ul. ks. Ściegiennego 2, 06-400 Ciechanów 23 672 34 02 sekretariat@ciechpress.pl Pon.-Pt.: 8.00 - 16.00

Biskup płocki kandydatem do polskiej korony

Tytuł mojego dzisiejszego felietonu może dla niektórych brzmieć nieco dziwnie, ale jednak dzieje Mazowsza kryją sporo takich niecodziennych historii i nietuzinkowych postaci. Dotyczy to również diecezji płockiej, która w ponad dziewięćsetletniej historii miała trzech książąt-biskupów z dynastii panującej.

W średniowieczu biskupami płockimi byli książęta mazowieccy Henryk Siemowitowic oraz Kazimierz III. Natomiast w epoce nowożytnej na tronie biskupim w Płocku zasiadał tylko jeden książę z rządzącej dynastii – Karol Ferdynand Waza i to właśnie on był owym tytułowym kandydatem do polskiej korony. Jak to było możliwe? I co możemy więcej o tym królewiczu powiedzieć?  

Karol Ferdynand Waza

Urodził się 13 października 1613 r. w Warszawie, jako syn Zygmunta III Wazy i arcyksiężniczki austriackiej Konstancji z Habsburgów. Wychowany pod surową opieką Urszuli Gienger-Meyerin, ochmistrzyni dworu królewskiego, a także jezuitów związanych z dworem Wazów, już w młodych latach, podobnie jak jego starszy brat – Jan Albert (Olbracht) Waza, został przeznaczony do stanu duchownego. A ponieważ w tym czasie – dokładnie od 1619 do 1622 r. – na dworze w Warszawie przebywał książę Karol Habsburg, ówczesny biskup wrocławski, i zarazem szwagier króla Zygmunta III Wazy, który znalazł tu schronienia w związku z toczącą się na Śląsku wojną trzydziestoletnią, więc postanowiono, że byłoby wskazane, aby po jego śmierci kolejnym biskupem wrocławskim został właśnie Karol Ferdynand Waza. I tak rzeczywiście się stało. Po śmierci księcia Karola Habsburga, a także po zatwierdzeniu kandydatury młodego Wazy przez cesarz Ferdynanda II Habsburga, którego władzy podlegał wówczas Śląsk, oraz po otrzymaniu dyspensy papieskiej (książę był zbyt młody i nie posiadał święceń kapłańskich), Karol Ferdynand Waza – mając 12 lat – został w 1625 r. wybrany przez kapitułę wrocławską biskupem, a w roku następnym nastąpiło oficjalne objęcie przez niego biskupstwa we Wrocławiu, choć przez wiele lat w swojej diecezji się nie pokazywał. 

Kiedy jednak w 1640 r. zmarł biskup płocki Stanisław Łubieński król Władysław IV, brat księcia Karola, postanowił mianować swego brata biskupem płockim, a miejscowa kapituła katedralna, przychylając się do prośby króla, wybrała go jednogłośnie na biskupa. Potrzebna jednak była jeszcze zgoda papieska, aby nie posiadający święceń kapłańskich książę, a do tego będący już biskupem we Wrocławiu, mógł objąć drugie biskupstwo. Król musiał uzyskać też zgodę szlachty, gdyż każdy biskup płocki zasiadał w senacie, a przestrzegana była zasada, żeby wśród senatorów nie było osób z rodziny królewskiej. Sprawy ciągnęły się więc jeszcze trzy lata i dopiero w 1643 r. papież Urban VIII wyraził ostateczną zgodę na objęcie przez Karola Ferdynanda biskupstwa w Płocku, a także zachowanie przez niego również biskupstwa we Wrocławiu. W tym samym roku książę jako senator złożył przysięgę na wierność królowi i Rzeczpospolitej, a także objął władzę ordynariusza w diecezji płockiej. Rok później – dokładnie 18 września 1644 r. – odbył się uroczysty wjazd królewicza Karola Ferdynanda Wazy do katedry płockiej, i to w towarzystwie brata, króla Władysława IV, a także wielu dostojnych gości. Jednak ani wtedy, ani wcześniej, kiedy obejmował biskupstwo wrocławskie, książę-biskup nie przyjął święceń kapłańskich, zarządzając podległymi mu diecezjami przez administratorów, a czynności biskupie w jego imieniu wykonywali i na Śląsku, i na Mazowszu, jego biskupi pomocniczy (sufragani). Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie stała się jasna dla wszystkich parę lat później, choć zapewne jeszcze za życia króla Władysława IV zdawano sobie z tego sprawę. 

Kiedy bowiem w 1648 r. zmarł Władysław IV Waza jako kandydaci do tronu zgłosili się dwaj jego bracia – Jan Kazimierz oraz Karol Ferdynand. Drugi z wymienionych, jako biskup wrocławski i płocki, zobowiązał się wtedy, że po wyborze na króla złoży posiadane godności kościelne, a ponieważ nie miał wyższych święceń kapłańskich, więc nie potrzebna była do tego zgoda papieża zwalniająca go z obowiązków wypływających ze święceń. Dodajmy, że również jego starszy brat, Jan Kazimierz, już wcześniej złożył na ręce papieża Innocentego X posiadaną godność kardynała, aby móc objąć tron po śmierci brata Władysława, którego jedyny potomek męski zmarł w 1647 r., czyli jeszcze przed śmiercią ojca. Rywalizacja o objęcie tronu między dwoma książętami z rodu Wazów była dość ostra i początkowo to właśnie kandydatura Karola Ferdynanda wydawała się bardziej przez szlachtę popierana. Jego stanowczość, umiejętność rządzenia, czemu dał wyraz jako biskup dwóch diecezji, ale przede wszystkim zdecydowana postawa wobec powstania Chmielnickiego na Ukrainie, przysporzyła mu wiele zwolenników, na czele z Jeremim Wiśniowieckim, ojcem późniejszego króla Michała Korybuta. Opozycja przeciwko królewiczowi Karolowi, w którym widziano zagorzałego zwolennika kontrreformacji, była jednak bardzo silna, zwłaszcza na Litwie, gdzie jego zagorzałymi przeciwnikami byli książęta Janusz i Bogusław Radziwiłłowie. Kiedy więc Bohdan Chmielnicki oficjalnie ogłosił, że po wyborze Jana Kazimierza zostanie zakończony buntu Kozaków na Ukrainie, szanse elekcyjne Karola Ferdynanda znacznie spadły. Widząc co się dzieje, sam wycofał swoją kandydaturę i popierał elekcję brata. W zamian otrzymał od nowego króla dobra opolsko-raciborskie, które przyniosły mu nowe dochody. Od tej pory królewicz Karol Ferdynand, biskup wrocławski i płocki, coraz bardziej wycofywał się z aktywności politycznej, a więcej uwagi poświęcał pracy na niwie kościelnej, choć święceń kapłańskich nie przyjął do końca życia, być może ciągle licząc na tron. 

Królewicz Karol Ferdynand Waza zmarł 9 maja 1655 r. w swojej ulubionej – poza podwarszawskim Ujazdowem – rezydencji w Wyszkowie, mając 42 lata. Pochowano go w kościele jezuitów w Warszawie. Natomiast w Wyszkowie na pamiątkę po zmarłym bracie król Jan Kazimierz wystawił kamienny obelisk. Zaś w kaplicy Wazów na Wawelu kazał umieścić marmurowe epitafium, na którym napisał o bracie, że nie przyjmował on święceń kapłańskich z „miłości do ojczyzny”, licząc się z możliwością przejęcia korony po bracie – i tym samym zapewnienia ciągłości panowania Wazów w Rzeczpospolitej – a także wspomniał o jego świątobliwości i pobożności „równej prawie Boromeuszowi [św. Karolowi Boromeuszowi], którego imię nosił”.

Komentarze obsługiwane przez CComment