Szkółka Szmit - firma z sąsiedztwa i marka światowa
Dzieje Szkółki Szmit to historia budowana przez rodzinę. Zaczęło się od niewielkich terenów w Pęchcinie, rodzinnej wsi Bronisława seniora i produkcji podkładek pod jabłonie ukorzeniane w trocinach.
Po 40 latach doświadczenia w hodowli roślin ozdobnych Szkółka państwa Szmitów, założona przez Joannę i Bronisława, to dzisiaj nowoczesne przedsiębiorstwo zarządzane w znacznym stopniu przez ich dzieci: Bronisława, Magdalenę i Julię.
Teraz to jedna z największych i najnowocześniejszych szkółek w Europie, a jej obecny kształt to powód do dumy i satysfakcji jej właścicieli.
Rozmowa z Bronisławem Janem Szmitem, synem Bronisława Artura i Joanny, odpowiedzialnego w Szkółce Szmit za planowanie produkcji, inwestycje i marketing.
* Panie Bronisławie, zacznijmy od… terenów zielonych. Czy uważa pan, że w naszym mieście jest za dużo betonu, a za mało zieleni?
- Akurat Ciechanów na tle innych miast wygląda bardzo dobrze. W ostatnim dziesięcioleciu znacznie poprawiono ten aspekt naszej infrastruktury. Jeżdżę trochę po Polsce i widzę, że w innych miejscach nie jest już tak ciekawie, jak u nas. Na pewnym etapie rozwoju mniejszych lub większych aglomeracji popełniono jednak błędy, i ta tendencja do betonowania wszystkiego, montowania skaczących, kolorowych fontann, jakichś kurtyn wodnych, okazały się nieskuteczne. Efekt mamy teraz taki, że najpierw masowo betonowano rynki, by po kilkunastu latach wracać do punktu wyjścia.
* Czy rośliny w miastach to jedynie kwestia estetyki?
- Estetyki oczywiście też, ale przede wszystkim komfortu i jakości życia. Rośliny i krzewy to nie tylko ładne i kolorowe liście, ale przede wszystkim podwyższenie wilgotności powietrza, oczyszczanie go z PM-ów, czyli pyłów zawieszonych, ale też tłumienie hałasu. W wielu krajach są już programy stosowania w miastach roślin do tzw. fitoromediacji, polegającej na specjalnym doborze roślin, na przykład tawlin jarzębolistnych, szczególnie w odmianie Sem, których liście akumulują bardzo dużo pyłów. Co roku pędy się ścina, a w ich miejsce rosną nowe, gotowe filtrować powietrze. Oczywiście, tego rodzaju roślin, działających na zasadzie filtrów, musi być odpowiednio dużo, aby mogły skutecznie walczyć z zanieczyszczeniem.
* Na początku września tego roku Szkółka Szmit zdobyła srebrny medal w konkursie nowości na XXXI Międzynarodowych Targach „Zieleń to Życie” w Warszawie za bza czarnego Laced Up. Proszę opowiedzieć co to za roślina?
- To angielska odmiana, do której posiadamy prawa do rozmnażania i introdukcji na polski rynek. Odmiana Laced Up ma ciemno purpurowe liście, głęboko postrzępione i kolumnowy, wąski pokrój. To jest pierwsza odmiana tej rośliny o takim wyglądzie. Generalnie nasza szkółka znana jest w Polsce oraz Europie z wprowadzania nowości. Współpracujemy z wieloma europejskimi firmami i dzięki temu „krzewimy” na naszym rynku odmiany roślin z Holandii, Węgier, Niemiec, Anglii Francji.
* Czy na świecie są jeszcze jakieś nieodkryte gatunki roślin?
- W naszych strefach klimatycznych nie jest to niemożliwe, ale zdarza się bardzo rzadko. Na świecie, w dalekich dżunglach i górach Ameryki Południowej już można trafić na nieopisane, dzikie rośliny. Akurat mogę zdradzić, że będąc wspólnie ze znajomymi w Peru, idąc wysoko w lesie deszczowym, udało nam się namierzyć nowy gatunek storczyka, który później w jednym z pism naukowych opisał zresztą prof. Szlachetko, wybitny znawca storczyków. Jeśli mówimy o nowych roślinach ogrodowych, to są to zazwyczaj odmiany znane już od dziesiątek czy setek lat gatunków. To jest właśnie clue całej sprawy - to poszukiwanie ciekawych odmian, jak na przykład moja autorska odmiana czarnego bzu o zielonych liściach, którą nazwałem Obelisk. W przeciwieństwie do innych bzów czarnych o kolumnowej formie rośnie bujnie, a jego liście mają piękny, zdrowy wygląd. Kwitnie też bardzo obficie.
* Które rośliny, poza bzem czarnym, wyhodowane w Szkółce zdobyły uznanie specjalistów i odbiorców?
- W zasadzie co roku otrzymujemy ważne dla nas wyróżnienia podczas konkursu nowości na targach „Zieleń to życie”, ostatnio były to: złoty medal za dąb Monument, podobnie za pierwszą o żółtych owocach jarzębinę, za żółtolistną tawułę brzozolistną Tor Gold czy za klon Volcano. To dla naszej firmy, ale też dla samych roślin duża nobilitacja, ale też dobra forma reklamy, bo później te informacje zamieszczane są w folderach i pismach specjalistycznych na całym świecie.
* Czy trendy w polskich ogrodach zmieniły się w ostatnich latach?
- Bardzo. W tym momencie nastąpił odwrót od roślin iglastych, które przecież kiedyś królowały w polskich ogrodach. W ostatnich dwóch latach obserwuję znaczny spadek kupna tui, która chociaż jest dobrą rośliną żywopłotową, ale dla mnie wygląda sztucznie i nie pasuje do krajobrazu. Sadzi się za to coraz więcej gatunków liściastych, takich jak buk czy grab, tworzących piękne żywopłoty.
Z iglastych pozycji ludzie wybierają wciąż długowieczne i szlachetne cisy oraz choiny kanadyjskie.
W naszej firmie absolutnym bestsellerem jest hortensja wiechowata, która w tym momencie jest na topie. Obserwujemy znaczny wzrost zainteresowania judaszowcami, mającymi piękne, jaskrawe barwy, kwitnącymi na pędach, czującymi się coraz lepiej w zmieniającym się klimacie naszego kraju. Zresztą, za odmianę Eternal Flame również zostaliśmy odznaczeni złotym medalem na wystawie nowości. Bardzo popularne są rośliny tarasowe, śródziemnomorskie, nie zimujące, rosnące od wiosny do jesieni w ogrodzie – lagerstremia, bananowiec, len nowozelandzki.
* Pan oraz pańskie siostry, obok rodziców, jesteście właścicielami Szkółki Szmit. Czy ta fascynacja światem roślin przeszła z rodziców na dzieci?
- Mogę opowiedzieć, jak to było w moim przypadku. Od wczesnego dzieciństwa byłem zaangażowany w działalność Szkółki i nawet przez chwilę nie myślałem o innym zawodzie. Jako młody chłopak pomagałem rodzicom w ogrodzie, jeździłem z nimi na wystawy, targi, prezentacje. Co prawda bardziej niż samo ogrodnictwo interesowała mnie dendrologia i naukowe podejście do roślin, dlatego na SGGW skończyłem ogrodnictwo, ale później też biotechnologię i genetykę molekularną roślin. Dzisiaj, gdy w firmie zajmuję się przede wszystkim sprawami zarządzania, muszę przyznać, że brakuje mi tej pracy „w ziemi”.
Na studiach zajmowałem się systematyką i filogenetyką molekularną roślin. A oprócz samych roślin, interesuje mnie historia ogrodnictwa i botaniki, ornitologia i fotografia przyrodnicza. Moje młodsze siostry pracują również w Szkółce: Magda jest architektem krajobrazu, odpowiada za sprzedaż detaliczną roślin oraz produkcję bylin, z kolei Julia, prawniczka, zajmuje się sprawami kadrowymi, prawnymi oraz współpracą z sieciami handlowymi.
* Szkółka Szmit cieszy się ogromną popularnością nie tylko w Polsce. Skąd przychodzą zamówienia na wasze rośliny?
- W tej chwili rośliny sprzedajemy do 44 krajów, w zasadzie do całej Europy i części Azji. Połowa naszych roślin rozchodzi się w Polsce, druga połowa jest eksportowana. Jeszcze 20 lat temu znaczna część eksportu to była Rosja, co było dużym impulsem rozwoju, ale wiadomo też, że rynkiem dość ryzykownym i niestabilnym. Przełomem był 2014 r. i aneksja Krymu przez Rosję, tamtejszy rynek okazał się nieprzewidywalny, następował znaczny skok kursy walut. Wspólnie z rodziną postanowiliśmy zmienić kierunek dostaw i rozpoczęliśmy poszukiwania nowych klientów w Europie, głównie w Skandynawii i na południu kontynentu. Z czasem przebiliśmy się z nowościami do Wielkiej Brytanii czy Szwajcarii. Znaczną cześć naszych produktów kierujemy do krajów bałtyckich, ale też do sąsiadujących Czech i Słowacji, ponadto Węgier, Rumunii, Słowenii i Mołdawii. Trudnym, ale i zamawiającym duże ilości rynkiem jest oczywiście ten chiński. Tam, przez dwa-trzy miesiące, zimą, w stanie uśpionym rośliny płyną statkami w specjalnych kontenerach, w których muszą mieć stałą temperaturę, odpowiednią wilgotność i cyrkulację powietrza. Mamy również klientów na północy Finlandii czy w Islandii.
* Czy polski klient różni się chociażby od tego ze Skandynawii?
- Diametralnie. W Skandynawii prawie w ogóle nie sprzedajemy roślin o jaskrawych kolorach, wszystko tam musi być stonowane – zielone, białe, szare, przypominające dziką przyrodę. Zarówno w miastach, jak i w prywatnych ogrodach. W zachodniej Europie, gdzie ludzie mają małe ogródki i tarasy, sprzedaje się z kolei więcej roślin karłowatych, niskich. Polacy mają tendencje do dużych kwiatów, silnie rosnących i mocno kolorowych, spektakularnych. W tym względzie przypominamy bardziej rynek amerykański i rosyjski. Z kolei największa kultura i świadomość ogrodnicza panuje w Wielkiej Brytanii, tam królują rośliny wyszukane. Cieszę się, że nasz asortyment znalazł uznanie wśród tamtejszych firm, sieci handlowych i ogrodniczych.
* A w Polakach zauważa pan tę świadomość?
- To, co jest teraz, a to co było jeszcze w latach 90. to jest przepaść. Rośliny i ogród to dzisiaj bardzo popularny temat. Polacy interesują się ogrodnictwem, czytają też fachową prasę, ale wiedzę czerpię głównie z internetu. Tak naprawdę pandemia przyczyniła się do rozwoju branży, wiele młodych osób zainteresowała się tematem uprawy roślin, bo musiała w mieszkaniach stworzyć sobie jakieś odpowiednie środowisko.
* W ogrodach nastała jesień. Jakie nowości znalazły się w katalogu Szkółki Szmit na ten sezon?
- W tym roku znacznie poszerzyliśmy ofertę chryzantem ogrodowych, kwitnących bardzo późno, później nawet niż astry. W Polsce te kwiaty kojarzą się głównie z cmentarzami, ale to nic bardziej mylnego. Bylinowe chryzantemy stosujemy w ogrodach jako rośliny wieloletnie, niezwykle ozdobne o intensywnych kolorach. Ponadto mamy wiele przebarwiających się roślin wraz ze zmianą pory roku, jak klony, trzmieliny oskrzydlone, błotnie. Ludzie coraz bardziej cenią ten dynamizm w ogrodach. Zdradzę w tym miejscu, że jesień to najlepszy i najbardziej optymalny moment na sadzenie roślin.
* Jak zmieniała się firma przez te ponad 40 lat?
- Znacznie. Zmieniła się przede wszystkim skala, ale najważniejsze, że we wszystkich z nas pozostała ta sama pasja i chęć do ciężkiej pracy. Jesteśmy dumni, że z niewielkiego gospodarstwa wyrosła jedna z największych szkółek roślin ozdobnych w tej części Europy.
Zmieniło się podejście ludzi do roślin i władz samorządowych, które uświadomiły sobie, że to nie tylko estetyka, ale przede wszystkim poprawa komfortu życia. Rodzice zaczynali od 1 hektara w Pęchcinie, a dzisiaj mamy łącznie 60 ha upraw w Ciechanowie, Gąskach i przede wszystkim w Pęchcinie. Udało się zbudować stabilną firmę, dającą zatrudnienie dla przeszło 100 osób.
* Jesteście firmą rodzinną. Czy to ułatwia pracę i porozumienie się na pewnych płaszczyznach?
- Na pewno takie firmy mają lepsze perspektywy trwania i długoterminowego rozwoju. Oczywiście, są też pewne minusy. Chcąc nie chcąc, pracę i dyskusje dotyczące firmy, jej strategii, często przenosimy się na łono rodziny, nie jest to pewnie do końca zdrowe, ale tak już po prostu jest. Są za to ogromne plusy, takie jak zaufanie, powierzenie odpowiedzialnych zadań oraz świadomość, że będą one wykonane. To bez wątpienia lepszy układ, niż ze wspólnikiem, czy choćby pracownikiem.
* Jakie plany ma Szkółka Szmit w najbliższym czasie
- Mamy w planach, a nawet już w fazie realizacji, nowe inwestycje. Jedna jest szczególnie...ciekawa. Ale o wszystkim będziemy na bieżąco informować. Tymczasem zapraszamy wszystkich do odwiedzania naszych ogrodów w Pęchcinie, spacerów po parku, oglądania naszych roślin. Z czasem otworzymy również wejście do naszych ogrodów od strony Lasu Śmiecińskiego, co znacznie ułatwi dostęp.
Rozmawiał Radosław Marut
Komentarze obsługiwane przez CComment