Muzyka ułatwia życie
Rozmowa z Mirosławem Cieślakiem, kapelmistrzem Młodzieżowej Orkiestry Dętej OSP w Szreńsku i Mławskiej Orkiestry Dętej
* Skąd u pana pasja muzyczna?
- Wyniosłem ją z domu. Rodzina ze strony ojca, wywodząca się z Turzy Wielkiej, związana była z muzyką. Grali, należeli do zespołów, niektórzy uczyli się w szkole muzycznej, co jako dziecko oczywiście obserwowałem.
Moja przygoda z muzyką na dobre zaczęła się w 1985 roku, gdy byłem uczniem szkoły podstawowej. Wtedy za namową mego ojca, Stanisława Cieślaka, zgłosiłem się do pana Mieczysława Piechockiego, który był organistą w kościele parafii św. Stanisława BM w Mławie i jednocześnie prowadził orkiestrę dętą. Już podczas pierwszych kontaktów z nim odniosłem bardzo dobre wrażenie, od razu polubiłem to, czym miałem się zajmować pod jego kierunkiem. Dostałem sakshorn tenorowy, chociaż bardziej marzyłem o saksofonie, o którym dużo się mówiło w moim domu. Tak czy inaczej, po żmudnych ćwiczeniach (próby odbywały się na plebanii) pan Piechocki uznał, że już mogę występować w orkiestrze, co mnie jeszcze bardziej mobilizowało. Graliśmy na wielu uroczystościach i innych imprezach.
* Jeśli ktoś połknie przysłowiowego bakcyla, to łatwo go nie wypuści.
- Potwierdzam. Tymczasem, po ukończeniu Technikum Budowlanego w Mławie, zostałem powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Trafiłem do orkiestry garnizonowej w Braniewie. Grałem w niej dwa i pół roku, w tym rok w ramach służby nadterminowej. Przy tym nie zerwałem z mławską orkiestrą: grałem w niej, gdy przebywałem na urlopach lub przepustkach.
Aha, jako żołnierz podjąłem naukę w średniej szkole muzycznej w Elblągu, ale jej nie ukończyłem.
* Bo?
- Ze względów osobistych wróciłem do Mławy i wstąpiłem do policji.
* W końcu Mirosław Cieślak – już jako policjant – został nauczycielem muzyki.
- Stało się to dość nieoczekiwanie w 1998 roku. Wówczas kolega Janusz Żuchowski zrezygnował z prowadzenia Młodzieżowej Orkiestry Dętej OSP w Szreńsku i mnie przekazał pałeczkę. Nie oponowałem, zresztą w tym zespole czasem grywałem, zanim zostałem wezwany do wojska.
* Ta przygoda trwa już ćwierć wieku.
- Już na tym przykładzie się przekonuję, jak szybko mija czas. Dość powiedzieć, że ci, których w początkowych latach uczyłem w Szreńsku gry na instrumentach muzycznych, dzisiaj przyprowadzają do mnie swoje dzieci. Szkolę więc już drugie pokolenie.
Cała rozmowa w bieżącym papierowym wydaniu „TC”.
(kj)
Komentarze obsługiwane przez CComment