Zamiast mandatu wybrał rozbity na drzewie samochód i rozprawę sądową
Jak pogorszyć swoją sytuację jedną, nieprzemyślaną decyzją? Przekonał się o tym mieszkaniec pow. przasnyskiego, który, zamiast zatrzymać się do kontroli drogowej, wcisnął gaz do dechy.
W środę (15 maja) w miejscowości Drążdżewo policjanci makowskiego ruchu drogowego kontrolowali prędkość. Około godz. 11 funkcjonariusze zwrócili uwagę na nadjeżdżającą skodę. Kierujący jechał 64 km/h w obszarze zabudowanym. Policjantka wydała kierującemu sygnał do zatrzymania. To niewielkie przekroczenie, więc jakież było zdziwienie funkcjonariuszy kiedy kierujący skodą najpierw zwolnił po czym gwałtownie przyspieszył i odjechał.
- Policjanci udali się w pościg za skodą. Po przejechaniu kilkuset metrów kierujący stracił panowanie nad autem zjechał do rowu i uderzył w drzewo. Jechał sam - informuje Monika Winnik, oficer prasowa KPP w Makowie Maz.
Sytuacja wyglądała poważnie, ale na szczęście 39-latek wyszedł z tego cało. Przeszedł test na obecności narkotyków oraz badanie alkomatem. Oba nic nie wykazały. Okazało się, że przyczyna ucieczki mężczyzny była bardziej prozaiczna - nie posiadał uprawnień do kierowania w związku z przekroczeniem dopuszczalnej liczby punktów karnych.
Kierujący za popełnione wykroczenia został ukarany mandatem karnym, natomiast za niezatrzymanie się do kontroli drogowej w najbliższym czasie będzie tłumaczył się przed sądem. Za taki "wybryk" grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności...
Komentarze obsługiwane przez CComment