ich nie miała.
Niektórzy sugerują żeby jak najszybciej o Braunie zapomnieć. Nie wymieniać nawet jego poselskiej funkcji ani nazwiska. To byłaby w istocie adekwatna kara, ale nie wydaje mi się możliwa. Grudniowych złoczyńców i to większego niż Braun kalibru, było przecież więcej. I o nich pamiętamy.
Wiemy że 16 grudnia 1922 r. Eligiusz Niewiadomski, wywodzący się z podobnych jak poseł Braun kręgów zastrzelił prezydenta Polski Gabriela Narutowicza, wybranego zaledwie kilka dni wcześniej przez Zgromadzenie Narodowe. To było w warszawskiej Zachęcie, w czasie zwiedzania wystawy poświęconej polskiemu malarstwu. Strzelił trzy razy ze swego browninga w plecy prezydenta. Dla niego Narutowicz był tylko lewakiem, podobnie jak Piłsudski. Teraz narodowcy chcieli nawet urządzić demonstrację w Warszawie by uczcić ten " czyn" Niewiadomskiego lecz prezydent Trzaskowski nie wyraził zgody. A na platformie Zrzutka.pl zaczęto uruchamiać zbiórki pieniędzy dla posła Brauna, żeby mu zrekompensować uszczerbek na poselskiej pensji, która w ramach regulaminowej kary będzie mu potrącana przez kilka (co najmniej) miesięcy. Było tych zrzutek ponad sto i o ile wiem platforma je zablokowała w imię zachowania publicznej moralności, ale czy te inicjatywy nie świadczą o naszym społeczeństwie? O tym jaki jest w nim potencjał zła?
W grudniu 1981 r. wprowadzony został stan wojenny, lecz to wydarzenie, podobnie jak Powstanie Warszawskie pozostanie na zawsze przedmiotem ostrych sporów zarówno historyków jak i zwykłych obywateli. Był to najgorszy grudzień w powojennej historii Polski i o nim akurat nie wolno nam zapomnieć.
Ale i gdzie indziej w świecie grudzień często okazywał się tragiczny. Na przykład 8 grudnia 1980 r. niejaki Mark Chapman zastrzelił w Nowym Jorku mojego ulubionego wówczas piosenkarza Johna Lennona, jednego z założycieli „Beatlesów". Chapman był fanem Lennona, a jednocześnie w sposób dla mnie niewytłumaczalny zainspirował się, jak twierdził, postacią Holdena Caulfielda z powieści J.D. Salingera "Buszujący w zbożu". Tak naprawdę miał chyba wielkie ego i kompleksy, też chciał być sławny. Podobnie jak John Hincley, który strzelał do prezydenta Reagana w Waszyngtonie tylko po to, żeby zaimponować młodej aktorce Jodie Foster, chociaż jej nigdy nawet nie poznał.
Takie inspiracje działały na ludzi od zawsze. Już w 356 r. p.n.e. niejaki Herostrates spalił efeski Artemizjon (świątynię Artemidy), uważany za jeden z ówczesnych cudów świata, tylko po to, żeby go potomni zapamiętali. Został skazany na śmierć i na wieczne zapomnienie poprzez usunięcie jego imienia ze wszystkich pisanych dokumentów. A jednak znalazł się jeden historyk Teopomp, który przekazał wspomnienie o nim. I dalej to już szło...Herostrates pozostał w dziejach na zawsze. Byłem nawet kiedyś w jednym z warszawskich teatrów na sztuce pt. „Zapomnieć o Herostratesie" autorstwa Grigorija Gorina. Znany jest wiersz Jana Lechonia pt "Herostrates". Cóż, zapomnieć się tego złoczyńcy nie da.
Szalonych czynów można by wymieniać multum. Pozostańmy jednak przy polskim Sejmie. W wielu krajach wyrażenie "Polski Sejm" jest synonimem chaosu, pewnie od czasów szlacheckich sejmików. W przeddzień wyskoku Brauna Jarosław Kaczyński wystąpił w Sejmie już po wyborze premiera i po odśpiewaniu hymnu narodowego, wskazując na Donalda Tuska stwierdził że „wie że jest on niemieckim agentem". Do tej pory żadne służby przez 8 lat de facto podlegające Kaczyńskiemu takiego zarzutu nie wysunęły, ale jak zwykle, Kaczyński strzelił hiperbolą. Dlaczego? Przytoczę moją hipotezę. W 2007 r. w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nieżyjący już znakomity poeta Jarosław Marek Rymkiewicz obwieścił światu że „Kaczyński ugryzł żubra w d..pę". Cokolwiek miało to znaczyć, parabola. Ale Kaczyński się przejął, podobnie jak Chapman "Buszującym w zbożu" i choć do nikogo nie strzelał, to jednak wypluwał z siebie siarkę bluzgów rozmaitość, nieprzystających wcale do starszego pana i katolika: lump, ryży, agent, zdradzieckie mordy, kanalie, element animalny, gorszy sort, etc. Wszystko przez żubra, który okazał się toksyczny, a kto wie czy sam nie był nawet czyimś agentem. To żubr bowiem był prawdziwym złoczyńcą. Na szczęście, nikt już o nim nie pamięta.
Komentarze obsługiwane przez CComment