Jaskółki nad wysypiskiem
Najpierw na przeszkodzie stanęły jaskółki brzegowe. Gdy więc objęte ścisłą ochroną ptaki odleciały, ich gniazda - za zgodą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i pod okiem ornitologa - zostały zniszczone. Po to, żeby urządzić tu wysypisko.
- Jakbyśmy się czuli, gdybyśmy pojechali na urlop, a w tym czasie zniszczono by nam dom? - pyta Marek Jarzębski, radny gminy Płoniawy-Bramura.
Jeśli nie chronione ptaki, to może woda zatrzyma inwestycję. Gmina Płoniawy-Bramura zleciła i opłaciła badania, które mają dać odpowiedź na pytanie dlaczego w miejscu, w którym planowana jest inwestycja, utrzymuje się woda.
Na wyniki tych badań z niecierpliwością czekają mieszkańcy Kalinowca, którzy od lat starają się nie dopuścić do powstania wysypiska. Liczą na to, że jeśli przebiega tam ciek wodny, inwestycja tego typu nie będzie miała racji bytu.
Tymczasem firma Składowisko Kalinowiec Sp. z o.o. nie odpuszcza. - Jesteśmy na etapie uzyskiwania pozwolenia na budowę i robimy wszystko, by jak najszybciej je pozyskać - mówi Katarzyna Maliszewska, dyrektor zarządzający spółki.
Woda - jest czy nie?
- Faktem jest, że woda utrzymywała się tam nawet w momencie, kiedy obszar ten był dotknięty suszą. Chcemy dowiedzieć się dlaczego na tym terenie utrzymuje się lustro wody o powierzchni ponad 1,5 ha i w najgłębszym miejscu mające ponad 60 cm - mówi Jakub Dudek, wójt gminy Płoniawy-Bramura.
W celu wyjaśnienia pochodzenia wody zalegającej w Kalinowcu, w miejscu, gdzie ma powstać składowisko odpadów, gmina postanowiła przeprowadzić własne, niezależne badania geotechniczne. Zapłaciła za nie ok. 27 tys. zł. Zostało wykonanych 18 odwiertów o głębokości 5 metrów każdy.
Zbiornik został we wrześniu 2020 roku skontrolowany przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. - Zbiornik jest odstojnikiem po byłym zakładzie cukrowniczym, którego użyteczność zakończyła się wraz z zamknięciem zakładu. Oznacza to, że jednocześnie funkcjonalność tego urządzenia wodnego jest bezprzedmiotowa. Nasi pracownicy potwierdzili, że w granicach terenu istnienia odstojnika jest obszar pokryty wodą o powierzchni ok. 4 metrów kwadratowych. Na miejscu nie istnieje zbiornik o powierzchni 1,5 hektara, prawdopodobnie ta wielkość odnosi się do całego terenu, na którym funkcjonował odstojnik. Przyjął on formę stawu, a ze względu na konstrukcję ma charakter zanikający. Przy większych opadach tworzy rozlewisko. Przy braku opadów, wody na tym terenie jest w sposób naturalny mniej - informuje Urszula Tomoń, rzecznik prasowy PGW Wody Polskie.
- Ta woda tam wybija cały czas. Nawet kiedy panowała duża susza, woda była. Pola były suche, a woda w odstojniku stała. A nam próbuje się powiedzieć co innego. Próbują nam udowodnić, że to woda opadowa i że faktycznie jej tam nie ma - mówią sołtys Kalinowca Bogdan Szczepański i mieszkaniec Wielodroża Tomasz Pawłowski. Mieszkańcy pokazują nam również zdjęcie wykonane z drona, na którym widać dużą powierzchnię stojącej wody, zaś obok małą, czyli tą której istnienie potwierdziły Wody Polskie. - Problemem jest to, że odwierty, które były prowadzone do tej pory na potrzeby firmy, zostały zrobione we wsi, nie zaś w rejonie odstojnika - dodają mieszkańcy i twierdzą, że ich wykonywanie widzieli na własne oczy.
Zniszczyli gniazda jaskółek i po kłopocie
Odstojnik w Kalinowcu został zbudowany w latach 60. na potrzeby cukrowni w Krasińcu. Używany był dopóki cukrownia działała, czyli do lat 90. Opuszczony zbiornik stał się siedliskiem dla wielu gatunków ptaków wodnych oraz bobrów. Jednak odstojnik stał się również obiektem planów urzędników gminnych. Gmina zaplanowała, że zostanie zrekultywowany. Potem pojawił się pomysł, by zasypać go odpadami, a po zakończeniu funkcjonowania składowiska, posadzić tam las.
- Składowisko w Kalinowcu miało istnieć przez 10 lat. Następnie nawieziona miała zostać biomasa, żyzna gleba, na której ma zostać posadzony las. Przez następnych kilkanaście lat spółka zobligowana jest do prowadzenia monitoringu składowiska - informuje wójt i wyjaśnia na jakim etapie obecnie jest budowa składowiska. - 2 lipca 2020 r. na wniosek firmy Składowisko Kalinowiec Sp. z o.o wszczęto postępowanie administracyjne w sprawie wydania stanowiska, że aktualne są warunki realizacji przedsięwzięcia polegającego na budowie regionalnego składowiska odpadów innych niż niebezpieczne i obojętne w miejscowości Kalinowiec, określone w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach z dnia 16 lipca 2014 r. Przed upływem 6 lat, od dnia w którym decyzja środowiskowa stała się ostateczna, tj. przed dniem 14 sierpnia 2020 r. zobligowany byłem zająć stanowisko w przedmiotowej sprawie. Do wniosku inwestor załączył ekspertyzę środowiskową, w której wskazał, że stan środowiska ustalony w postępowaniu o wydanie decyzji środowiskowej nie zmienił się, zaś warunki wynikające z decyzji środowiskowej są w pełni możliwe do realizacji. Według wiedzy tutejszego organu warunki środowiskowe uległy zmianie, tym samym postanowieniem z dnia 12 sierpnia 2020 r. odmówiłem zajęcia stanowiska, że aktualne są warunki realizacji przedsięwzięcia określone w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach z dnia 16 lipca 2014 r - wyjaśnia.
- Po oględzinach przeprowadzonych w sierpniu 2020 r. w terenie przeznaczonym pod planowane składowisko stwierdzono, że zostało wybrane zbyt dużo humusu i naruszone zostały wały boczne. - Poza tym okazało się, że na tym terenie występuje jaskółka brzegówka, która objęta jest ścisłą ochroną gatunkową - dodaje wójt.
Wspomnianej jaskółki brzegówki jednak już pewnie na tym terenie nie będzie, gdyż firma dokonała zniszczenia jej gniazd. Zrobiła to na podstawie pozwolenia z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Potwierdza to Katarzyna Maliszewska, dyrektor zarządzający firmy Składowisko Kalinowiec Sp. z o.o.
- Cały proces przebiegał pod opieką ornitologa i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Obecnie sprawa jest już zakończona. Od momentu kiedy zobaczyliśmy, że jaskółka brzegówka pojawiła się w tym miejscu, podjęliśmy współpracę z ornitologiem. Zgodę na likwidację siedlisk dostaliśmy od RDOŚ, który postawił warunek, że można to zrobić dopiero, kiedy jaskółki opuszczą gniazda. Taka sytuacja ma miejsce zwykle na przełomie września i października. Siedliska zlikwidowaliśmy pod koniec listopada 2020 roku. Oczywiście pod opieką ornitologa, zaś sprawozdanie z tej decyzji zostało przekazane RDOŚ - wyjaśnia.
Zniszczenie gniazd jaskółki brzegówki nie uszło także uwadze mieszkańców. - Skoro tak, to rozumiem, że kiedy bociany odlatują na zimę, to w tym czasie też można ich gniazda niszczyć? - pyta Marek Jarzębski, radny gminy Płoniawy-Bramura. - A jakbyśmy się czuli, gdybyśmy pojechali na urlop i w tym czasie zniszczono by nam dom? - dodaje.
Czekają na pozwolenie na budowę
Firma o zbudowanie składowiska stara się od 2013 roku. - Ten proces rzeczywiście trwa już bardzo długo. Teraz jesteśmy na etapie uzyskiwania pozwolenia na budowę i robimy wszystko, by jak najszybciej je pozyskać - mówi Katarzyna Maliszewska.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że emocje wokół tej inwestycji narosły. Sytuacja pomiędzy nami i mieszkańcami nie jest rzeczywiście za wesoła, jednak do końca wierzymy, że uda nam się osiągnąć porozumienie i na pewno kolejne próby rozmów z mieszkańcami będziemy podejmować. Wiemy, że bez mieszkańców niczego nie zrobimy. To jest społeczeństwo, które żyje w tym otoczeniu i zapewnienie im bezpieczeństwa jest dla nas najważniejsze. Gdyby zależało nam tylko na pieniądzach, to byśmy już dawno z tego miejsca zrezygnowali, poszukali innego i zaczęli w "końcu zarabiać". Ale w żaden sposób broni nie składamy i mamy w planach spotkania z mieszkańcami i będziemy podejmować próby przekonywania ich, że warto nam zaufać, choć wiem, że to jest trudne. Wydarzyło się już wiele i zdaje sobie sprawę, że bez przychylności mieszkańców i kredytu zaufania nic nie zrobimy. Możemy zrobić na siłę i potem cały czas walczyć ze sobą, a przecież nie o to chodzi - mówi.
- Trzeba pamiętać, że na inwestycji zyskają też gminy i powiat, które z tego tytułu będą miały ogromne dochody. W konsekwencji zyskają też mieszkańcy. Jak minie czas eksploatacji składowiska, będziemy tam musieli posadzić las, a potem prowadzić monitoring środowiska przez następne 30 lat. Wierzę więc, że ostatecznie będziemy zadowoleni wszyscy - dodaje.
Mieszkańców pobliskich domów jednak ta wizja nie przekonuje. Nie wierzą w zapewnienia o jej bezpieczeństwie dla pobliskich ujęć wody pitnej. - Ciekawe, czy by pani chciała, żeby za jej płotem takie składowisko wybudowano, czy byłaby wówczas szczęśliwa. A my musimy tu żyć, nas nikt o zdanie nie zapytał - komentują.
Wójt obawia się kar
- Mieszkańcy zarówno naszej gminy jak i gminy Przasnysz dążą do tego, żeby inwestycja nie powstała. Ludzie po pierwsze nie chcą mieć składowiska w pobliżu swoich domów, po drugie zwyczajnie się boją o to, co będzie przywożone i jakie skutki istnienia tej inwestycji będą w następnych latach - dodaje wójt Jakub Dudek.
Co dla gminy oznacza niewywiązanie się z powziętych wcześniej kroków?
- W umowach dzierżawy zawarte są zapisy, z których wynika, że gmina nie powinna podejmować działań uniemożliwiających lub utrudniających realizację przedmiotowego przedsięwzięcia. Gmina zobowiązała się również, iż nie zmieni zapisów planu zagospodarowania przestrzennego w sposób uniemożliwiający wybudowanie składowiska odpadów. W przypadku nie dotrzymania przez gminę warunków zawartych w umowach dzierżawy, inwestor może domagać się odszkodowania - wyjaśnia wójt.
- Na pewno powstanie składowiska tutaj byłoby oddechem dla Warszawy i okolic. Wiadomo też, że problem ze śmieciami jest znany w całej Europie. Wielokrotnie słyszymy, że śmieci do Polski są przywożone nielegalnie z Anglii i Niemiec. Nie raz słyszeliśmy też o pożarach, dzięki którym nagle po śmieciach nie zostawał żaden ślad. Więc pomimo zapisów o monitorowaniu tego typu wysypisk przez WIOŚ, sanepid i starostwo, to niestety ten strach ludzi jest w jakimś stopniu uzasadniony. Pomijając już fakt, że składowisko to też ptaki, gryzonie, więc oczywiście nikt nie chce mieć takiego składowiska niedaleko swojego domu - podsumowuje.
Komentarze obsługiwane przez CComment